Hamburkami na Wisłę – wioślarskie początki
Początków polskiego wioślarstwa sportowego należy szukać w XIX-wiecznej Warszawie. Otóż w latach 70. tego stulecia pierwsze łodzie wioślarskie sprowadzili skoszarowani w sąsiedztwie Łazienek ułani armii carskiej, by rozkoszować się wycieczkami po ogrodowych stawach. Łódki zbudowano w taki sposób, że wioślarz, siedząc tyłem do kierunku jazdy, wprawiał łódź w ruch przez zagarnianie wody dwoma wiosłami. Były to więc prababki obecnych jedynek. Podobno sprowadzono je z Hamburga i wobec tego łodzie zbudowane w ten sposób, niezależnie od liczby wiosłujących, nazywano „hamburkami”1. W posiadanie takiej właśnie hamburki weszło kilkunastu młodych entuzjastów sztuki wioślarskiej z Warszawy i od razu rozpoczęło nią rejsy po Wiśle. To grono miłośników wodnych przygód dało początek Warszawskiemu Towarzystwu Wioślarskiemu (WTW)2, które zrodziło się w 1878 r. Jego pierwsza łódź ochrzczona została mianem „Nimfy”, a jej czteroosobowa załoga, ubrana w jednakowe stroje, w takich samych melonikach na głowie, wzbudziła nie lada sensację w stolicy.
Liczba łodzi i młodych zapaleńców chwytających za wiosła rosła z każdym dniem. Niepokoił jednak fakt, że pionierskie stowarzyszenie sportowe, któremu przewodzili kupiec Antoni Chojnacki i rzemieślnik Władysław Deniszczuk, działało nielegalnie, co dla jego członków mogło okazać się niebezpieczne ze strony władz zaborczych. Wtedy to na ratunek warszawskim wioślarzom przyszedł dr Henryk Stankiewicz, wybrany na prezesa klubu. Choć zalegalizowanie stowarzyszenia w zaborze rosyjskim było trudne, podjął się tego jako człowiek wpływowy, lekarz znany w Warszawie i w Petersburgu. Dzięki temu w czerwcu 1882 r. WTW rozpoczęło działalność jako legalna organizacja, która w przyszłości miała się stać prawdziwą strażnicą polskości, skupiającą młodych patriotów hartujących ciało i ducha3.
W lipcowe popołudnie 1884 r. nad wiślanymi brzegami w Warszawie zgromadziły się rzesze ciekawskich, którzy z zapałem śledzili przebieg pierwszych w dziejach stolicy regat na Wiśle. Wyścig budził wielkie emocje, bo w szranki stanęli Polacy pod banderą WTW i Niemcy spod znaku Yacht-Klubu. Polskiej czwórce w składzie: Chojnacki (sternik), Grotowski, Schiffner, Matecki i Car przyszło zmierzyć się z zahartowanymi w wodnych bojach konkurentami. Niemcy byli tak pewni zwycięstwa, że zawczasu zaprosili polską drużynę na wieczorny bankiet dla uczczenia swego tryumfu. Ku wielkiej radości mieszkańców stolicy wygrana należała do polskiej osady. Radzi nie radzi Niemcy musieli podtrzymać swoje poprzednie zaproszenie na bankiet. Uczta przeciągnęła się do późnej nocy. Z nastaniem dnia Niemcy zemścili się jednak na swoich zwycięzcach, posyłając im do uregulowania rachunek za ten proszony obiad4.
Sport, patriotyzm i prawykonanie Roty
Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie było najstarszym na ziemiach polskich stowarzyszeniem sportowym, swoistą macierzą sportu polskiego pod zaborami5, pionierską instytucją, która przyczyniła się do powstania kolejnych towarzystw wioślarskich – w Płocku, Włocławku, Łomży, Kaliszu, Koninie i Poznaniu. Dumą warszawskiego klubu stała się nowa przystań, otwarta ok. 1884 r. Wzniesiona na pontonach, mogła swobodnie zmieniać lokalizację, w zależności od stanu wody. Wokół niej tętniło życie, panował nieustanny ruch, realizowano wciąż nowe pomysły i prekursorskie inicjatywy. Wcześniej, bo 1 maja 1882 r., odbyła się pierwsza w historii polskiego sportu wyprawa turystyczna – wycieczka statkiem i kilkunastoma łodziami do Płocka. W tym samym roku padł pierwszy rekord wioślarzy – ciężka, ośmiowiosłowa łódź „Krakus” pokonała wodny szlak Warszawa–Góra Kalwaria–Warszawa w ciągu 19 godzin. Regularnie urządzano regaty wewnętrzne i międzyklubowe. Organizowano też wycieczki do Gdańska i nad Bałtyk, przemierzano łódkami Wisłę, Narew, Kanał Augustowski, Niemen i Bug.
Przez cały letni sezon pod patronatem WTW trwał konkurs ogólnosportowy składający się z pięciu trójbojów: gimnastycznego, lekkoatletycznego, pływackiego, wioślarskiego, a także przeznaczonego dla biegaczy. Nie lada wyczyn stanowił udział w trójboju pływackim, który wzbogacono nowymi, trudnymi konkurencjami: wyścigiem na 1500 m, przepłynięciem tego samego dystansu w… ubraniu oraz rozebraniem się w wodzie i złożeniem ubrania do łodzi bez dotykania burty6. Ogromną wagę wioślarze przywiązywali do opanowania sztuki pływania. Obowiązywała ich żelazna zasada, że z łodzi klubowej korzystać może tylko ten, kto posiadł umiejętności pływackie.
W 1897 r. siedzibą WTW stał się dom przy ul. Foksal 19 – wspaniały neogotycki gmach z salami gimnastycznymi, restauracją i salą balową, olśniewającą malowidłem Henryka Siemiradzkiego Syrena na tle Starego Miasta. Był miejscem spotkań elit Warszawy, centrum życia towarzyskiego i kulturalnego stolicy. Wielkim powodzeniem cieszyły się wydawane przez wioślarzy bale, z których dochód przeznaczano na cele dobroczynne. Umiłowanie sportu łączono z kultem tradycji narodowych i patriotycznym wychowywaniem młodzieży. Najlepszym tego dowodem stało się uczczenie przez warszawskich wioślarzy 500. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Działający przy stowarzyszeniu chór „Duda” dostąpił wówczas zaszczytu prawykonania Roty Marii Konopnickiej. Wielki tryumf polskiego oręża nad Krzyżakami świętowano też na przystani w Czerwińsku, skąd przed wiekami wojska polskie maszerujące ku polom grunwaldzkim przeprawiały się przez Wisłę. Tamtejsze uroczystości przerwał jednak policmajster, konfiskując popiersie króla Jagiełły. Na szczęście ukryto przed nim projekt pamiątkowej tablicy, którą wmurowano po odzyskaniu niepodległości w ścianę pobliskiego klasztoru7.
W zaborze rosyjskim działało przed I wojną światową kilkanaście klubów wioślarskich, wśród których prym wiodły – najstarsze i najbardziej zasłużone – kluby w Warszawie, Płocku (1884), Włocławku (1886) i Kaliszu (1894). Pierwszym utworzonym w zaborze pruskim był poznański KW04 (1904), a w austriackim – Oddział Wioślarski Sokoła Krakowskiego, powstały w 1886 r. jako Krakowskie Towarzystwo Wioślarskie. Nie można też zapomnieć o krakowskich studentach, którzy z ochotą oddawali się wioślarstwu i w 1911 r. utworzyli własną sekcję przy Akademickim Związku Sportowym (AZS). Istniał nawet Warszawski Klub Wioślarek, który od 1912 r. skupiał entuzjastki rzecznych wypraw turystycznych.
Działające pod zaborami towarzystwa wioślarskie dążyły do zacieśniania więzi i wspólnego manifestowania patriotycznej postawy, czemu z niechęcią przyglądały się władze zaborcze. Wielkim sukcesem okazało się więc powołanie do istnienia w 1908 r. Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich jako organizacji międzyklubowej scalającej miłośników wiosła w zniewolonym kraju. Aby mogła ona istnieć w rzeczywistości wrogiej wszelkim narodowym inicjatywom, została nazwana „Międzyklubową Komisją Regatową”.
Wielka wojna przerwała wioślarską rywalizację. Jednak tuż po jej zakończeniu wraz z odrodzeniem polskiej państwowości wskrzeszono PZTW. Jego reaktywacji w 1919 r. dokonało w Kaliszu 13 towarzystw wioślarskich. Po roku w szeregach związku znalazło się 2490 pasjonatów wioślarstwa; cztery lata później było ich aż 7 tys.
Józef Mazurek. Na wodzie i na wojnie
W czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 r., nim wróg zniszczył przystań i sprzęt wioślarski, w Brdyujściu (części dzisiejszej Bydgoszczy) rozegrano pierwsze regaty związkowe. W biegu ósemek niezwyciężona okazała się osada warszawskiego AZS, do której należał 26-letni student medycyny Józef Mazurek (1893–1959) – niezmordowany popularyzator wioślarstwa w Niepodległej, a jednocześnie żołnierz walczący z prącymi na Warszawę czerwonoarmistami. Rok później był już bojownikiem o wolność Śląska, lekarzem naczelnym 3. Pułku Piechoty w ramach Grupy „Wschód”. Wyjechał na Śląsk, gdzie żołnierz z wykształceniem medycznym był na wagę złota. […] w 1921 r. przez oddziały powstańcze przewinęło się ok. 60 tys. ludzi! […] Poległo ok. 1800–2000 żołnierzy, setki osób zostały ranne8. Oddział Mazurka toczył boje o Katowice, walczył w rejonie Góry św. Anny, wypierał Niemców z Lichyni. Po zakończeniu zmagań Józef został awansowany do stopnia podlekarza w korpusie oficerów sanitarnych i odznaczony Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918–1921. W odrodzonej ojczyźnie znów mógł chwycić za wiosło. Razem z kolegami z AZS Warszawa wywalczył tytuł mistrza Polski w czwórkach wioślarskich podczas regat związkowych w Bydgoszczy w 1923 r. Dwa lata później zatryumfował ponownie jako sternik zwycięskiej ósemki AZS.
Stołeczny klub wyrastał na lidera polskiego wioślarstwa, a Mazurek powoli zmieniał status: z zawodnika stawał się działaczem (w latach 1921–1922 pełnił funkcję członka zarządu klubu) i trenerem osiągającym duże sukcesy. AZS aż do roku 1928 był jednym z najpotężniejszych klubów wioślarskich w kraju. Czterokrotnie zdobył mistrzostwo Polski w czwórkach i ósemkach, a dwukrotnie – akademickie mistrzostwo świata9. Podczas prestiżowych regat w Pawii (1925) AZS, dysponując osadą doborowych wioślarzy ze sternikiem Mazurkiem na czele, sięgnął po laur zwycięzcy, pokonawszy drużyny Anglii, Szwajcarii i Włoch.
Józef dał się poznać w środowisku wioślarskim jako nowoczesny i skuteczny w działaniu trener, „ideał na polskie stosunki”10. Kładł nacisk na fizjologiczne predyspozycje zawodnika, jego zdolności przystosowawcze do zwiększonego zapotrzebowania na tlen. Jako lekarz sportowy był duchem opiekuńczym polskiej reprezentacji na IX Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 r.
Sport i medycyna to dwa żywioły wypełniające jego twórcze i pracowite życie. Pełnił bowiem wiele odpowiedzialnych funkcji, m.in. naczelnego lekarza w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego (1929–1932), kierownika wychowania fizycznego w Centrum Wyszkolenia Sanitarnego (1935–1938), ordynatora w 1. i 7. Szpitalu Okręgowym w Poznaniu, naczelnego lekarza Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, a do tego wykładowcy teorii wychowania fizycznego na Uniwersytecie Warszawskim (1935–1939). W wirze niekończących się zajęć znalazł jednak czas, by napisać podręcznik Wioślarstwo kobiece, który cechuje „głęboka fachowość techniczna i świetna znajomość możliwości i wymagań organizmu kobiecego”11. Do tego zadania nadawał się jak mało kto – był trenerem damskich osad wioślarskich. Sam ponad wszystko ukochał wodę i rzeczne przeprawy. Dlatego też w lipcu 1933 r. z radością uczestniczył w historycznym spływie wioślarskim „Przez Polskę do morza”12. Doktor Mazurek płynął przez miesiąc wraz z dwuipółtysięczną rzeszą wioślarzy, kajakarzy i żeglarzy przez Toruń, Bydgoszcz, Chełmno, Grudziądz i Tczew aż do Gdańska. We wrześniu 1939 r. porzucił wiosło, by bronić Niepodległej przed inwazją wojsk niemieckich i sowieckich. Cały szlak bojowy przebył z armią „Kraków”, służąc w Grupie Operacyjnej „Śląsk” jako szef sanitarny 55. Dywizji Piechoty Rezerwowej.
Henryk Niezabitowski. Z wiosłem i karabinem
Spod znaku wiosła i karabinu wyrasta też postać innego polskiego sportowca i żołnierza – Henryka Niezabitowskiego (1896–1976)13. Ten patriotycznie usposobiony mieszkaniec Warszawy, który z całego serca pragnął niepodległości Polski, działał w młodzieżowej organizacji „Zarzewie” i I Warszawskiej Drużynie Harcerskiej im. Romualda Traugutta, w czasie wielkiej wojny zaś – w tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Gdy Rzeczpospolita powstawała z martwych, wstąpił do Wojska Polskiego i został przyjęty w poczet 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego. Podczas kampanii wołyńskiej i wileńskiej stawiał czoła bolszewikom jako żołnierz 18. Pułku Ułanów Pomorskich. Został ranny w boju pod Ostrołęką. Za „szczególną brawurę i męstwo” w walkach o Nowy Dwór otrzymał Krzyż Virtuti Militari V klasy oraz Krzyż Walecznych.
Wioślarskie zmagania były drugim życiem Niezabitowskiego. Już w 1920 r. zdobył tytuł mistrza Polski w rywalizacji czwórek ze sternikiem. W tej samej konkurencji palma pierwszeństwa przypadła mu również w latach 1923–1925. Królem wiosła okazał się ponadto w wyścigach ósemek (1920, 1925–1927). I on, podobnie jak jego klubowy kolega Józef Mazurek, musiał zarzucić wodne eskapady wioślarskie i założyć mundur. W czas wojennej zawieruchy walczył pod Siedlcami i bronił Warszawy. Po kapitulacji Wojska Polskiego dostał się do niemieckiej niewoli; więziono go w obozach jenieckich Hohenstein, Arnswalde i Gross-Born. Za drutami Henryk nie zatracił jednak bojowego ducha i razem z Zygmuntem Weissem, wybitnym lekkoatletą i dwukrotnym olimpijczykiem, organizował życie sportowe wśród uwięzionych. W 1944 r., za zgodą niemieckiej komendy obozu, Niezabitowski i Weiss przygotowali olimpiadę jeniecką w Oflagu II D Gross Born. Zawody sportowe nawiązywały charakterem do igrzysk olimpijskich14.
„Do Paryża po naukę i doświadczenie”
Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu (1924) – pierwsze, w których wzięli udział Polacy –
nie były szczęśliwe dla naszych wioślarzy. W przedbiegach odpadli zarówno startujący indywidualnie Andrzej Osiecimski-Czapski (1899–1976), jak i biało-czerwona czwórka ze sternikiem15. Pechowy debiut należałoby złożyć na karb łodzi wypożyczonych polskim zawodnikom. Organizatorzy dostarczyli je zaledwie dwa dni przed regatami, i to po usilnych staraniach sportowców. Niestety Polacy nie mogli sprowadzić swoich łodzi, bo nie mieli na to funduszy. Na domiar złego wiosła okazały się nieodpowiednie i dopiero w ostatnim momencie udało się zdobyć właściwe. Wszystko to sprawiło, że „już na starcie zostali Polacy w tyle, ani przez chwilę nie niepokoili przeciwników, a na finiszu zostali «odbici» na kilkanaście długości”16. Niepowodzenie ich jednak nie załamało, bo do Paryża jechali, jak głosiło krajowe hasło olimpijskie, po „naukę i doświadczenie”. Niesprawiedliwością byłoby według tych wyników oceniać moc i możliwości naszych rycerzy wiosła – pisano w ówczesnej prasie. W klubach wre praca. Reakcji poolimpijskiej ani śladu. Można śmiało rzec, że już rozpoczęto przygotowania do Amsterdamu17.
Andrzej Osiecimski-Czapski. Pierwszy polski medal mistrzostw Europy
Tymczasem wielkim zaskoczeniem dla entuzjastów wioślarskich wyścigów był występ Andrzeja Osiecimskiego-Czapskiego18 na mistrzostwach Europy w Pradze w 1925 r. Wilnianin z pochodzenia, kształcący się w Genewie i w angielskim Eton College, od młodzieńczych lat rwał się do walki za wolną Polskę. Jeszcze w Anglii przeszedł wojskowe przeszkolenie w Officers’ Training Corps (1915–1917), a w 1919 r., wtajemniczony w arkana wojennego rzemiosła, wstąpił do stacjonującego we Francji Wojska Polskiego pod wodzą gen. Józefa Hallera. Walkę w obronie odrodzonej Rzeczypospolitej kontynuował jako oficer 8. Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego, dając się ostro we znaki bolszewikom w 1920 r. Wojownicza natura Osiecimskiego-Czapskiego świetnie sprawdzała się w zmaganiach z żywiołem wody. Jako zawodnik WTW zdobył dwukrotnie tytuł mistrza Polski w skiffie (1924, 1925) oraz w dwójce podwójnej z Jerzym Lisieckim (1926).
Największym powodem do dumy stał się dla Andrzeja sukces odniesiony w Pradze. Wówczas to niespodziewanie wywalczył brąz w jedynkach, pozostawiając w tyle najlepszych skiffistów Czechosłowacji, Francji i Hiszpanii. Wyścig trzymał w napięciu aż do końca. Wysłannik „Stadjonu” relacjonował: Przez paręset metrów Osiecimski prowadził, jednak już na 500 m Holender Pieters wyszedł na pierwsze miejsce. Na kilometrze na drugim miejscu znalazł się Szwajcar [Josef Schneider]. Od tej chwili walka między nim i Osiecimskim była bardzo ostra […]. To, że tak poważnie zagrażał takiej gwieździe wioślarstwa jak Schneider, było ogólną niespodzianką, i słusznie uważane było przez Czechów za wielki sukces polskiego wioślarstwa19. W ten sposób Osiecimski-Czapski został pierwszym polskim medalistą mistrzostw Europy w wioślarstwie. Do historii polskiego sportu przeszedł moment, gdy staje na podium zwycięzców. Na maszt wciągają po raz pierwszy polską flagę narodową, orkiestra gra Mazurka Dąbrowskiego20.
Bydgoscy rycerze wiosła w Amsterdamie
W połowie sierpnia 1928 r. do kraju zaczęły napływać oszałamiające wieści z igrzysk olimpijskich w Amsterdamie. Upojeni sukcesami Polaków dziennikarze „Przeglądu Sportowego” rozpisywali się szeroko o tym, że biało-amarantowy sztandar Polski oglądał stadion […]. Echo Mazurka Dąbrowskiego granego w dalekim Amsterdamie odezwało się potężnym echem w sercu każdego Polaka i wzbudziło niekłamany potężny entuzjazm w całym kraju21.
Piątka polskich wioślarzy z szeregów Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego (BTW) – Franciszek Bronikowski, Leon Birkholz, Bernard Ormanowski, Edmund Jankowski i sternik Bolesław Drewek – niespodziewanie odniosła sukces na oczach świata. Wystartowali na regatach w niezwykle wąskim kanale Sloten, który był w stanie pomieścić jedynie dwie rywalizujące ze sobą łodzie. Polacy znakomicie spisali się w przedbiegach: najpierw pokonali Japończyków, potem dali radę Francuzom, a na koniec wyeliminowali z gry Belgów. Tym samym wywalczyli sobie finał – mieli za sobą trzy zwycięstwa, a ich konkurenci, Szwajcarzy i Włosi, po dwa. Bez dalszej rozgrywki Polacy mieli stoczyć wodny pojedynek o złoto z drużyną zwycięzców. Stało się jednak zupełnie inaczej, i to na niekorzyść biało-czerwonych.
Dzień przed finałem, w którym nasi reprezentanci mieli wziąć udział, komitet regat skierował do nich wniosek, by zmierzyli się w dodatkowym biegu ze Szwajcarami – wyjaśnia tę skomplikowaną sytuację Sebastian Warzecha. Argumentowano to „duchem sportu” i zachęcano Polaków, by postąpili właśnie w zgodzie z nim. Jerzy Loth, który szefował polskiej reprezentacji olimpijskiej, wyraził na to zgodę. Honorowo, wiadomo. […] Szwajcarzy o możliwym dodatkowym biegu wiedzieli dużo wcześniej i się do niego przygotowywali. Polacy dowiedzieli się za to z małym wyprzedzeniem22.
Rycerska decyzja o przystąpieniu do rywalizacji, która wiązała się z rezygnacją z pewnego już srebrnego medalu, była odważna i ryzykowna. Mimo wszystko Polacy stanęli w szranki ze Szwajcarią. Do 1250 m prowadzili, po czym zaczęli słabnąć. W efekcie przegrali z rywalami o pięć sekund, co zapewniło im brąz – pierwszy w historii polskiego wioślarstwa medal olimpijski. Jego zdobywcy związani byli z Bydgoszczą, gdzie naówczas „biło serce polskiego wioślarstwa”23.
W drużynie Polaków, która w czasie igrzysk olimpijskich w Amsterdamie znalazła się na podium, był Leon Birkholz (1904–1968)24, bankowiec z zawodu i wioślarz z zamiłowania. Złota epoka sportowa w jego biografii to wiele sukcesów – czterokrotnie zdobył tytuł mistrza Polski, wywalczył osiem srebrnych i dwa brązowe medale podczas mistrzostw kraju, a na arenie wioślarskich rozgrywek Starego Kontynentu dwa razy sięgnął po brąz. W BTW nazywano go „połykaczem kilometrów”, bo corocznie zdobywał pierwszą nagrodę dla zawodnika, któremu w sezonie udało się pokonać największą liczbę kilometrów (w 1925 r. przewiosłował 5368 km, a dwa lata później już 6325)25. Dbał o zdrowie, rzucił palenie, wyjeżdżał chętnie w góry na narty, miał też własną łódź wiosłową i rower wyścigowy, na którym pędził do Więcborka, pokonując w dwie strony ok. 110 km. We wrześniu 1939 r. Birkholz dostał się do niemieckiej niewoli i był więziony w obozie jenieckim w Radomiu. Po wojnie odmówił wstąpienia do partii komunistycznej, a jego żonę oskarżono o szpiegostwo. Pod koniec życia, wypełnionego nieustanną tułaczką za pracą i chlebem, zdecydował się poświęcić Bogu i złożyć śluby zakonne.
Wojny nie przeżył Edmund Jankowski (1903–1939)26, dyrektor fabryki rowerów w Bydgoszczy, który za swój sportowy cel obrał walkę z prądem wodnym, czasem i rywalami. Do jego największych osiągnięć należały brązowy medal na mistrzostwach Europy w Bydgoszczy w 1929 r., dwukrotny tytuł mistrza Polski w czwórce bez sternika, a także wicemistrzostwo kraju w rywalizacji ósemek i czwórek ze sternikiem. Uwielbiał również jazdę na łyżwach. Pełnił ponadto funkcję kierownika sekcji sportów zimowych BTW. W czasie wojny obronnej 1939 r. w stopniu porucznika rezerwy piechoty bił się mężnie nad Bzurą i w Puszczy Kampinoskiej oraz brał udział w walkach o Warszawę. Poszukiwany przez Gestapo za działalność w Polskim Związku Zachodnim, został schwytany w Bydgoszczy i rozstrzelany 1 listopada 1939 r. w fordońskiej „Dolinie Śmierci”.
Bardziej poszczęściło się natomiast Bernardowi Ormanowskiemu (1907–1984)27, który przyszedł na świat w Lipinkach nad Wisłą i jako „urodzony nad wodą” związał swój los z wioślarstwem. W barwach BTW czterokrotnie wywalczył tytuł mistrza Polski w ósemce i czwórce bez sternika i tyle samo razy zdobył wicemistrzostwo kraju. Odbył też służbę wojskową we flocie rzecznej Marynarki Wojennej w Świeciu. Po wojnie nie mógł rozstać się z wiosłem i został trenerem w swym dawnym klubie.
Sztuce władania wiosłem poświęcił się Franciszek Bronikowski (1907–1964)28, który jeszcze po wojnie, w 1946 r., potrafił sięgnąć po złoty medal w mistrzostwach Polski, ścigając się w dwójce ze sternikiem. Gdy zamilkły działa, realizował się w pracy społecznej jako trener, sędzia, organizator imprez sportowych i działacz PZTW. Dobrze pamiętano o jego chlubnej karcie w dziejach międzywojennego wioślarstwa – o tym, że był dwukrotnym mistrzem Polski i czterokrotnym wicemistrzem kraju, posiadaczem brązowych medali z mistrzostw Europy w Lucernie (1926) i Bydgoszczy (1929). Niewielu zaś wiedziało o tym, że we wrześniu 1939 r. Bronikowski stanął w obronie Warszawy, a w czasie okupacji działał w ruchu oporu. Jego wnuk Adam także został wioślarzem i tak jak dziadek wyruszył na igrzyska olimpijskie. Swoich sił próbował w Sydney (2000) i Atenach (2004). W Sewilli w 2002 r. wywalczył tytuł wicemistrza świata w czwórkach podwójnych.
Wymieniając olimpijczyków z Amsterdamu, nie wolno zapomnieć o sterniku, bez którego polska osada nie zdobyłaby olimpijskiego medalu. Był nim Bolesław Drewek (1903–1972)29. I on walczył podczas II wojny światowej. W 1944 r. został wywieziony na roboty do Niemiec, lecz po wojnie powrócił do kraju, podjął pracę w Narodowym Banku Polskim i jednocześnie został prezesem gdańskiego Okręgowego Związku Towarzystw Wioślarskich.
Dla wszystkich tych pięciu wioślarzy, których żywiołami były duch rywalizacji i żądza zwycięstw, największym sportowym trofeum okazał się olimpijski brąz przywieziony z Amsterdamu. Najwyższą wartością był zaś honor Polaka, którego dzielnie bronili zarówno w czasie wojny, jak i w okresie pokoju, jako żołnierze i sportowcy.
Poznańskie wiosła. Jan Krenz-Mikołajczak i Henryk Budziński
Na mistrzostwa Europy w belgijskim Liège (1930) ściągnęły całe rzesze entuzjastów wioślarstwa, dla których polem walki stały się wezbrane po wielotygodniowych deszczach nurty rzeki Mozy. Dmący wiatr i rwący prąd nie wystraszyły doborowego duetu poszukiwaczy ekstremalnych wrażeń – Jana Krenza-Mikołajczaka (1907–2002)30 i Henryka Budzińskiego (1904–1983)31, którzy postanowili spróbować swoich sił w rywalizacji dwójek bez sternika. Mieli już za sobą udany występ podczas mistrzostw Starego Kontynentu organizowanych rok wcześniej w Bydgoszczy. Polska była wówczas gospodarzem, a Krenz-Mikołajczak i Budziński wywalczyli srebro. Od tego czasu ich apetyt na najwyższe trofeum rósł z każdą chwilą.
Dwójkę partnerów sportowych i serdecznych przyjaciół łączyło wiele. Obaj byli związani z Poznaniem, obaj realizowali się jako technicy budowlani i obaj mimo skromnych warunków fizycznych (ważyli nieco ponad 60 kg, Jan mierzył 172 cm wzrostu, Henryk 2 cm mniej) stali się gigantami polskiego wioślarstwa. Obaj też okazali się godnymi reprezentantami wielkopolskiego KW04 Poznań, który przez długi czas uchodził za lidera kraju w sztuce wioślarskiej32. Krenz-Mikołajczak był dziewięciokrotnym mistrzem Polski, jego współtowarzysz Budziński – ośmiokrotnym. Obaj zdobyli drużynowo trzy medale na mistrzostwach Europy i razem wystartowali na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles w 1932 r.
W Liège udało im się wywalczyć złoto i chlubny tytuł mistrzów Starego Kontynentu. Rok później wraz z Kazimierzem Nowakowskim i Zbigniewem Kasprzakiem, jako czwórka bez sternika, zdobyli wicemistrzostwo Europy w Paryżu. Zgrany wioślarski duet rozdzieliła dopiero wojna.
W 1943 r. Krenz-Mikołajczak został wywieziony przez Niemców na teren budowy ich linii obrony Witebsk–Orsza–Smoleńsk, a potem, podczas odwrotu przez Prusy Wschodnie, czerwonoarmiści schwytali go i uwięzili w obozie pracy pod Leningradem. Zdołał jednak uciec z jenieckiego transportu i powrócić do rodzinnego Poznania, by po wojnie zaangażować się w odbudowę nie tylko swojego ukochanego miasta, lecz także Leszna, Jarocina i Katowic. Równocześnie powrócił do wioślarstwa – trenował w swoim dawnym klubie młodych adeptów tej dyscypliny i nie rezygnował z wypraw górskich oraz wioślarskich. Mając 70 lat, wspinał się z synem na Żółtą Turnię w Tatrach, zbliżając się do dziewięćdziesiątki (w łodzi jako szlakowy) popłynął wraz z kolegami parę kilometrów Wartą33.
Z kolei Budziński we wrześniu 1939 r. walczył na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej, pełniąc służbę sierżanta kompanii sanitarnej. Jego los miał się rozstrzygnąć w Zdołbunowie na Wołyniu, gdzie dostał się do sowieckiej niewoli. Tam właśnie dokonywano wstępnej selekcji jeńców. Oficerów kierowano na prawo i wysyłano do Kozielska, Starobielska bądź Ostaszkowa, a stamtąd do dołów śmierci w wyznaczonych miejscach. Szeregowcom zaś kazano iść na lewo, co było równoznaczne z ocaleniem życia. Budzińskiemu udało się przejść na tę drugą stronę, choć nie było to zgodne z jego dystynkcjami. Potem w ramach wymiany jeńców przekazano go Niemcom. Po czterech latach niewoli, w styczniu 1944 r., podjął próbę ucieczki. Przedostał się do Poznania, gdzie mógł liczyć na pomoc przyjaciół – ludzi sportu, w tym w szczególności wioślarza Witalisa Leporowskiego, który ukrył zbiega pod węglem w parowozowni pociągu pędzącego do Warszawy. W stolicy ocalony Henryk ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem Józef Kobylański. Wziął udział w Powstaniu Warszawskim jako ochotnik34. Po wojnie zamieszkał najpierw w Gdańsku, następnie w Szczecinie, gdzie pracował jako technik budowlany przy odbudowie stoczni.
Los Angeles – obrona honoru Polski na oczach świata
Na igrzyska olimpijskie w Los Angeles w 1932 r. polscy wioślarze pojechali świadomi swej rangi i pełni wiary we własne siły. Do śmiałego spojrzenia w przyszłość, do dumnego obnoszenia między obcymi polskiego orła na piersiach upoważnia ich nader zaszczytna tradycja polskiego wioślarstwa35 – podsycali nadzieje na medal redaktorzy „Sportu Wodnego”. Wiedzieli dobrze o tym, że trzeba mieć prócz siły w garści i przemyślanej sprawności we władaniu wiosłem – poczucie tej własnej mocy […] dającej rękojmię godnego bronienia honoru Polski na oczach całego świata36.
Na największe międzynarodowe święto sportu wyprawiono z Polski tylko 20 zawodników – lekkoatletów, szermierzy i wioślarzy. Ze względu na astronomiczne koszty podróży i pobytu w Stanach Zjednoczonych za ocean zdecydowano się wysłać jedynie najlepszych37. Polscy mistrzowie wiosła nie zawiedli pokładanych w nich nadziei: wystartowali w trzech konkurencjach i w każdej z nich wywalczyli medal.
W olimpijskiej osadzie Polaków wyróżniał się swą potężną posturą warszawiak Janusz Ślązak (1907–1985): muskularnej budowy olbrzym o kształtach greckiego boga, zawsze dowcipny, zawsze gotów do kawałów, czasem może rubaszny, ale w każdym calu solidny38. Stworzony do uprawiania sportu, z zapałem oddawał się wioślarstwu w stołecznym klubie Wisła, potem w AZS i WTW. Jednocześnie studiował w Wyższej Szkole Handlowej i na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. Był wirtuozem sztuki wioślarskiej, czemu dał dowód jako pięciokrotny mistrz Polski, zdobywca dwóch srebrnych i czterech brązowych medali w krajowej rywalizacji, a także trzykrotny olimpijczyk i srebrny medalista mistrzostw Europy w Budapeszcie w 1933 r.
Jego przeciwieństwem był liczący zaledwie 150 cm wzrostu i 49 kg wagi Jerzy Skolimowski (1907–1985)39. „Mały Rycerz” polskiej osady okazał się znakomitym sternikiem. Swoją przygodę z wioślarstwem rozpoczął podczas studiów w warszawskim AZS. W uprawianej dyscyplinie był profesjonalistą, budził uznanie refleksem, zdecydowaniem i ogromnym zaangażowaniem40. Został dwukrotnym wicemistrzem Polski w czwórkach i trzykrotnym w ósemkach, w 1933 r. podczas mistrzostw Europy w Budapeszcie wywalczył srebro w dwójce ze sternikiem, wreszcie stał się zdobywcą dwóch medali olimpijskich (1932). Jednocześnie realizował się na polu architektury, nowoczesnej grafiki użytkowej i plakatu. Należał do zespołu, który projektował wnętrza słynnych polskich transatlantyków MS Piłsudski i MS Batory. Sam stworzył projekt górnej stacji kolejki linowej w Krynicy. W konkursie na plakat dla przemysłu cukrowniczego „Cukier krzepi” zdobył drugą nagrodę. Współtworzył też wizję przestrzenną Pawilonu Polskiego na światową wystawę w Nowym Jorku.
Do AZS należał także Stanisław Urban (1907–1940)41, przezywany przez kolegów „Bulwą” z racji wilczego apetytu. Urodził się w Warszawie, był handlowcem z zawodu, a wioślarzem z wyboru. Początki swojej kariery sportowej związał z Kołem Wioślarzy Warszawskich (późniejszym Klubem Wioślarskim Wisła), po czym trenował zapamiętale w szeregach AZS Warszawa i wśród „wodniaków” WTW. Był olimpijczykiem z Amsterdamu (1928), dwukrotnym wicemistrzem kraju i czterokrotnym brązowym medalistą mistrzostw Polski. Stalowe nerwy, niezwykła ambicja, kolosalna siła i wytrzymałość stanowiły jego największe atuty. Taki człowiek musiał stać się siłą napędową polskiej osady olimpijskiej.
Cztery lata młodszy od kolegów Jerzy Braun (1911–1968)42 to jeden z najbardziej utalentowanych polskich wioślarzy – 13 razy zdobył tytuł mistrza Polski, a czterokrotnie osiągnął wicemistrzostwo. Jego rodzinnym miastem była Bydgoszcz i właśnie tam zrodziło się u niego niesłabnące zainteresowanie wioślarstwem. Pierwsze szlify w tej dyscyplinie zdobywał w Gimnazjalnym Towarzystwie Wioślarskim „Wisła”, potem reprezentował barwy BTW i WTW.
Polskiego sukcesu w Mieście Aniołów nie byłoby zapewne bez Edwarda Kobylińskiego (1908–1992)43, który, choć urodził się w Warszawie, miał kieleckie korzenie i legitymował się szlacheckim rodowodem. Od dziecięcych lat uwielbiał sport i miał zadatki na lekkoatletę, ale – jak sam mówił – nie lubił samotności. Wybrał więc łódź wioślarską i wysiłek drużynowy. W barwach warszawskiego AZS i WTW 12 razy wywalczył tytuł mistrza Polski. Rozpoczął też studia na Politechnice Warszawskiej, przerwał je jednak i zdecydował się na pracę w rodzinnej fabryce czekolady.
Tej niezrównanej piątce wioślarzy udało się stworzyć doskonały organizm sportowy. Już w półfinale pokonali rywali ze Stanów Zjednoczonych i Japonii, kończąc swój bieg „pięknym finiszem o ¾ długości przed USA”44. Trzy dni później, bojowo nastawieni, wystartowali w finale czwórek ze sternikiem, stając do walki o złoto z Włochami, Niemcami i Nowozelandczykami.
Oto na czoło wysunęli się Włosi. Czwórka polska, wyruszywszy źle ze startu, znajdowała się aż do tej chwili na czwartym miejscu za Nową Zelandią – relacjonowano w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. Począwszy od 500 m, osady niemiecka i polska przyspieszają tempo, dzięki czemu Niemcy zbliżają się do Włochów na jedną długość, zaś Polska wyprzedza Nową Zelandię, a później nawet wysuwa się na drugie miejsce tuż za osadą włoską. Na 1400 m Niemcy wspaniałym zrywem mijają znów Polskę i zbliżają się o ¾ długości do osady włoskiej45. Polakom przypada zatem w udziale olimpijski brąz.
Nie zdążywszy się nim nacieszyć, Braun, Ślązak i Skolimowski stanęli do następnej konkurencji – wyścigu dwójek ze sternikiem. Rywalizacja była zaciekła i lepsi od Polaków okazali się jedynie gospodarze. Biało-czerwoni o 10 sekund wyprzedzili Francuzów, a nad Brazylijczykami uzyskali 20-sekundową przewagę. Srebrny medal olimpijski trafił w ich ręce.
Na igrzyskach zatryumfowali też starzy mistrzowie z wielkopolskiego KW04 Poznań – Budziński i Krenz-Mikołajczak. W rywalizacji dwójek bez sternika zmierzyli się z Nową Zelandią, Holandią i Anglią – i sięgnęli po brąz, który „w kraju został uznany za niespodziankę i był przyjęty z ogromnym entuzjazmem”46.
Mistrzowie z Los Angeles bronili honoru Polski nie tylko na olimpijskiej arenie wioślarskiej, lecz także na polach bitewnych II wojny światowej. Edward Kobyliński jako żołnierz 36. Pułku Piechoty walczył pod Wieluniem, Piotrkowem Trybunalskim i Łaskiem, a potem w szeregach 44. Pułku Piechoty bił się pod Chełmem, Zamościem i Tarnawatką. Wojenną epopeję wrześniową zakończył pod rozkazami gen. Franciszka Kleeberga w rejonie Woli Gułowskiej.
Równie dzielnie stawiał opór niemieckiej nawale Janusz Ślązak – ppor. saper, żołnierz armii „Modlin”, po klęsce wrześniowej więzień obozu jenieckiego w Woldenbergu.
Z kolei plut. pchor. Jerzy Braun przedarł się na Bliski Wschód, by móc walczyć z wrogami Polski jako dowódca łączności 3. Batalionu Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (od maja 1942 r. służył w 3. Dywizjonie Strzelców Karpackich)47. Wielkim męstwem musiał wzbudzać strach u wroga w czasie obrony Tobruku i krwawych walk pod Monte Cassino, Ankoną i Bolonią. Dwukrotnie ranny, nie opuścił placu boju. Za wojenne wyczyny dwa razy odznaczono go Krzyżem Walecznych.
Pod Tobrukiem Braun mógł spotkać swego serdecznego przyjaciela i wioślarskiego kompana Jerzego Skolimowskiego, także żołnierza Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Ten przedostał się przez Węgry i Rumunię do Francji, by tam w 1940 r. wstąpić do Wojska Polskiego w Bressuire. Brał udział w walkach 2. Dywizji Armii Polskiej w Wogezach, za co otrzymał Krzyż Virtuti Militari. Ze Szwajcarii, gdzie został internowany, uciekł do Palestyny i po wstąpieniu do Brygady Strzelców Karpackich odbył wraz z nią kampanię afrykańską. W 1943 r. Skolimowski podjął się tajnej misji na Bałkanach jako współpracownik angielskiego wywiadu wojskowego – Secret Intelligence Service. Zrzucony na terytorium Grecji, objął placówkę operacyjną „Deen”, by przygotowywać lądowanie brytyjskiej Drugiej Brygady Spadochronowej w rejonie Lianokladi. Doprowadził też do dezercji ok. 120 Polaków ze statków niemieckich w porcie Valos. Najważniejszym zaś jego zadaniem było zorganizowanie sieci nadajników radiowych, które miały naprowadzić aliantów na cele niemieckie w Grecji. Wypełniwszy tę misję, Skolimowski otrzymał w 1945 r. Medal Królowej za Odwagę. Wraz z architektem Wacławem Hryniewiczem zaprojektował cmentarz polskich żołnierzy na Monte Cassino z pamiętną inskrypcją, wykutą w kamieniu: „Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”48.
Najgorszy los spotkał w czasie wojny Stanisława Urbana. We wrześniu 1939 r. walczył on w obronie Niepodległej w stopniu podporucznika rezerwy. Wzięty do niewoli przez Sowietów, został uwięziony w obozie jenieckim w Kozielsku. Zginął w Katyniu w 1940 r., choć jego nazwisko nie figuruje na sowieckich listach śmierci.
Nieprawdopodobne staje się prawdziwe! Roger Verey i Jerzy Ustupski
18 sierpnia 1935 r. na torze regatowym w berlińskiej dzielnicy Grünau giganci europejskiego wioślarstwa walczyli o złoto mistrzostw Starego Kontynentu. Na pierwszy ogień poszły wioślarskie jedynki. Rywali było sześciu, wśród nich Polak Roger Verey (1912–2000)49, nazywany powszechnie „Rożkiem”. Ten potężnie zbudowany mężczyzna urodził się w Lozannie jako syn Węgra i Polki. Po tragicznej śmierci ojca, zdolnego prawnika Rolanda, Roger przeprowadził się wraz z matką w 1929 r. do Polski. Jego domem stał się Kraków, a ukochanym miejscem – nadwiślańska przystań klubu AZS. Mistrzostwo kraju zdobył 22 razy, w tym 14 w jedynkach i 8 w dwójkach podwójnych. W 1932 r. na mistrzostwach Europy w Belgradzie sięgnął po brąz, a w 1933 r. w Budapeszcie, rodzinnym mieście ojca – po złoto. W 1934 r. w Lucernie przypadło mu z kolei w udziale srebro.
Rok później, na mistrzostwach Europy w Grünau Verey wysunął się na prowadzenie i po zaciętej walce ze Szwajcarem Eugenem Studachem jako pierwszy dotarł na metę. Złoty medal należał do niego! Wyczerpany do granic, ledwo stał na nogach. W niecałą godzinę później, pokrzepiwszy się nieco słodką herbatą, pomarańczami i keksem, był już gotów na kolejny pojedynek o medal. Tym razem wystartował w dwójce razem z wiernym kompanem Jerzym Ustupskim (1911–2004), wioślarzem krakowskiego AZS. W wyścigu prowadzili Niemcy – Ralf Ritter i Hubert Remagen. Nagle nieprawdopodobne staje się prawdziwe! Verey wykrzywia twarz, rzuca się do finiszu, pociąga za sobą Ustupskiego. Łódź Polaków zdaje się mieć skrzydła. Olbrzymie tłumy oniemiały! […] W piorunującym tempie dochodzi łódź polska Niemców, mija ich i na mecie [ma] pół długości przewagi. […] Polacy szaleją z radości, ledwo mogą ze spokojem wysłuchać jeszcze raz hymnu narodowego. Duma rozpiera piersi. Wszyscy biegną do triumfatorów, gratulują, obcałowują ich, wynoszą na ramiona50.
W 1936 r. Verey i Ustupski mieli zasiąść do wioseł na tym samym torze podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie, lecz fortuna się od nich odwróciła. Przed startem Ustupski był w złej kondycji: przeziębił się, gorączkował, opadł z sił. W tej sytuacji Verey musiał płynąć za dwóch, by mogli przejść do finału. Udało się, ale ogromnym kosztem – na mecie Roger padł zemdlony, a wyczerpany do granic Jurek cucił go wodą. Verey znalazł w sobie siłę tytana, by wsiąść znów do skiffu i ruszyć do walki o finał w jedynkach. Wtedy to stała się rzecz niespodziewana: Na 1000 m – wspomina – zacząłem odczuwać silne bóle w okolicy żołądka, połączone z równoczesnym osłabieniem. Nie poddając się słabości, wiosłowałem dalej… Ból stawał się jednak coraz bardziej dojmujący, ciemne płatki zaczynały mi latać przed oczyma. Wiosłowałem coraz słabiej, nie bardzo wiedząc, co się ze mną dzieje. Ostatnim błyskiem świadomości pomyślałem, by nie upaść do tyłu. Zemdlałem51. Szanse na złoty medal zostały zaprzepaszczone, lecz Verey się nie załamał. Uparty i nastawiony bojowo, nie chciał opuścić swego współtowarzysza wioślarskich zmagań i ostatecznie wystartował wraz z nim w finale dwójek, zdobywając brązowy medal olimpijski.
Gdy wojna wstrząsnęła światem, Verey i Ustupski na długi czas musieli zapomnieć o łodzi i wiosłach. We wrześniu 1939 r. obaj bezskutecznie próbowali dostać się do macierzystej jednostki wojskowej. W czasie okupacji Jerzy rozpoczął współpracę z akowskim podziemiem, co przypłacił aresztowaniem i osadzeniem w krakowskim więzieniu przy Montelupich. W czasie transportu kolejowego do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau udało mu się jednak uciec. Przez jakiś czas działał w partyzantce, po czym dostał się do Warszawy, gdzie jako żołnierz Armii Krajowej wziął udział w powstaniu 1944 r. Był radiotelegrafistą. Po kapitulacji stolicy uniknął losu jeńca wojennego – zbiegł Niemcom i przedostał się do Krakowa. Gdy wojna się skończyła, powrócił do swojej pierwszej życiowej pasji: narciarstwa. Zorganizował w Karkonoszach narciarskie mistrzostwa Polski we wszystkich konkurencjach. Jego życiową przystanią stało się Zakopane. W 1948 r. został burmistrzem stolicy Tatr i dyrektorem tamtejszego Ośrodka Sportowego. Realizował się jako taternik, ratownik i działacz licznych organizacji sportowych i turystycznych52.
Jego nieodłączny niegdyś kompan Roger Verey przeżył wojnę w Krakowie, zarabiając na chleb jako konduktor tramwajowy. W czasie okupacji Niemcy złożyli mu intratną propozycję, by trenował ich wioślarzy w kadrze narodowej. Verey kategorycznie odmówił. Gustaw Schäfer, mistrz olimpijski z Berlina w skiffie, a wtedy korespondent wojenny Luftwaffe […] miał go przekonywać: „Za 10 lat nie będzie Polaków […] Będzie tylko Rzesza”. Verey nie poszedł na współpracę, a kiedy 10 lat później podczas IO w Helsinkach spotkał Schäfera, wtedy trenera ekipy niemieckiej, miał mu powiedzieć: „No i co? Nie ma nas?”53.
Teodor Kocerka. Nieskazitelny styl
Nieskazitelny styl, długie mocne pociągnięcia wiosłem, […] sylwetka męska w każdym calu – należy Kocerka do wielkiej klasy mistrzów i Polska może sobie pochlebić, że szczyci się zawodnikiem tej miary, godnym spadkobiercą słynnego Vereya54. Tak o Teodorze Kocerce (1927–1999), skiffiście z Bydgoszczy, powojennej legendzie wioślarskiej, pisał korespondent belgijskiego „Les Sports” i francuskiej „L’Equipe”.
„Tojo”, jak żartobliwie go nazywano, cieszył się dużym poważaniem wśród kibiców i dziennikarzy. Jego dorobek sportowy był godny pozazdroszczenia. Aż 19 razy zdobył zaszczytny tytuł mistrza Polski – w jedynkach, dwójkach podwójnych, czwórkach ze sternikiem i ósemkach. Okazał się najszybszy w mistrzostwach Starego Kontynentu w Gandawie (1955), gdzie zwyciężył w pięknym stylu groźnych przeciwników z mistrzem olimpijskim Tiukałowem i mistrzem USA Kellym na czele55. Wielokrotnie pokazał klasę w wodnych bojach najlepszych wioślarzy Europy, zdobywając dwa srebrne medale – w Kopenhadze (1953) i Amsterdamie (1954) oraz dwa brązowe – w Bled (1956) i Mâcon (1959). Dwukrotnie wywalczył słynne Diamentowe Wiosła w prestiżowych regatach królewskich w Henley (1955, 1956). Dwa razy stanął też na najwyższym stopniu podium Światowego Festiwalu Młodzieży – w Berlinie (1951) i Warszawie (1955) – gdy okazał się niepokonany w jedynkach. Ponadto sięgnął po tytuł akademickiego mistrza świata w Budapeszcie (1949) i był czterokrotnym medalistą tej imprezy podczas międzynarodowych zmagań studentów (1949–1955).
Międzynarodową sławę Kocerka zyskał na igrzyskach olimpijskich w Helsinkach (1952) oraz w Rzymie (1960). Najbardziej dramatyczny przebieg miała dla niego rywalizacja w stolicy Finlandii, gdy w przedbiegach przyszło mu stoczyć pojedynek z Amerykaninem Johnem B. Kellym juniorem – zdobywcą brązowego medalu olimpijskiego w Melbourne (1956).
Do startu w przedbiegu gotowała się czwórka wioślarzy: faworyt Kelly, Włoch Ugo Pifferi, Egipcjanin Hussein El-Alfy i Kocerka. Amerykanin od razu wyszedł na prowadzenie i prześcignął wszystkich; tuż za nim, i to zaledwie o sekundę później, przypłynął do mety „Tojo”. W półfinale natomiast Polakowi przyszło się zmierzyć z prawdziwymi asami sportu wioślarskiego – mistrzem olimpijskim Australijczykiem Mervynem Woodem, srebrnym medalistą olimpijskim Urugwajczykiem Eduardo Risso i sławą wioślarskiej Anglii Tonym Foxem. Tylko jeden z nich mógł wejść do finału, przegrani musieli walczyć w repasażach. Zwyciężył Fox, więc Kocerkę czekała dogrywka. Niestety los sprawił, że i tym razem nie uniknął decydującego starcia ze swym idolem… Kellym.
Co za pech i dziwny zbieg okoliczności – wspominał ten moment „Tojo”. Trafiłem po raz drugi na moje bożyszcze, na Kelly’ego. Ciężka przeprawa, bardzo ciężka, a tak bardzo chciałem być w olimpijskim finale. […] Ten bieg będę pamiętał całe życie. Był najtrudniejszy w mojej karierze i najdramatyczniejszy. Tempo było od startu wściekłe. Stawka ogromna – finał olimpijski. […] Prowadziłem minimalnie. Prawie każde pociągnięcie wiosłami dawało przewagę raz mnie, raz Amerykanowi. Szliśmy łeb w łeb. Na półmetku Kelly’emu udało się idealnie wyrównać, a ja miałem chwile załamania. Kilka mocnych pociągnięć i znów moja minimalna przewaga. Do dziś nie wiem, skąd się brały siły. 500 metrów przed metą Kelly rozpoczął finisz, a mnie się wydawało, że nie dam już rady […]. Ale zaciskałem zęby i wiedziałem, że z przeciwnikiem także zaczną się dziać takie różne dziwne rzeczy. Znów było równo, znów łeb w łeb i tuż przed metą moje silniejsze uderzenie. Wyczerpany opadłem na wiosła… Na wynik czekaliśmy 40 minut. Okrutni sędziowie… Najpierw ogłoszono moje zwycięstwo, potem cofnięto tę decyzję i wywoływano fotografię z finiszu. Dramatyczne były to chwile. Wreszcie dowiedziałem się, że zwyciężyłem różnicą 1/10 sekundy56.
W Helsinkach Kocerka zdobył brązowy medal olimpijski, kolejny – w tym samym kolorze – przywiózł z igrzysk olimpijskich w Rzymie (1960). Jego spektakularne sukcesy osiągnięte w latach 50. oraz godna naśladowania postawa moralna sprawiły, że jako jedyny wioślarz znalazł się w zaszczytnym gronie 20 najwybitniejszych sportowców XX stulecia.
Czesława Kościańska i Małgorzata Dłużewska. Srebrne damy polskiego wioślarstwa
W nocy z 25 na 26 lipca 1980 r. 21-letnia Czesława Kościańska (ur. 1959)57 i rok starsza Małgorzata Dłużewska (ur. 1958)58 długo nie mogły zmrużyć oka w jednym z moskiewskich drapaczy chmur. Nazajutrz miały się zmierzyć ze światową czołówką wioślarską w wyścigu po złoty medal olimpijski. Rano wysłuchały jeszcze słów trenera Ryszarda Kocha – tłumaczył im, że na te trzy i pół minuty, które popłyną, pracowały cztery lata i że liczy się tylko ten start, ważniejszy niż mistrzostwa świata, niż wszystko, co do tej pory je spotkało59.
Z początku Polki płynęły jako trzecie, za reprezentantkami NRD i Rumunii, walcząc z silnym wiatrem, który raz po raz spychał łódkę na bok. Zahaczywszy dwukrotnie o boję, spadły na czwartą pozycję, ale większego pecha miały Rosjanki – po rozbiciu wiosła odpadły z zawodów. Na 750. metrze Czesia krzyczy „podnosimy”. Wtedy to zaczęłyśmy wszystkich wyprzedzać, dogoniłyśmy też NRD – wspominała Dłużewska. Tylko linia mety przeszkodziła nam w zdobyciu olimpijskiego złota. Gdyby tak można było jeszcze choć raz pociągnąć wiosłem, byłybyśmy złote. Wpadamy na metę, przed oczami biała ściana ze zmęczenia, nie wiemy, które jesteśmy. Przegrywamy złoto z NRD o 0,46 sekundy […] Noc przed startem w finale miałam sen, że sędzia stoi na brzegu i pokazuje w naszą stronę, że jesteśmy drugie. Dokładnie to samo zobaczyłam po wyścigu60.
Największą brawurą wykazały się 300 m przed metą, wiosłując z prędkością 36 uderzeń na minutę. Ostatnie 250 m pokonały w rekordowym tempie, płynąc szybciej niż zwyciężczynie z NRD. Po zawodach powiedzą, że niósł je doping kibiców, którzy by schronić się przed deszczem, przykryli trybuny czarnymi i czerwonymi parasolami61.
Olimpijski sukces wioślarki zawdzięczały tytanicznej pracy. W duecie zaczęły trenować na początku 1978 r. Różniło je prawie wszystko – wzrost, waga, sylwetka, technika wiosłowania, a nawet charakter. Czesia to żywioł – szybka, energiczna i w gorącej wodzie kąpana, Małgosia – spokojniejsza, cierpliwsza, nieco nieśmiała. Pierwsza – silna, o mocnej budowie, bardziej krępa, druga – wyższa, szczuplejsza, wydaje się przy niej filigranowa i krucha. Byłyśmy bardzo różne, ale miałyśmy wspólną cechę – wolę walki i silną psychikę – wyjaśniała Kościańska. To wystarczyło, by przejść trudne początki, kiedy to słyszałyśmy opinie innych, że „to dziwne, że ta łódka w ogóle nam płynie” i właściwie wszystko było źle62. Trener Krzysztof Marek łapał się za głowę i walił rękami w motorówkę podczas ich pierwszych wspólnych treningów, gdy „walczyły same ze sobą, z wodą i z łodzią”63, a jedynki wioślarskie bez problemu wyprzedzały tę niezdarnie sunącą po wodzie dwójkę bez sternika. Dziewczęta nie dały jednak za wygraną i po czterech tygodniach wypełnionych niemal nadludzkim wysiłkiem opanowały technikę
władania wiosłem w parze na tyle, że ich debiutancki start w mistrzostwach Polski zakończył się zwycięstwem. Po nim zaś przyszły kolejne tryumfy – trzecie miejsce na międzynarodowych regatach w Wilnie oraz pierwsze i trzecie na zawodach o takiej samej randze w Wałczu. Trener Marek od początku wierzył w siłę dziewczęcego teamu, przekonany, że ta para z wielką determinacją dąży do celu64. On właśnie był ojcem ich sukcesu. Z utalentowanych sportsmenek stworzył niemającą sobie równych drużynę, która z czasem przerodziła się w awangardę polskiego wioślarstwa lat 70. i 80. Siłą napędową była Małgorzata, a Czesława, sterując i nadając tempo jako szlakowa, stała się „mózgiem i strategiem” ich duetu. Doskonale zgrane i współdziałające, mówiły o sobie, że są w łódce jak dwie ręce jednego człowieka65.
Rok przed igrzyskami Kościańska i Dłużewska zdobyły brązowy medal na mistrzostwach świata w Jugosławii, w 1982 r. – srebrny w Lucernie.
Brązowa czwórka ze sternikiem
Na igrzyska w Moskwie wysłano żądną zwycięstwa piątkę polskich wioślarzy: Ryszarda Stadniuka, Grzegorza Stellaka, Adama Tomasiaka, Grzegorza Nowaka i Ryszarda Kubiaka. Im też pisany był laur olimpijski.
Droga do brązowego medalu okazała się jednak długa i mozolna. Ryszard Stadniuk (ur. 1951)66 i Grzegorz Stellak (ur. 1951)67, dwaj serdeczni przyjaciele, od dawna tworzyli zgrany duet na wodzie. Pierwszy z nich, student Wydziału Maszyn i Okrętów Politechniki Szczecińskiej, przyszły magister inżynier mechaniki, staczał już wodne boje w barwach SKS Czarni Szczecin. Miał 197 cm wzrostu i ważył 96 kg. Swoją sportową przygodę rozpoczął w kajaku, następnie ścigał się w łodzi wioślarskiej. Stellak zaś, technik elektryk z wykształcenia, mocny, silny, urodzony optymista z wielkim poczuciem humoru68, trenował zacięcie jako zawodnik PTW (Budowlani) Płock i Zawiszy Bydgoszcz. Podczas mistrzostw świata w Nottingham w 1975 r. wywalczyli razem srebrny medal w dwójce ze sternikiem, Ryszardem Kubiakiem. Wtedy wydawało się, że olimpijskie trofeum, jakie mogliby zdobyć wspólnie za rok w Montrealu, jest na wyciągnięcie ręki. Los jednak okazał się nieubłagany: Grzegorz zaraził się żółtaczką i zamiast walki o medal czekała go walka z chorobą. Ryszard dopingował przyjaciela i czekał cierpliwie na jego powrót do zdrowia, odmawiając startu z innym zawodnikiem. Ostatecznie Stellakowi udało się wrócić do dawnej kondycji i wioślarze polecieli do Montrealu. Na torze rzeki św. Wawrzyńca żółtaczkowe pozostałości (silne zawroty głowy podczas maksymalnego wysiłku) połączyły się z przykrą falą, która wzmogła się wskutek podmuchów wiatru. Po minięciu mety padli z wyczerpania, ale w finale byli ostatni69.
Rekompensatą za straconą szansę stał się dla nich występ w Moskwie w 1980 r., tym razem w rozszerzonym składzie. Współtowarzyszami ich olimpijskich zmagań zostali koledzy z szeregów Polonii Poznań – technik samochodowy Adam Tomasiak (ur. 1953)70, mocarz sięgający 2 m i ważący 95 kg, oraz przewyższający go posturą i wagą (202 cm i 105 kg) Grzegorz Nowak (ur. 1954)71, nauczyciel wychowania fizycznego, człowiek ciepły, ale jednocześnie twardy, umiejący walczyć aż do końca. W 1978 r. obaj zdobyli brązowy medal na mistrzostwach świata w nowozelandzkim Karapiro.
Polscy wioślarze nie mogliby świętować sukcesu w stolicy ZSRS, gdyby nie doskonała praca sternika osady: Ryszarda Kubiaka (1950–2022)72 – był to 14-krotny mistrz Polski w dwójkach, czwórkach i ósemkach, a także dwukrotny mistrz świata, który zdobył srebro ze Stadniukiem i Stellakiem w Nottingham (1975) oraz brąz z Tomasiakiem i Nowakiem w Karapiro (1978). Wśród jego najcenniejszych trofeów znalazły się też Diamentowe Wiosła, Silver Goblets i Puchar Księcia Filipa. Od młodzieńczych lat Kubiak marzył, by zostać prawdziwym wioślarzem, ale nie pozwalał mu na to zbyt niski wzrost. Mierzył 170 cm i ważył 50 kg, a od połowy lat 60. poszukiwano nowych adeptów wioślarstwa wśród dwumetrowców. Zawziął się jednak i został sternikiem – i to jednym z najlepszych w historii polskiego wioślarstwa73.
Kajetan Broniewski. Niespodzianka w Barcelonie
Kolejny ważny moment w dziejach polskiego wioślarstwa to rok 1992. Wówczas to, na igrzyskach olimpijskich w rozgrzanej słońcem i emocjami Barcelonie, w 32 dyscyplinach (286 konkurencjach) miało się zmierzyć 9956 sportowców (7010 mężczyzn i 2851 kobiet) z całego świata. Było wśród nich 205 reprezentantów Polski, w tym 15 mistrzów wiosła, którzy tworzyli 5 walecznych osad, gotowych stanąć w szranki z najpotężniejszymi rywalami o międzynarodowej sławie.
Na przełomie lipca i sierpnia jezioro Banyoles w północno-wschodniej Katalonii stało się areną wioślarskich zmagań olimpijskich. Biało-czerwona czwórka ze sternikiem – Tomasz Tomiak, Maciej Łasicki, Wojciech Jankowski, Jacek Streich i Michał Cieślak74 – ruszyła do boju o złoty laur, gotowa pokonać 11 konkurujących z nią łodzi. Pierwsi mety dobili jednak Rumuni (5:59,37), tuż za nimi Niemcy (6:00,34). Polacy nie dali się wyprzedzić Amerykanom i wywalczyli brąz, uzyskując świetny czas – 6:03,27, prawie 3 sekundy lepszy od rywali z USA (6:06,03)75.
Tego samego dnia do wyścigu jedynek stanął inny rycerz wiosła z Polski: pochodzący z Zabrza Kajetan Broniewski (ur. 1963)76, zawodnik warszawskiego AZS AWF, magister wychowania fizycznego. Rok wcześniej, na mistrzostwach świata w Wiedniu, sięgnął po brązowy medal w rywalizacji jedynek, a w San Diego zatryumfował jako zdobywca pucharu świata. Podczas barcelońskich igrzysk jego najgroźniejszym rywalem był najsłynniejszy wioślarz Niemiec – Thomas Lange, mistrz olimpijski z Seulu i mistrz świata z 1991 r., a do tego student medycyny, który w przyszłości zostanie chirurgiem plastycznym. W wyścigu finałowym Lange okazał się bezkonkurencyjny (6:51,40), srebro wywalczył Václav Chalupa z Czechosłowacji (6:52,93), a brąz zdobył Broniewski (6:56,82), który stoczył mrożący krew w żyłach pojedynek z Nowozelandczykiem Erikiem Verdonkiem. Przez pewien czas szli łeb w łeb, ale Kajetan, zmobilizowawszy siły, przyspieszył i wyprzedził rywala o niecałą sekundę, zapewniając sobie miejsce na podium.
Na szczyty Broniewski piął się przez wiele lat. Od piątego roku życia pływał wyczynowo i już jako dziecko osiągał znaczące sukcesy sportowe. W wieku 10 lat wygrywał z 12-latkami w zawodach krajowych. Wrota do prawdziwej kariery sportowej stanęły przed nim otworem, gdy wstąpił do klasy wioślarskiej w cieszącej się najwyższą renomą warszawskiej Szkole Podstawowej nr 54 przy ul. Afrykańskiej. Poziom nauczania był tam wysoki. Kładziono duży nacisk na wszechstronny rozwój fizyczny młodych ludzi. Zajęcia wychowania fizycznego odbywały się zawsze na dwóch ostatnich lekcjach i trwały przez dwie godziny zegarowe. Z tej placówki, jak wspomina Kajetan, wyszło wielu doskonałych zawodników, w tym Robert Sycz, dwukrotny mistrz olimpijski, i Kamila Skolimowska, najmłodsza mistrzyni olimpijska w dziejach polskiego sportu77. Broniewski miał wielki talent do wiosła, był pracowity i odznaczał się znakomitą wydolnością organizmu. W 1985 r., po przedwczesnej śmierci ojca, który jako pierwszy skierował go na sportową drogę, przerwał karierę wioślarską i poświęcił się prowadzeniu rodzinnego warsztatu elektromechanicznego. Niemniej tęsknił za wiosłami i po dwóch latach zdecydował się do nich powrócić. Po ośmiogodzinnym dniu pracy oddawał się samotnym treningom. Gdy został akademickim mistrzem Polski, postawił sobie poprzeczkę jeszcze wyżej: postanowił wystartować na igrzyskach olimpijskich w Seulu w 1988 r. Wielu przyjęło ten szaleńczy plan z niedowierzaniem. Kajetan mógł jednak liczyć na pomoc trenerów, Pawła Berka i Jerzego Brońca. O tym, że pojedzie do Korei Południowej, zdecydował jego udany występ w Lucernie.
W Seulu Broniewski po raz pierwszy doświadczył fenomenu olimpijskiej atmosfery. To coś niebywałego, bezprecedensowego: Wszyscy obecni w wiosce wspólnie celebrują każdy zdobyty medal olimpijski. Cała reprezentacja olimpijska tworzy jeden zespół, obok siebie przebywają sportowcy, którzy nigdy nie mają okazji się spotkać, ponieważ żyją w zupełnie oddzielnych sportowych światach. Taka sytuacja jest możliwa jedynie podczas igrzysk olimpijskich78.
Uprawianie sportu to dla wioślarza nie tylko zaciekła rywalizacja i wyścig po najwyższe trofeum, lecz także ogromna radość i poczucie szczęścia, towarzyszące aktowi mierzenia się z naturą i sobą samym; to zachłyśnięcie się wolnością i własną wewnętrzną siłą. Takie właśnie uczucia wywołują w Broniewskim zwłaszcza żywiołowe imprezy wioślarskie, na które jest zapraszany jako człowiek otwarty na świat i z łatwością nawiązujący kontakty z innymi.
Dwie z nich darzę szczególnym sentymentem – zdradza. Pierwsza to Charles Regatta w Bostonie. Wyścig rozgrywany jest między siedmioma mostami, które wybudował niegdyś sir Charles. Każdy most trzeba pokonać pod innym przęsłem, nie można o tym zapomnieć, bo pomyłka kosztuje czasową stratę. Startują setki łodzi, od jedynek po ósemki. Na brzegach dziesiątki tysięcy ludzi, w powietrzu setki helikopterów. Walka jest straszna, wszyscy się pchają. Poziom adrenaliny jest chyba wyższy niż podczas igrzysk. Dwa razy byłem drugi, cieszył się z tego Mike Vespoli, amerykański producent łodzi, na których pływałem. W Stanach Zjednoczonych najwyżej cenione są ósemki, ale u niego w wytwórni na honorowym miejscu wisi moje zdjęcie79.
Druga ulubiona impreza wioślarska Kajetana to Armada Cup. Po szwajcarskiej stronie Jeziora Bodeńskiego stają w niej ze sobą w szranki tysiące jedynek, ustawionych w rzędach po 25. W pierwszych szeregach do startu gotuje się elita wioślarska – medaliści igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, 20 mężczyzn i 5 kobiet. Pada strzał i wszyscy ruszają pełnym gazem, nie ma żadnych reguł, wszystko jest dozwolone, łącznie z zajeżdżaniem – opowiada z zapałem Broniewski. Łamią się wiosła, pękają burty, trzeba mieć oczy dookoła głowy80. Jemu udaje się wyprzedzić Langego, Chalupę, Jansona, ale ulega Peterowi Anthony’emu – mistrzowi olimpijskiemu w wyścigach dwójek. Takie chwile jak ta należą do najpiękniejszych w życiu wioślarza.
Robert Sycz i Tomasz Kucharski. Pierwsze olimpijskie złoto
Dwójka szczęśliwców, którzy stworzą najsłynniejszy duet wioślarski Polski i dwukrotnie zdobędą złoto olimpijskie – najpierw w Sydney (2000), a potem w Atenach (2004) – to warszawiak Robert Sycz81 i gorzowianin Tomasz Kucharski82. Połączeni nieoczekiwanie zrządzeniem losu, zdołali sięgnąć po najwyższe laury.
Gdy u kilkunastoletniego Roberta lekarze stwierdzili skrzywienie kręgosłupa, mama niemal natychmiast zaprowadziła go na zajęcia sportowe do słynnej warszawskiej podstawówki przy ul. Afrykańskiej, gdzie po raz pierwszy zetknął się z wioślarstwem. Zamiast specjalistycznych ćwiczeń korekcyjnych, otrzymał pierwszą dawkę suchej wioślarskiej zaprawy […] i po 11 latach został po raz pierwszy mistrzem świata83.
Kiedy 11-letni Tomek zgłosił się po raz pierwszy na zajęcia do gorzowskiej sekcji wioślarskiej AZS AWF, okazało się, że jest najniższy spośród wszystkich nowo przybyłych. Na początku został więc sternikiem w czwórce. Pracował sumiennie, najpierw pod czujnym okiem trenera Marka Kowalskiego, później pod pieczą znakomitego instruktora Mariana Henniga. Sukcesy przyszły szybko – pierwsze miejsce w mistrzostwach Polski młodzików w jedynkach (1989), zwycięstwo w Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży (1990, 1991), wreszcie mistrzostwo kraju juniorów młodszych w dwójkach podwójnych (1991, 1992). W końcu Kucharski wywalczył tytuł mistrza Polski – w dwójkach podwójnych (1994) oraz w jedynkach i czwórkach bez sternika (1996)84. Czuł się niezwyciężony i w duchu liczył, że trener kadry wyśle go na igrzyska olimpijskie w Atlancie. Jak wielkie było jego rozczarowanie, gdy okazało się, że nie znalazł się wśród wybrańców. Załamany i rozgoryczony, porzucił sport i został barmanem w jednej ze studenckich kafejek. Dopiero trener Hennig rozbudził w nim na nowo ducha walki i nakłonił go do powrotu.
Wtedy to właśnie poszukiwano sportowego partnera dla Roberta Sycza. Wszystko wskazywało na to, że zostanie nim Tomasz Fiłka. Z powodu ślubu przyjaciela Fiłkę na obozie treningowym (przed pucharem świata w Lucernie) w przejazdach testowych zastąpił jednak Tomasz Kucharski. To w dwójce z nim Sycz postanowił spróbować swoich sił i wówczas stała się rzecz zadziwiająca: osiągnął czas o 10 sekund lepszy niż w duecie z Fiłką. Po zaledwie sześciu tygodniach wspólnych treningów Sycz i Kucharski zdobyli tytuł mistrzów świata we francuskim Aiguebelette (1997), a rok później ten sam w Kolonii.
Gdy wszystkim wydawało się, że droga na igrzyska olimpijskie w Sydney w 2000 r. stoi przed nimi otworem, nastąpiła niespodziewana katastrofa. Podczas odbywających się rok wcześniej mistrzostw świata w kanadyjskim St. Catharines Polacy przegrali z kretesem. Miały na to wpływ trudności związane z utrzymaniem wagi obu zawodników, która w sumie nie mogła przekroczyć 140 kg (lub dla jednego z wioślarzy 72,5 kg). Dla mężczyzn mierzących 180 cm stanowiło to dość poważny problem; udało się go zażegnać tylko dzięki spartańskiej diecie i intensywnym treningom. Bolesna porażka była jednak dla tej dwójki wielkim wstrząsem psychicznym. Tomasz nosił się nawet z zamiarem porzucenia kariery sportowej. Ostatecznie waleczny duet nie poddał się i prawo do udziału w igrzyskach wywalczył na regatach „ostatniej szansy” w Lucernie, zaledwie kilkadziesiąt dni przed rozpoczęciem ogólnoświatowej rywalizacji w dalekiej Australii.
Dzięki temu stało się coś, o czym nie śnił polski świat wioślarski: z 3 na 4 września 2000 r. na akwenie Penrith (70 km od Sydney) nasza dwójka wagi lekkiej w pięknym stylu i zdecydowanie (podobnie zresztą jak w eliminacjach, a przede wszystkim w półfinale) pokonała osady: Włoch, Francji (tradycyjnie najsilniejsi rywale), Niemiec, Szwajcarii i Japonii, zdobywając pierwszy dla Polski złoty medal olimpijski w wioślarstwie. Był to majstersztyk zawodników i trenera Brońca85.
Polscy wioślarze powtórzyli ten spektakularny sukces na igrzyskach olimpijskich w Atenach w 2004 r., ponownie sięgając po złoto w mistrzowskim stylu.
XXI w. – złota era polskiego wioślarstwa
Laur olimpijski w Sydney zapoczątkował złotą erę polskiego wioślarstwa, która trwa nieprzerwanie od ponad dwóch dekad.
To, co wydarzyło się w 2008 r. na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, przeszło najśmielsze oczekiwania wszystkich polskich wielbicieli sztuki wioślarskiej. To wielkie święto sportu rozpoczęło się nieprzypadkowo ósmego dnia ósmego miesiąca roku dwa tysiące ósmego o ósmej osiem wieczorem: według chińskich wierzeń cyfra ta symbolizuje szczęście, spokój i obfitość. Na kontynencie azjatyckim, w tym samym miejscu i czasie, stanęło wówczas 11 128 sportowców z całego świata. Szefem polskiej Misji Olimpijskiej został doskonały skiffista, zdobywca brązu olimpijskiego w Barcelonie (1992) Kajetan Broniewski. Z całych sił dopingował 19 polskich wioślarzy, stających do światowej rywalizacji w Parku Olimpijskim Shunyi86.
Na igrzyskach w Chinach nie mogło zabraknąć znakomitej czwórki: Adama Korola, Michała Jelińskiego, Marka Kolbowicza i Konrada Wasielewskiego87 – niekwestionowanych faworytów w wyścigu po medal. Trzy razy z rzędu wywalczyli tytuły mistrzów świata (2005–2007), a w 2006 r. zostali okrzyknięci najlepszą męską osadą wioślarską i znaleźli się na szczycie punktowego rankingu FISA. Z ich występem „Rzeczpospolita pływaków i wioślarzy” wiązała więc wielkie nadzieje. Oni sami, zamieszkawszy w pekińskiej wiosce olimpijskiej, poczuli brzemię odpowiedzialności reprezentowania narodu. Z niedowierzaniem patrzyli, jak Australijczycy w pierwszym wyścigu biją rekord świata, co stanowiło zapowiedź ciężkiej walki w finale. Poprzeczka została postawiona bardzo wysoko, tym bardziej że wszyscy zwycięzcy przedbiegów osiągnęli czas zbliżony do rekordu świata. W półfinale Polacy nie dali jednak rozwinąć skrzydeł Australijczykom.
Finał od razu zaczął się po naszej myśli – odtwarza wyścig swego życia Korol. 250 metrów po starcie zaczęliśmy prowadzić, budować przewagę z każdym metrem przepłyniętego dystansu. Oczywiście wtedy jeszcze nie zakładaliśmy, że wygramy, nie można takich myśli dopuszczać do głowy, trzeba być konsekwentnym aż do minięcia linii mety. Dopiero wtedy można się cieszyć. Chociaż jak było 200 m do mety, a mieliśmy bardzo dużą przewagę jak na wyścig wioślarski, to już pojawiały się myśli, że jest bardzo dobrze. Człowiek wtedy liczy każde pociągnięcie wiosłami, bo na 200 m jest ich dosłownie kilkanaście. A jednocześnie, mimo ogromnego zmęczenia, trzeba być do końca bardzo skupionym, żeby nic się nie stało na tych ostatnich metrach, żeby nie popełnić żadnego błędu technicznego. Samo minięcie linii mety, sygnał dany przez sędziego to jest przeogromna radość, trudna do opisania. To spełnienie marzeń – przede wszystkim naszych, ale też naszych rodzin, naszych bliskich, naszych kibiców. Człowiek marzy o tym nie przez rok, dwa, ale przez całe swoje sportowe życie: jak to jest stanąć na najwyższym stopniu podium – nie na podium mistrzostw świata, ale na podium igrzysk olimpijskich. To jest ogromne szczęście i ogromna duma, gdy patrzy się na maszt, na którym biało-czerwona flaga jest wyżej od innych88.
Przybyli do Pekinu Polacy okazali się najszybszymi wioślarzami świata (5:41,33). O długość łodzi prześcignęli Włochów (5:43,57), zdobywców srebra. Brąz zaś przypadł w udziale Francuzom (5:44,34). Jeszcze Polska nie zginęła, będzie złoto, jest! Brawo, brawo, brawo! Dominatorzy! Terminatorzy!89 – krzyczał rozemocjonowany komentator Dariusz Szpakowski na widok biało-czerwonych spełniających sportowe marzenie Polski.
W nie mniejsze zdumienie wprawiła kibiców polska czwórka bez sternika wagi lekkiej: Łukasz Pawłowski, Bartłomiej Pawełczak, Miłosz Bernatajtys i Paweł Rańda90. W przedbiegach Polacy zajęli wprawdzie trzecie miejsce, ale najwyższą klasę zademonstrowali w półfinałach, wyprzedzając na finiszu Kanadyjczyków i Holendrów. Finał z kolei należał do bezkonkurencyjnych Duńczyków (5:47,76). Tuż za nimi popłynęli po srebro biało-czerwoni (5:49,39), broniąc się skutecznie przed szturmem Kanadyjczyków (5:50,09). Podczas dekorowania medalami Polacy nie potrafili ukryć wzruszenia, a Pawłowski w jednym z pierwszych wywiadów oświadczył: „marzenia się spełniają”.
Kobiety wiosłują po złoto
Druga dekada XXI w. należy bezsprzecznie do polskich wioślarek. Londyn, Rio de Janeiro i Tokio to najważniejsze punkty na mapie ich sportowych wyczynów. Wśród wojowniczych, nieustępliwych i z radością podejmujących najtrudniejsze wyzwania Polek znalazły się m.in.: Magdalena Fularczyk, Julia Michalska, Natalia Madaj, Maria Sajdak (Springwald), Monika Chabel (Ciaciuch), Agnieszka Kobus-Zawojska, Joanna Leszczyńska, Marta Wieliczko, Katarzyna Zillmann i Weronika Deresz91.
Magdalena Fularczyk-Kozłowska (ur. 1986)92 należy do awangardy polskiego wioślarstwa. W swej karierze sportowej wywalczyła kilkanaście medali, w tym złote trofea z igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Na wodne szlaki wstąpiła dzięki nauczycielce wychowania fizycznego, która „wypatrzyła zdolną ruchowo i nieustępliwą młodą dziewczynę na zajęciach szkolnych i zaczęła namawiać na podjęcie treningu w wioślarstwie”93. Początkowo myśl o uprawianiu akurat tej dyscypliny była dla Fularczyk nie do przyjęcia. Miała wrażenie, że jeśli chwyci za wiosła, z czasem zacznie wyglądać jak kulturystka. W końcu po dwóch miesiącach bycia nakłanianą udała się do miejscowego klubu Wisła Grudziądz i ku swemu zdziwieniu od razu poczuła, że jest stworzona do wioseł. By się rozwijać w wybranej dziedzinie, zdecydowała się wyjechać do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Wałczu. Od początku mogła liczyć na wsparcie swoich rodziców, zwłaszcza taty, który okazał się jej najzagorzalszym kibicem. W dramatycznej sytuacji, gdy poważna kontuzja zmusiła ją do rezygnacji z dalszego uprawiania sportu, to on właśnie, uparty i zdeterminowany, wpłynął na zmianę orzeczenia lekarskiego. Zakaz wiosłowania został cofnięty!
Wymarzony złoty medal mistrzostw świata seniorek Magdalena Fularczyk zdobyła wraz z Julią Michalską (ur. 1985)94 w Poznaniu w 2009 r. To było szaleństwo – wspominała. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się działo […]. Dla mnie był to debiut w mistrzostwach świata seniorów i od razu z takim wynikiem. Do tego u siebie, bo na poznańskiej Malcie, doping rodziny, przyjaciół, to były niesamowite zawody. I nasze przygotowanie, na tych zawodach z Julią mogłyśmy góry przenosić. Trener ze wszystkim strzelił w dziesiątkę!!!95
Z Julią Michalską z poznańskiego „Trytona” stanowiły wyjątkowo zgrany duet. Miały wprawdzie różne charaktery, ale w łodzi stanowiły jedność, łączył je duch walki. Michalska to 10-krotna mistrzyni Polski w jedynkach i dwójkach podwójnych (2005–2009), czterokrotna mistrzyni Polski na ergometrze wagi lekkiej, mistrzyni świata juniorów w jedynce (2003). To także złota medalistka mistrzostw świata do lat 23 w tej samej konkurencji (2006), wreszcie olimpijka z Pekinu, gdzie wystąpiła jako jedyna polska wioślarka.
Na igrzyskach w Londynie w 2012 r. Julia i Magda zdobyły razem brąz – drugi olimpijski medal w historii polskiego wioślarstwa kobiecego, po srebrze Czesławy Kościańskiej i Małgorzaty Dłużewskiej.
Dla Magdy Fularczyk był to najszczęśliwszy dzień w życiu, choć przyznaje, że wielkie zwycięstwo poprzedziła rodzinna tragedia – śmierć ukochanego taty, wielkiego orędownika jej sportowych wyczynów. Przed samym zaś finałem doznała poważnej kontuzji i groziło jej nawet wycofanie ze startu.
Doskonały duet stworzyła też z ambitną wioślarką Natalią Madaj (ur. 1988)96, która łączyła w sobie cechy trudne do pogodzenia: „ogromny spokój i opanowanie z niezwykłą zaciętością i agresywnością, jaka jest potrzebna w sporcie”97. Do tego była niebywale sumienna, pracowita i wytrwała, co sprawiło, że szybko stała się jedną z najlepszych wioślarek w kraju. Pochodząca z małego Szydłowa pod Piłą Madaj odnalazła własną drogę dzięki inspirującemu wpływowi rodziny, mogącej poszczycić się pięknymi tradycjami sportowymi. Jej ojciec oraz starszy brat uprawiali kolarstwo, a siostra Agnieszka odnosiła znaczące sukcesy podczas wioślarskich regat w połowie lat 90. Natalia również zamarzyła o złotych medalach i poszła jej śladem. Jednym z najszczęśliwszych dni okazał się dla niej ten, w którym trenerzy Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Wałczu Jacek Błoch i Jerzy Stańczak zaproponowali jej udział we wstępnych sprawdzianach dla przyszłych adeptów wioślarstwa. Nie posiadała się z radości, gdy po udanych testach została przyjęta w poczet uczniów wymarzonej szkoły i latem 2003 r. wzięła udział w swym pierwszym obozie wioślarskim. Odtąd corocznie zdobywała medale w młodzieżowych mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata. Już jej debiutancki występ na tej ostatniej imprezie zakończył się zdobyciem srebra. Rok później los zetknął ją z Fularczyk, z którą stworzyła brawurową dwójkę. W łódce były niczym mieszanka wybuchowa: Magda – doświadczona, Natalia – „szalona”. Wspólnie sięgnęły po trzy medale w młodzieżowych i akademickich mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy.
Po najcenniejsze z trofeów popłynęły na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 r. Zaczęły spokojnie, ale szybko wysunęły się na drugą lokatę, wówczas wyprzedzały je tylko Brytyjki. Już na półmetku było właściwie pewne, że walka o złoto rozstrzygnie się między Polkami a zawodniczkami z wysp, bo trzecie Litwinki traciły do Polek ponad sekundę. Biało-czerwone zaatakowały na finiszu, ale Brytyjki tanio skóry nie sprzedały. Przez pewien czas jedne i drugie płynęły równo, ale w końcu atak Polek zakończył się sukcesem!98 To właśnie w ręce Magdaleny i Natalii trafił złoty medal olimpijski. Prawie o sekundę wyprzedziły rywalki z Wielkiej Brytanii, a o niemal cztery (3,66) – Litwinki.
Odniesione przez wioślarki sukcesy stały się dla nich źródłem spełnienia. Dlatego Magdalena Fularczyk kieruje przesłanie do młodych ludzi, którzy dopiero poznają arkana tej fascynującej dyscypliny: Sport może być piękną przygodą dającą wiele przeżyć, niezapomnianych chwil i satysfakcji. Na pewno wymaga wiele cierpliwości, poświęceń, uczy, że nic nie przychodzi w nim za darmo, a ciężka praca daje rezultaty. Nie każdy może być mistrzem olimpijskim, ale i tak warto spróbować99.
Rio de Janeiro – to jest bitwa!
Na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 r. oprócz Magdaleny Fularczyk i Natalii Madaj swą determinacją i sprawnością zadziwiła świat polska czwórka podwójna: Maria Sajdak (Springwald)100, Monika Ciaciuch101, Agnieszka Kobus102 i Joanna Leszczyńska103. Podczas wyścigu medalowego płynęły niczym niesione na niewidzialnych skrzydłach. Szybko wysunęły się na czoło, zostawiając za sobą najgroźniejsze rywalki –
Niemki i Holenderki, ale ok. 100 m przed metą siły zaczęły je opuszczać. Tymczasem Niemki przystąpiły do brawurowego ataku, a Holenderki przyspieszyły… Ostatecznie biało-czerwona załoga znalazła się na trzeciej pozycji, przegrywając o pół sekundy srebro i o nieco ponad sekundę – złoto. Dla Polek nie była to jednak porażka, lecz zwycięstwo w wielkim stylu w wyścigu z najlepszymi zawodniczkami świata. Dla mnie to było coś fenomenalnego – wspomina brazylijski sukces Kobus-Zawojska. Zawsze marzyłam o igrzyskach, przyjechałam na pierwsze w swoim życiu i wyjeżdżałam z brązowym medalem! Więc dla mnie pierwszy start był czystą beztroską radością i szczerze powiem, że tego dnia, jak przyszłam na tor, byłam przekonana, że wszystko będzie dobrze. Takie miałam przeczucie104. Brązowa medalistka igrzysk olimpijskich pamięta dobrze również to, jak trener Witkowski zagrzewał je przed startem do boju słowami: Każdy chwyt się liczy, to jest bitwa105.
Tokio 2020. Srebro na wagę złota
Na igrzyska olimpijskie do Kraju Kwitnącej Wiśni (2020106) pojechała sprawdzona w Rio de Janeiro dwójka – Agnieszka Kobus-Zawojska i Maria Sajdak, do których dołączyły debiutantki olimpijskie – Marta Wieliczko107 i Katarzyna Zillmann108. Ojciec tej ostatniej, Aleksander, mówił, że te niezwykle silne, mądre i wytrwałe dziewczyny połączyła
Wisła – Maria jest z Krakowa, Agnieszka z Warszawy, Kasia z Torunia i Marta z Grudziądza109. Znalazłszy się u wschodnich wybrzeży Azji, na wyspie Honsiu, wioślarki stoczyły zaciętą walkę o medal olimpijski z potężnymi rywalkami. Początkowo biało-czerwone płynęły spokojnie i rozważnie, rozpędzały się wolno, ale konsekwentnie, dzielnie przebijały się przez wielką falę, by w końcu na ostatnich 500 m zebrać wszystkie siły i zaatakować słabnące Niemki. Chinki okazały się nie do pokonania i dotarły na metę 6,23 sekundy przed Polkami. Biało-czerwone wywalczyły więc srebro. Był to pierwszy medal dla Polski w Tokio.
Zwycięstwo w Tokio okupione zostało wielkim poświęceniem jednej z zawodniczek – Agnieszki Kobus-Zawojskiej, która przed zawodami oraz w ich trakcie zmagała się z depresją110. Pokonanie własnych barier i wystartowanie w Tokio mimo złej kondycji psychicznej stanowiło dla wioślarki największy życiowy sukces, a zdobyte srebro było na wagę złota. W odczuciu olimpijki o zwycięstwie na torze w Tokio zadecydowały w dużej mierze wzajemne zaufanie oraz ogromna wiara w zwycięstwo całej czwórki. Początki były trudne, bo przez pierwsze 1000 m Polki znajdowały się na czwartej bądź piątej pozycji. Zaryzykowały jednak, rozpoczynając finisz w połowie dystansu i rwąc z wielką siłą aż do mety. Start w Tokio – mówi Kobus-Zawojska – jeszcze bardziej mi pokazał, że jesteś tak szybka, jak twoja osada. Nie ma znaczenia, kto jest silniejszy czy że ktoś pociągnie mocniej. To nie jest konkurencja siły. Trzeba iść na kompromis i czasem się dostosować, a dzięki temu na mecie wygrywamy razem. Ten start uświadomił mi jeszcze bardziej, że rzeczywiście nastawienie i wiara potrafią zdziałać cuda!111
Polsko-ukraińskie braterstwo
Prawdziwej radości, jaką można czerpać ze sportu, Kobus-Zawojska doświadczyła na Regatach Królewskich w Henley, podczas których, jak wyznała, zakochała się na nowo w wioślarstwie. Jej start w 2022 r. miał wyjątkowy charakter. Wówczas to popłynęła w jednej łódce z Ukrainką Ołeną Buriak – mistrzynią świata i Europy, której zaraz po zbrojnym ataku Rosji na Ukrainę Agnieszka udzieliła pomocy i zapewniła gościnę w Polsce. Zaproponowała jej również udział w święcie wioślarzy w Henley, co stanowiło szczyt marzeń każdego wielbiciela wioseł. Wioślarki stworzyły niezwykły duet w obliczu wojny rosyjsko-ukraińskiej.
W pierwszym wyścigu oczywiście był stres, mimo że robiłyśmy coś ważniejszego niż to, żeby wygrać… – opowiada Polka. I same to czułyśmy, bo w ćwierćfinale wygrałyśmy z Amerykankami. Były to młode, ale bardzo dobre zawodniczki, jednak dałyśmy radę. Jestem z tego dumna. Ja i Ołena jesteśmy trochę jak Flip i Flap, Ołena jest dużo wyższa i dużo silniejsza, ja za to bardziej dynamiczna i techniczna. Ale sądzę, że jako osadę zbudowała nas też chęć, żeby coś światu pokazać. Głównie to, że walczyć powinniśmy tylko na arenach sportowych, a twój rywal może być też twoim przyjacielem112.
Choć przegrały półfinał z Australijkami, czuły, że oczy całego świata są zwrócone właśnie na nie – kobiety w barwach Polski i Ukrainy, startujące w pięknych strojach zaprojektowanych przez przyjaciółkę Ołeny, artystkę Nataszę. Agnieszka miała wiosła polskie, Ołena – ukraińskie. Był to wymowny gest solidarności Polski z Ukrainą, a zarazem manifestacja niezgody na brutalną inwazję Rosji na niepodległe państwo. I tym razem wioślarstwo pokazało swoje jasne oblicze, stając się sferą dialogu między narodami i symbolem braterstwa ludzi różnych nacji. Ważne jest też to, że mogłam poprzez sport pokazać coś światu. Zawsze miałam klapki na oczach, liczył się tylko wynik… – wyznaje Agnieszka. W Henley chodziło o coś więcej i dzięki temu zobaczyłam inny obraz sportu113.
***
Dobra passa wioślarstwa w Polsce, zapoczątkowana jeszcze pod koniec XX w., trwa nadal. Składają się na nią nie tylko olimpijskie medale, zdobywane regularnie najpierw przez mężczyzn, a następnie przez kobiety, lecz także liczne miejsca na podium mistrzostw świata. Czempionat globu od 1974 r. rozgrywany jest co roku, z wyjątkiem sezonu olimpijskiego. Do 1995 r. włącznie biało-czerwoni wywalczyli w tych zawodach 12 krążków – 6 srebrnych i tyleż brązowych. Od następnego roku i pierwszego złota Roberta Sycza i Tomasza Kucharskiego do 2022 r., gdy po tytuł mistrzowski w rywalizacji czwórek podwójnych sięgnęli Fabian Barański, Mirosław Ziętarski, Mateusz Biskup i Dominik Czaja, polscy wioślarze i wioślarki przywieźli do kraju aż 37 medali mistrzostw świata, w tym 13 złotych. Oprócz wspomnianej czwórki oraz wybitnych osad – medalistów olimpijskich, mistrzami świata byli już wcześniej: w czwórce podwójnej wagi lekkiej (konkurencji nieolimpijskiej) Agnieszka Renc, Weronika Deresz, Jaclyn Halko i Magdalena Kemnitz (2012), w czwórce podwójnej wagi lekkiej Mariusz Stańczuk, Miłosz Jankowski, Adam Sobczak i Artur Mikołajczewski (również 2012) oraz w czwórce bez sternika Marcin Brzeziński, Mikołaj Burda, Michał Szpakowski i Mateusz Wilangowski (2019).
Pośród ostatnich sukcesów złoty medal na mistrzostwach Europy w Bled (2023) oraz brązowy medal na mistrzostwach świata i kwalifikacja olimpijska w Belgradzie (2023)114 wzbudzają cichą nadzieję na to, że Barański, Ziętarski, Biskup i Czaja nawiążą do swoich wielkich poprzedników w tej konkurencji – pamiętnych „Dominatorów”.
Bardzo dobrze wypadła też polska reprezentacja na młodzieżowych mistrzostwach świata w 2023 r., osiągając najlepszy w historii tej imprezy wynik. Po dwa złote i srebrne krążki w konkurencjach olimpijskich dały biało-czerwonym drugie miejsce w klasyfikacji medalowej. Tytuły mistrzowskie wywalczyli Martyna Jankowska, Weronika Ludwiczak, Anna Potrzuska i Barbara Jęchorek w czwórce bez sternika oraz Piotr Płomiński w jedynce, potwierdzając swoje olimpijskie aspiracje na rok przed igrzyskami w Paryżu.
Społeczność wioślarska i kibice w kraju żywią nadzieję, że udział biało-czerwonych w kolejnym wielkim święcie światowego sportu przełoży się na podtrzymanie imponującej medalowej passy. To tylko umocniłoby i tak już silną pozycję tej dyscypliny sportu w Polsce, która w ostatnich kilkunastu latach przestała być mocno niszową i wyraźnie zdominowaną przez sukcesy mężczyzn. Do głosu doszły również kobiety, a dobre wyniki przełożyły się na wzrost popularności wioślarstwa i coraz większą liczbę chętnych do mających piękne tradycje sportowych zmagań w wodnym żywiole.
1 W. Korycki, Wioślarstwo. Podobno najstarsza dyscyplina, [w:] Igrzyska stare jak świat, Warszawa 1976, s. 343.
2 [J. Wesołowski, Z. Grabowski], 90 lat Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. 1878–1968, oprac. graf. S. Nargiełło, Warszawa 1968. Zob. też: WTW 1878–1958, oprac. W. Giełżyński i in., Warszawa 1958; R.L. Kobendza, Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie 1878–1939, Gorzów Wielkopolski–Warszawa 2003.
3 Zob. K. Matecki, Historyczny rozwój Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego, „Sport” 1902, nr 34, s. 2–8; T. Trzciński, W.T.W. (jego znaczenie), „Sport” 1902, nr 34, s. 15–18; S. Barcicki, Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie, „Sport” 1902, nr 34, s. 18–29.
4 W. Korycki, Wioślarstwo. Podobno najstarsza dyscyplina…, s. 344.
5 145 lat WTW. Historia, https://wtw.waw.pl/historia/ [dostęp: 15.07.2023].
6 [J. Wesołowski, Z. Grabowski], 90 lat Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego…, s. 42.
7 Tamże, s. 49–50. Zob. też: 145 lat WTW. Historia…
8 K. Janiszewska, M. Stokłosa, A. Wójcik, Józef Mazurek. Z wiosłem i stetoskopem, [w:] tychże, Sportowcy dla Niepodległej. Opowieść na rok powstań śląskich, Kraków 2021, s. 115.
9 Tamże, s. 118.
10 Trening i trener, „Sport Wodny” 1927, nr 3, s. 36.
11 Wiadomości kobiece – tomik VI Wychowania Fizycznego Kobiet, „Sport Wodny” 1936, nr 16, s. 294.
12 Spływ do morza, „Tempo Sport” 1933, nr 17, s. 4. Zob. też: Refleksje po spływie „Przez Polskę do Morza”, „Sport Wodny” 1933, nr 16, s. 303–305.
13 M. Stokłosa, A. Wójcik, Henryk Niezabitowski. Z wiosłem i na lodzie, [w:] tychże, Sportowcy dla Niepodległej. Opowieść na stulecie Bitwy Warszawskiej, Kraków 2020, s. 79–85.
14 A. Fietkiewicz-Zapalska, Sport w obozach jenieckich, [w:] Sport za drutami (1939–1945). Informator. Muzeum Niepodległości w Warszawie, 19 marca – 18 maja 2015, red. T. Skoczek, Warszawa 2015, s. 9–10.
15 K. Szujecki, Życie sportowe w Drugiej Rzeczypospolitej. Sukcesy, ciekawostki, sensacje, Warszawa 2012, s. 63.
16 Tamże.
17 Co słychać u wioślarzy, „Stadjon” 1924, nr 36, s. 12.
18 Andrzej Osiecimski-Czapski (1899–1976), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/osiecimski-czapski-andrzej/ [dostęp: 15.07.2023]; E. Michałowska-Walkiewicz, Andrzej Osiecimski-Czapski – polski olimpijczyk, 7.07.2021, https://poland.us/strona,13,40480,0,andrzej-osiecimski-czapski-polski-olimpijczyk.html [dostęp: 10.07.2023].
19 T. Semadeni, Wioślarstwo polskie na regatach o mistrzostwo Europy, „Stadjon” 1925, nr 38, s. 9.
20 [J. Wesołowski, Z. Grabowski], 90 lat Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego…, s. 62.
21 Szermierze i wioślarze polscy w finałach olimpijskich. Mocarstwowe stanowisko Polski w sporcie międzynarodowym, „Przegląd Sportowy” 1928, nr 35(380), s. 1.
22 S. Warzecha, O tych, którzy przecierali szlaki. Medaliści-pionierzy polskiego olimpizmu (część I), https://kierunektokio.pl/o-tych-ktorzy-przecierali-szlaki-medalisci-pionierzy-polskiego-olimpizmu-czesc-i/ [dostęp: 15.07.2023].
23 Tamże.
24 Z. Świniarski, Leon Birkholz – olimpijczyk, który na koniec życia został zakonnikiem, http://www.polanicasercanie.pl/leon-birkholz-11339#1 [dostęp: 10.07.2023].
25 Tamże.
26 Edmund Bernard Jankowski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/edmund-bernard-jankowski/ [dostęp: 15.07.2023]. Zob. też: R. Wryk, Olimpijczycy Drugiej Rzeczypospolitej, Poznań 2015, s. 261–262.
27 Bernard Ormanowski (1907–1984), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/bernard-pawel-ormanowski/ [dostęp: 15.07.2023].
28 Franciszek Bronikowski (1907–1964), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/bronikowski-franciszek-jan/ [dostęp: 15.07.2023]; Bronikowski Franciszek, https://www.muzeumsportu.waw.pl/edukacja/bazy-wiedzy/olimpijczycy-ii-rp/46-bronikowski-franciszek [dostęp: 15.07.2023].
29 R. Wryk, Olimpijczycy Drugiej Rzeczypospolitej…, s. 200–201.
30 Jan Krenz-Mikołajczak, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/jan-stanislaw-krenz-mikolajczak/ [dostęp: 15.07.2023];
20 lat temu zmarł Jan Krenz-Mikołajczak, 15.12.2022, https://polskieradio24.pl/5/4147/artykul/3087760,20-lat-temu-zmarl-jan-krenzmikolajczak [dostęp: 10.07.2023].
31 Henryk Budziński, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/henryk-budzinski/ [dostęp: 10.07.2023]; M. Ptaszyński, Kartka z kalendarza. Mija 40 lat od śmierci brązowego medalisty olimpijskiego z Los Angeles, wioślarza Henryka Budzińskiego, 18.03.2023, https://sportowy24.pl/kartka-z-kalendarza-mija-40-lat-od-smierci-brazowego-medalisty-olimpijskiego-z-los-angeles-wioslarza-henryka-budzinskiego/ar/c2-17382125 [dostęp: 10.07.2023].
32 M. Brzeziński, Poznańskie wiosła, 6.10.2011, http://poznanskiehistorie.blogspot.com/2011/10/poznanskie-wiosa.html
[dostęp: 5.07.2023].
33 Jan Krenz-Mikołajczak…
34 Zob. A. Cubała, Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w Powstaniu Warszawskim, Oświęcim 2018.
35 I pojechali…, „Sport Wodny” 1932, nr 8, s. 1.
36 Tamże.
37 Stanisław Urban. Wioślarz wagi ciężkiej, [w:] Sportowcy dla Niepodległej. Katyń, oprac. K. Janiszewska i in.,
Kraków 2023, s. 105.
38 Janusz Lubomir Ślązak, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/janusz-lubomir-slazak/ [dostęp: 15.07.2023].
39 T. Barucki, Jerzy Walerian Skolimowski, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 38, red. nacz. H. Markiewicz,
Wrocław 1997–1998, https:/www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/jerzy-walerian-skolimowski [dostęp: 15.07.2023].
40 Hollywoodzka biografia Jerzego Waleriana Skolimowskiego (1907 Łuków – 1985 Londyn). Olimpijczyk, agent i architekt z Łukowa, 13.04.2022, https://lukow24.pl/historia/hollywoodzka-biografia-jerzego-waleriana-skolimowskiego [dostęp: 10.07.2023].
41 Stanisław Urban…, s. 103–115.
42 Jerzy Braun (1911–1968), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/jerzy-braun/ [dostęp: 15.07.2023].
43 Edward Kobyliński Prus, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/edward-kobylinski-prus/ [dostęp: 15.07.2023].
44 Polacy na Igrzyskach X Olimpiady w 1932 r., Warszawa 1933, s. 57.
45 Trzy medale olimpijskie naszych wioślarzy. Polacy zajmują jedno drugie i dwa trzecie miejsca, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1932, nr 224, s. 8.
46 Medalowe polskie wiosła na igrzyskach: 1932, 28.02.2019, https://www.pztw.pl/aktualnosci/wiadomosci/901-medalowe-polskie-wiosla-na-igrzyskach-1932 [dostęp: 10.07.2023].
47 M. Wąsacz, Bydgoski wioślarz zdobył olimpijskie medale i walczył pod Monte Cassino, 23.05.2014, https://pomorska.pl/bydgoski-wioslarz-zdobyl-olimpijskie-medale-i-walczyl-pod-monte-cassino/ar/6424704 [dostęp: 10.07.2023].
48 Bieg na Monte Cassino – PKOI: Pamiętamy o Jerzym Braunie, 13.05.2014, https://dzieje.pl/aktualnosci/bieg-na-monte-cassino-pkol-pamietajmy-o-jerzym-braunie [dostęp: 10.07.2023].
49 Roger Verey (1912–2000), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/roger-roland-verey/ [dostęp: 15.07.2023].
50 Wielkie pojedynki Vereya, „Przegląd Sportowy” 1935, nr 87, s. 1–2.
51 Tamże.
52 Jerzy Ustupski (1911–2004), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/jerzy-ustupski/ [dostęp: 10.07.2023].
53 L. Ufel, Pan Rożek, 10.12.2020, https://przegladsportowy.onet.pl/wioslarstwo/wioslarstwo-roger-verey-i-jego-polska-kariera-or-ps-historia/djbrpbt [dostęp: 15.07.2023].
54 Cyt. za: B. Tuszyński, Polscy olimpijczycy XX wieku (1924–2002), t. 1, Wrocław 2004, s. 368.
55 Kocerka mistrzem Europy, „Przekrój” 1955, nr 36(543), https://przekroj.pl/archiwum/artykuly/19125 [dostęp: 20.07.2023].
56 Teodor Kocerka, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/teodor-kocerka/ [dostęp: 20.07.2023].
57 Czesława Kościańska, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/czeslawa-helena-koscianska-szczepinska/ [dostęp: 20.07.2023].
58 Małgorzata Dłużewska-Wieliczko, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/malgorzata-dluzewska-wieliczko/ [dostęp: 20.07.2023].
59 A. Sulińska, Dwie ręce jednego człowieka, [w:] tejże, Olimpijki, Wołowiec 2020, s. 229.
60 A. Mauks, To one jako pierwsze kobiety zdobyły medal olimpijski dla polskiego wioślarstwa w 1980 roku, 23.07.2021, https://sportowy24.pl/to-one-jako-pierwsze-kobiety-zdobyly-medal-olimpijski-dla-polskiego-wioslarstwa-w-1980-roku/ar/c2-15724374 [dostęp: 20.07.2023].
61 A. Sulińska, Dwie ręce…, s. 244.
62 A. Mauks, To one jako pierwsze kobiety…
63 A. Sulińska, Dwie ręce…, s. 241.
64 Tamże, s. 243.
65 Tamże, s. 245.
66 Ryszard Stadniuk, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/ryszard-tadeusz-stadniuk/ [dostęp: 20.07.2023]. Zob. B. Skarul, Człowiek, który trzęsie olimpijską misją, 2.03.2015, https://szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy-temat-z-okladki-czlowiek-ktory-trzesie-olimpijska/ar/c2-3298427 [dostęp: 20.07.2023].
67 Grzegorz Stellak, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/grzegorz-jozef-stellak/ [dostęp: 20.07.2023].
68 Tamże.
69 Tamże.
70 Adam Tomasiak, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/adam-tomasiak/ [dostęp: 20.07.2023].
71 Grzegorz Nowak, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/grzegorz-nowak/ [dostęp: 20.07.2023].
72 Ryszard Kubiak (1950–2022), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/ryszard-kubiak/ [dostęp: 20.07.2023]. Zob. też:
P. Stokłosa, Notatka z życia: Ryszard Kubiak, 20.03.2014, https://www.sportowahistoria.pl/wiadomosci/notatka-z-zycia-ryszard-kubiak,3.html [dostęp: 20.07.2023].
73 P. Stokłosa, Notatka z życia…
74 Maciej Łasicki (ur. 1965) – wioślarz klubów gdańskich, szlakowy reprezentacyjnej czwórki ze sternikiem, trzykrotny medalista mistrzostw świata, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie (1992). Tomasz Tomiak
(1967–2020) – wioślarz klubów płockich i gdańskich, dwukrotny medalista mistrzostw świata, członek osady czwórki ze sternikiem, która wywalczyła brązowy medal podczas igrzysk olimpijskich w Barcelonie (1992). Wojciech Jankowski (ur. 1963) – zawodnik Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego, 33-krotny mistrz Polski, trzykrotny medalista mistrzostw świata, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie (1992), olimpijczyk z Seulu (1988) i Atlanty (1996). Jacek Streich (ur. 1967) – sierż. sł. st. WP, wioślarz, wielokrotny mistrz Polski, medalista mistrzostw świata, trzykrotny olimpijczyk (1988, 1992, 1996), brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie (1992). Michał Cieślak (ur. 1968) – sternik, olimpijczyk, brązowy medalista mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich w Barcelonie (1992).
75 Medalowe polskie wiosła na igrzyskach: dwa brązowe medale w Barcelonie (1992), 31.07.2019, https://www.pztw.pl/aktualnosci/wiadomosci/1009-medalowe-polskie-wiosla-na-igrzyskach-dwa-brazowe-medale-w-barcelonie-1992 [dostęp: 20.07.2023].
76 Kajetan Broniewski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/kajetan-broniewski/ [dostęp: 20.07.2023].
77 Rozmowa z Kajetanem Broniewskim, wioślarzem, olimpijczykiem i brązowym mistrzem olimpijskim, Fundacja Instytut Łukasiewicza, 30.06.2023.
78 Tamże.
79 Kajetan Broniewski, https://mos2.pl/slawy/kajetan-broniewski/ [dostęp: 20.07.2023].
80 Tamże.
81 Robert Sycz (ur. 1973) – multimedalista mistrzostw świata, dwukrotny mistrz świata (Aiguebelette 1997,
Kolonia 1998) i dwukrotny złoty medalista olimpijski (Sydney 2000, Ateny 2004) w rywalizacji dwójek podwójnych kategorii lekkiej. Zob. Robert Sycz, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/robert-sycz/ [dostęp: 20.07.2023].
82 Tomasz Kucharski (ur. 1974) – pięciokrotny medalista mistrzostw świata (w tym złoto: Aiguebelette 1997,
Kolonia 1998), dwukrotny mistrz olimpijski (Sydney 2000 i Ateny 2004) w rywalizacji dwójek podwójnych kategorii lekkiej. Zob. Tomasz Kucharski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/tomasz-boguslaw-kucharski/ [dostęp: 20.07.2023].
83 Zob. Robert Sycz…
84 Tomasz Kucharski…
85 Tamże.
86 Medalowe polskie wiosła na igrzyskach: złoto i srebro z Pekinu (2008), 18.10.2019, https://www.pztw.pl/aktualnosci/wiadomosci/1071-medalowe-polskie-wiosla-na-igrzyskach-zloto-i-srebro-z-pekinu-2008 [dostęp: 20.07.2023].
87 Adam Korol (ur. 1974) – pięciokrotny olimpijczyk (Atlanta 1996, Sydney 2000, Ateny 2004, Pekin 2008,
Londyn 2012), czterokrotny mistrz świata, mistrz olimpijski z Pekinu. Michał Jeliński (ur. 1980) – czterokrotny mistrz świata w wioślarskiej czwórce podwójnej, trzykrotny olimpijczyk (Ateny 2004, Pekin 2008, Londyn 2012), mistrz olimpijski z Pekinu. Marek Kolbowicz (ur. 1971) – członek osady wicemistrzów świata czwórki podwójnej z Sewilli (2002), pięciokrotny olimpijczyk (Atlanta 1996, Sydney 2000, Ateny 2004, Pekin 2008, Londyn 2012), mistrz olimpijski z Pekinu. Konrad Wasielewski (ur. 1984) – czterokrotny mistrz świata, mistrz olimpijski z Pekinu (2008), gdzie zadebiutował na olimpijskich arenach, olimpijczyk z Londynu (2012).
88 Rozmowa z Adamem Korolem, wioślarzem, czterokrotnym mistrzem świata, mistrzem olimpijskim,
Fundacja Instytut Łukasiewicza, 30.06.2023.
89 Medalowe polskie wiosła na igrzyskach…
90 Łukasz Pawłowski (ur. 1983) – brązowy medalista mistrzostw świata w ósemkach wagi lekkiej (Eton 2006) i w czwórkach bez sternika wagi lekkiej (Poznań 2009), srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) w konkurencji czwórek bez sternika wagi lekkiej. Bartłomiej Pawełczak (ur. 1982) – srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) w konkurencji czwórek bez sternika wagi lekkiej. Miłosz Bernatajtys (ur. 1982) – brązowy medalista mistrzostw świata w czwórkach bez sternika wagi lekkiej (Poznań 2009), srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) w wyścigu czwórek bez sternika wagi lekkiej. Paweł Rańda (ur. 1979) – brązowy medalista mistrzostw świata w czwórkach bez sternika wagi lekkiej (Gifu 2005, Poznań 2009), srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) w konkurencji czwórek bez sternika wagi lekkiej.
91 Weronika Deresz (ur. 1985) – ponad 40-krotna medalistka mistrzostw Polski, złota i srebrna medalistka mistrzostw świata (2012 i 2008 r., czwórka podwójna wagi lekkiej), wielokrotna medalistka mistrzostw Europy (w tym złota w 2017 r. oraz srebrna w 2008 i 2018 r.).
92 Magdalena Fularczyk-Kozłowska – dwukrotna mistrzyni Starego Kontynentu (Belgrad 2014, Poznań 2015), mistrzyni świata (Poznań 2009), wicemistrzyni świata (Amsterdam 2014), brązowa medalistka olimpijska z Londynu (2012) i mistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro (2016) w rywalizacji dwójek podwójnych.
93 Gwiazdy polskiego wioślarstwa – Magdalena Fularczyk-Kozłowska, https://www.pztw.pl/szkolenie/zawodnicy/gwiazdy/12-szkolenie/565-gwiazdy-polskiego-wioslarstwa-magdalena-fularczyk-kozlowska [dostęp: 20.07.2023].
94 Julia Michalska – mistrzyni świata (Poznań 2009), brązowa medalistka mistrzostw świata (Hamilton 2010), srebrna medalistka mistrzostw Europy (Montemor-o-Velho 2010), dwukrotna olimpijka (Pekin 2008 – jedynki,
Londyn 2012 – dwójki podwójne), brązowa medalistka olimpijska z Londynu w dwójkach podwójnych.
95 Gwiazdy polskiego wioślarstwa – Magdalena Fularczyk-Kozłowska…
96 Natalia Madaj – dwukrotna mistrzyni Europy (Belgrad 2014, Poznań 2015), wicemistrzyni świata
(Amsterdam 2014), olimpijka z Londynu (2012 – czwórka podwójna), złota medalistka igrzysk olimpijskich
w Rio de Janeiro (2016) w dwójce podwójnej.
97 Gwiazdy polskiego wioślarstwa – Natalia Madaj, https://www.pztw.pl/szkolenie/zawodnicy/gwiazdy/12-szkolenie/563-gwiazdy-polskiego-wioslarstwa-natalia-madaj [dostęp: 20.07.2023].
98 Natalia Madaj, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/natalia-madaj/ [dostęp: 20.07.2023]; Magdalena Fularczyk-Kozłowska, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/magdalena-fularczyk-kozlowska/ [dostęp: 20.07.2023].
99 Gwiazdy polskiego wioślarstwa – Magdalena Fularczyk-Kozłowska…
100 Maria Sajdak, z d. Springwald (ur. 1991) – wielokrotna medalistka mistrzostw Polski, młodzieżowa wicemistrzyni świata, multimedalistka mistrzostw Europy, mistrzyni i wicemistrzyni świata, brązowa medalistka olimpijska z Rio de Janeiro (2016), wicemistrzyni olimpijska z Tokio (2020) w rywalizacji czwórek podwójnych.
101 Monika Chabel, z d. Ciaciuch (ur. 1992) – dwukrotna srebrna medalistka mistrzostw Europy, srebrna medalistka mistrzostw świata, brązowa medalistka olimpijska z Rio de Janeiro (2016) w wyścigach czwórek podwójnych.
102 Agnieszka Kobus-Zawojska (ur. 1990) – wielokrotna medalistka mistrzostw Europy, mistrzyni Starego Kontynentu (Glasgow 2018), mistrzyni świata (Płowdiw 2018) i dwukrotna wicemistrzyni świata (Sarasota 2017,
Ottensheim 2019), brązowa medalistka olimpijska z Rio de Janeiro (2016), srebrna medalistka olimpijska z Tokio (2020) w czwórce podwójnej.
103 Joanna Hentka, z d. Leszczyńska (ur. 1988) – brązowa medalistka mistrzostw świata (2013), brązowa i srebrna medalistka mistrzostw Europy (2015, 2016), olimpijka z Londynu (2012), brązowa medalistka olimpijska
z Rio de Janeiro (2016) w czwórce podwójnej.
104 Rozmowa z Agnieszką Kobus-Zawojską, wioślarką, mistrzynią Europy i świata, srebrną i brązową medalistką olimpijską, Fundacja Instytut Łukasiewicza, 30.06.2023.
105 Tamże.
106 Igrzyska olimpijskie w Tokio przewidziane na rok 2020 z powodu pandemii zostały przesunięte na rok 2021, ale w sportowej nomenklaturze obowiązuje wcześniejsza data.
107 Marta Wieliczko (ur. 1994) – dwukrotna srebrna medalistka mistrzostw świata (Sarasota 2017, Ottensheim 2019), mistrzyni Europy (Glasgow 2018), mistrzyni świata (Płowdiw 2018), srebrna medalistka olimpijska z Tokio (2020) w czwórce podwójnej.
108 Katarzyna Zillmann (ur. 1995) – srebrna medalistka mistrzostw świata w czwórce podwójnej (Sarasota 2017, Ottensheim 2019), mistrzyni Europy (Glasgow 2018), mistrzyni świata (Płowdiw 2018), srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w Tokio (2020).
109 Tokio 2020, wioślarstwo. Ojciec Katarzyny Zillmann: dziewczyny z osady połączyła Wisła, 28.07.2021, https://sport.tvp.pl/55084468/tokio-2020-wioslarstwo-ojciec-katarzyny-zillmann-dziewczyny-z-osady-polaczyla-wisla [dostęp: 25.07.2023].
110 Rozmowa z Agnieszką Kobus-Zawojską…
111 Tamże.
112 Tamże.
113 Tamże.
114 Kapitalny występ polskich wioślarzy! Czwórka podwójna ze złotym medalem na mistrzostwach Europy, 27.05.2023, https://www.polsatsport.pl/wiadomosc/2023-05-27/kapitalny-wystep-polskich-wioslarzy-czworka-podwojna-ze-zlotym-medalem-na-mistrzostwach-europy/ [dostęp: 18.09.2023]; Belgrad. MŚ w wioślarstwie. Czwórka podwójna z brązowym medalem, 12.09.2023, https://kronika24.pl/belgrad-ms-w-wioslarstwie-czworka-podwojna-z-brazowym-medalem/ [dostęp: 18.09.2023].