Sukcesy w latach 70. i 80.
Igrzyska olimpijskie w Meksyku były ostatnimi, na których polską kadrę prowadził Feliks „Papa” Stamm. Po przejściu na emeryturę legendarny trener nie odciął się jednak całkowicie od boksu – wciąż doradzał i służył pomocą swoim następcom. Chociaż złota era skończyła się wraz z odejściem Stamma, w latach 70. i 80. pięściarze z Polski wciąż odnosili sukcesy międzynarodowe. Po złoto na igrzyskach w Monachium i Montrealu sięgnęli Jan Szczepański i Jerzy Rybicki. W tym okresie olimpijskie medale wywalczyli też Kazimierz Adach, Leszek Błażyński, Jan Dydak, Andrzej Gołota, Janusz Gortat, Leszek i Krzysztof Kosedowscy, Henryk Petrich, Wiesław Rudkowski, Paweł Skrzecz, Kazimierz Szczerba i Janusz Zarenkiewicz. Nie brakowało też znaczących osiągnięć w mistrzostwach Europy.
Jan Szczepański – od łatki tchórza po olimpijskie złoto
Jan Szczepański urodził się 20 listopada 1939 r. w Małczu pod Tomaszowem Mazowieckim. Wcześnie opuścił rodzinne strony i zamieszkał w internacie. Ukończył technikum mechaniczne w Zduńskiej Woli. To właśnie tam za sprawą nauczyciela wychowania fizycznego, Tomasza Lasoty, po raz pierwszy założył rękawice bokserskie1. Do 1956 r. klubem Szczepańskiego był Włókniarz Zduńska Wola, następnie pięściarz związał się z Pilicą Tomaszów Mazowiecki, ale swoje największe sukcesy odnosił w barwach warszawskiej Legii, w której walczył od 1960 r. do końca kariery.
Szczupły i niewysoki Szczepański nie miał idealnych warunków fizycznych do uprawiania boksu. Za to błyskawicznie uczył się techniki, a w ringu był szybki i elastyczny. Gdy pojechał na pierwszą dużą sportową imprezę, miał 22 lata. W 1961 r. walczył w mistrzostwach Europy w Belgradzie, ale nie wytrzymał presji. Już w pierwszej walce przegrał na punkty z Gennadijem Kokoszkinem z ZSRS. Polaka najpewniej zjadły nerwy. Kapitan Polskiego Związku Bokserskiego Stanisław Cendrowski był oburzony. Nie mam do ciebie pretensji, że walkę przegrałeś, ale za twoje tchórzostwo2 – cytował jego słowa „Przegląd Sportowy”. Do Szczepańskiego na długie lata przylgnęła łatka tchórza.
Diagnoza: koniec z boksem!
W 1963 r. na Mistrzostwach Armii Zaprzyjaźnionych w Łodzi Szczepański pokonał mistrza olimpijskiego z Melbourne, sowieckiego pięściarza Władimira Safronowa. Wrócił do kadry, jednak niedługo później podczas meczu Polska–ZSRS przegrał przez nokaut techniczny z europejskim hegemonem Stanisławem Stiepaszkinem3.
To był dopiero początek pecha. Podczas rutynowych badań okazało się, że Szczepański cierpi na arytmię serca i musi pożegnać się z boksem. Pracował w wojsku jako kierowca ciężarówki, ale cały czas marzył o powrocie na ring i coraz częściej sięgał po alkohol. Pomocy szukał nawet u znachorów. Regularnie pisał do komisji lekarskiej z prośbą o powtórzenie diagnostyki. Po ponad czteroletniej przerwie ponownie wykonano badania – okazało się, że szumy w klatce piersiowej ustały. We wrześniu 1968 r.
lekarze z poradni sportowej wpisali do książeczki zawodniczej zgodę na dalsze boksowanie4. Pięściarz stracił jednak szansę na dwa olimpijskie występy (w Tokio w 1964 r. i w Meksyku w 1968 r.) oraz miał długą przerwę w treningach. Ale miłość do sportu zwyciężyła – szybko nadrobił formę, walczył też pewniej. Oprócz szybkości, wyczucia dystansu i świetnego lewego prostego prezentował w ringu coś, z czego wcześniej nie był znany: agresywność, precyzję, odwagę. Byłem doświadczony przez los i to chyba wpłynęło na mnie – mówił5.
W 1971 r. Szczepański pojechał na mistrzostwa Europy do Madrytu i zdobył złoty medal. Miesiąc później walczył w mistrzostwach Polski w Katowicach. Wygrał walkę finałową ze Zbigniewem Osztabem, ale publiczność w Spodku nie była wtedy przychylnie nastawiona do zawodników ze stolicy (szczególnie do reprezentantów Legii)6. Z trybun padały epitety, słychać było nieustanne gwizdy. W odwecie zdenerwowany bokser rzucił w stronę trybun biało-czerwoną szarfę mistrza kraju. Został oskarżony o profanację barw narodowych i zawieszony w prawach zawodnika. Odebrano mu także tytuł mistrzowski7. Nie byłem zadowolony z tego, jak wówczas zareagowała publiczność – przyznawał. – Człowiek musi mieć własne zdanie8. Po kilku miesiącach cofnięto dyskwalifikację, potem przywrócono też medal. A najpiękniejsze chwile i sukcesy miały dopiero nadejść.
Dla niego pięściarstwo nie jest bijatyką
Na igrzyskach w Monachium w 1972 r. Szczepański był najstarszym zawodnikiem w polskiej kadrze bokserskiej – miał 33 lata. Pierwszy pojedynek, z Kasamirą Marchlo z Sudanu, wygrał gładko 5:0. Na dwa dni przed kolejną walką, z Jamesem Busceme’em z USA, naszemu pięściarzowi urósł na wierzchu dłoni duży, bolesny czyrak. Szczepański próbował go rozbić, waląc w worek, ale tylko pogorszył sytuację – ręka strasznie spuchła. Lekarzom też nie udało się usunąć czyraka. Podali antybiotyk, który choć leczył, również osłabiał boksera. Powtarzali: „Chcesz, to walcz, ale jedną ręką jeszcze nikt nie wygrał olimpiady”. Nie doceniali go. Jan Szczepański może być uznany za cichego bohatera niedzielnego dnia walk bokserskich – komentowano w prasie9. Pojedynek był niezwykle trudny i wyrównany. Polak wygrał jako pięściarz bardziej „stylowy”.
Jego następny przeciwnik, Irlandczyk Charles Nash, został zdyskwalifikowany za przytrzymywanie i nieczystą walkę. W półfinale Polak zwyciężył walkowerem z Samuelem Mbuguą. Kenijczykowi pękła kość obojczyka, przez co nie mógł boksować.
Po trzech dniach odpoczynku Szczepański stanął do finałowego starcia z Węgrem László Orbánem, któremu sekundował László Papp, trzykrotny mistrz olimpijski.
W pierwszej rundzie polski pięściarz starał się poznać przeciwnika i wybadać jego słabe strony. Szczepański jest bokserem, który myśli w ringu, dla którego pięściarstwo nie jest bijatyką, lecz szermierką10 – pisały gazety. W drugiej rundzie przejął inicjatywę. Wykorzystując świetną pracę nóg, odskakiwał Węgrowi i zwinnie wychodził ze zwarcia. Rywal pod koniec nie miał już siły, by przejść do ataku. Szczepański wygrał 5:0 i zdobył złoty medal. Pogratulowałem i podziękowałem [rywalowi] za walkę jeszcze przed ogłoszeniem wyników, ale widzę, że on zbyt pewny jest swego i mówi do mnie, że wygrał – relacjonował później Polak. – Ja nic, pomyślałem sobie – poczekaj (…). No i moje na wierzchu, słyszę swoje nazwisko, moją do góry podnoszą rękę!11.
W 1974 r. Szczepański ostatni raz wystartował w mistrzostwach Polski i szósty raz stanął na najwyższym stopniu podium. Zajął się szkoleniem młodzieży w Polonii Warszawa i KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Wkrótce jednak całkowicie zerwał z boksem. Podejmował się różnych zajęć: był konduktorem, pracował w Porcie Lotniczym Warszawa-Okęcie i w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu.
Zagrał w kilku filmach, m.in. w Powrocie Filipa Bajona, Przepraszam, czy tu biją? Marka Piwowskiego i, kilkanaście lat później, Uprowadzeniu Agaty tego samego reżysera.
Stoczył w sumie 290 pojedynków: 251 wygranych, 15 zremisowanych, 24 przegrane12. Sześciokrotnie wywalczył tytuł mistrza Polski w wadze lekkiej. Zmarł 15 stycznia 2017 r. w Warszawie.
Wiesław Rudkowski: walcz i zwyciężaj
Wiesław Rudkowski urodził się 17 listopada 1946 r. w Łodzi. Przygodę z boksem zaczynał w łódzkim RKS, a następnie był zawodnikiem Widzewa. Potem przeniósł się do Legii Warszawa, w której barwach rozpoczął w 1966 r. karierę seniorską. W wieku zaledwie 20 lat został mistrzem Polski w wadze półśredniej, pokonując starszego o dziewięć lat Sylwestra Kaczyńskiego (również legionistę). Za namową klubowych szkoleniowców szybko zmienił kategorię wagową na lekkośrednią, dzięki czemu w następnych mistrzostwach Polski bokserzy Legii uniknęli bratobójczej walki. W kraju nie miał sobie równych – aż dziewięć razy z rzędu zdobył tytuł mistrza Polski (1967–1975). Nie przegrał w tym czasie żadnej z 41 walk13.
Zdecydowały końcówki rund
Na swoich pierwszych igrzyskach, czyli w Meksyku w 1968 r., nie zachwycił. Przegrał w ćwierćfinale z reprezentantem ZSRS, Aleksiejem Kisielewem, i uplasował się na miejscach 5–8. Cztery lata później w Monachium wreszcie wykorzystał drzemiący w nim potencjał. W eliminacjach rozgromił obu rywali 5:0. W ćwierćfinale sprawił dużą niespodziankę, pokonując (i to zdecydowanie – 4:1) faworyta do złotego medalu, Kubańczyka Rolanda Garbeya, a w półfinale wygrał z zawodnikiem z NRD, Peterem Tiepoldem. W pojedynku o miejsce na najwyższym stopniu podium zmierzył się z bokserem gospodarzy, Dieterem Kottyschem, który tak naprawdę nie powinien był walczyć w finale (znalazł się w nim jedynie dzięki tendencyjnemu werdyktowi sędziów). Walka o złoto przebiegała pomyślnie dla Polaka, boksującego lepiej niż przeciwnik. Niestety arbitrzy, którzy sugerowali się prawdopodobnie lepszymi końcówkami rund w wykonaniu reprezentanta RFN, orzekli zwycięstwo Kottyscha 3:2. Rudkowski musiał zadowolić się srebrem, ale nie okazywał niezadowolenia i nie kontestował decyzji sędziów14.
Nareszcie jestem mistrzem!
Przez całą karierę myślą przewodnią Wiesława Rudkowskiego było hasło: Walcz i zwyciężaj, lecz jeśli wygrać nie będziesz mógł, bądź dzielny w swym wysiłku15. Wytrwałość, niezłomność charakteru i konsekwencję w dążeniu do celu pięściarz zademonstrował, startując w mistrzostwach Europy. Debiutu w tych zawodach nie mógł zaliczyć do udanych. W 1967 r. w Rzymie, rywalizując jeszcze w wadze półśredniej, uległ już w pierwszej walce reprezentantowi NRD, Manfredowi Wolkemu. W 1971 r. w Madrycie przegrał wprawdzie w półfinale ze Svetomirem Beliciem z Jugosławii, ale brązowy medal był dla niego sukcesem. W 1973 r. w Belgradzie poprawił wynik: doszedł do finału, w którym przegrał z pięściarzem z ZSRS, Antolijem Klimanowem, i zdobył srebro.
Wiesław Rudkowski nie poddał się, wciąż marzył o złotym medalu. Kolejna okazja nadarzyła się na początku czerwca 1975 r. w Katowicach. Polak dotarł do finału, w którym miał się zmierzyć z reprezentantem ZSRS, Wiktorem Sawczenką. Pojedynek okazał się wyjątkowo trudną przeprawą. Nie była to „wielka walka”, najważniejsze, że Rudkowski zasłużenie ją wygrał – pisała prasa16. – Nareszcie! Po 13 latach boksowania, wreszcie jestem mistrzem Europy – krzyczał polski bokser tuż po walce17.
Stoczył w sumie 268 walk, z których 248 wygrał, 4 zremisował, a 16 przegrał18. Potem został cenionym szkoleniowcem. Prowadził polskie kadry narodowe w kategoriach juniorów i seniorów. Między innymi dzięki jego zaangażowaniu w Warszawie obok Hal Mirowskich (przy Hali Gwardii) stanął pomnik Feliksa Stamma, z którym Wiesław Rudkowski pracował w pierwszych latach swojej przygody z reprezentacją Polski. Bokserski „elegant”, jak mówił o nim dziennikarz i komentator sportowy Janusz Pindera19, zmarł po ciężkiej chorobie 13 lutego 2016 r.
Leszek Błażyński: liczy się dla mnie tylko sala i trening
Urodzony 5 marca 1949 r. w Ełku Leszek Błażyński nie miał łatwego dzieciństwa. Wychowywał się głównie na ulicy, trafił nawet do poprawczaka za kradzież jedzenia. Boks był dla niego szansą na lepsze życie. Zachęcany przez brata, w wieku 14 lat podjął treningi pięściarskie w ełckim klubie Mazur. Teraz liczy się dla mnie tylko sala, ryby, las i trening – pisał w pamiętniku Błażyński, pasjonat wędkarstwa20. Trenerzy obawiali się, czy ten drobny chłopak kondycyjnie wytrzyma ciężkie treningi. Szybko okazało się, że jest obdarzony wielkim talentem.
W 1966 r. zdobył brązowy medal mistrzostw Polski juniorów. Dwa lata później otrzymał powołanie do młodzieżowej kadry narodowej, z czego był niezwykle dumny. W marcu 1969 r. zdobył wicemistrzostwo kraju seniorów, potem przeniósł się do klubu BBTS Bielsko-Biała. W 1971 r. z sukcesem zadebiutował na mistrzostwach Europy – z Madrytu przywiózł srebrny medal wywalczony w wadze muszej. W finale przegrał z reprezentantem gospodarzy, Juanem F. Rodriguezem, ale zdobył się na piękny, honorowy gest uznania dla rywala, unosząc jego rękę po walce21.
Rękawice na pocieszenie
W 1972 r. Błażyński po raz pierwszy wystąpił na igrzyskach. W ćwierćfinale pokonał zawodnika z Korei Południowej, Yu Jong-mana – ku zaskoczeniu obserwatorów tylko 3:2, chociaż był wyraźnie lepszy, szczególnie w ostatniej rundzie. Start w Monachium polski bokser zakończył na najniższym stopniu podium, po półfinałowej porażce na punkty z Bułgarem Georgim Kostadinowem. Pierwsza runda była wyrównana, ale od drugiej to przeciwnik Błażyńskiego zdecydowanie przeważał22. Przed wyjazdem na olimpiadę obiecałem żonie Annie, że przywiozę medal. Słowa dotrzymałem, szkoda tylko, że będzie on koloru brązowego – wspominał Polak23.
W 1973 r. podczas mistrzostw Europy w Belgradzie padł ofiarą niesprawiedliwej decyzji sędziów. Aż trzykrotnie posłał na deski reprezentanta ZSRS, Nikołaja Łodina, a mimo to przegrał na punkty. Nie mogąc pogodzić się z werdyktem, jeszcze na ringu klął i wyzywał sędziów, a w szatni po prostu płakał. Obserwujący zawody trzykrotny mistrz olimpijski László Papp wręczył mu po walce miniaturowe rękawice.
Niepojęte!
Dalsza kariera Leszka Błażyńskiego stanęła pod znakiem zapytania. Najpierw sam myślał o jej zakończeniu, a gdy już zarzucił ten pomysł, pokłócił się z klubowym trenerem Zbigniewem Pietrzykowskim, za co został zawieszony na rok. Karę skrócono jednak do sześciu miesięcy. Niestety w 1974 r. ponownie podjęto decyzję o zawieszeniu pięściarza – na dwa lata – za poturbowanie trenera Romana Chomickiego, nowo przyjętego do bielskiego klubu24. Pod koniec 1975 r. Błażyński przeniósł się do Szombierek Bytom, które pomogły w załatwieniu amnestii. Ostatecznie karę anulowano, a zawodnik wznowił treningi i bardzo chciał wziąć udział w igrzyskach olimpijskich w Montrealu.
Mimo długiej przerwy był w dobrej dyspozycji. Po znokautowaniu Brazylijczyka Antonia Filho w walce eliminacyjnej z trudem wygrał 3:2 z reprezentantem Jugosławii, Fazliją Šaćiroviciem. W ćwierćfinale w takim samym stosunku pokonał Alfreda Péreza z Wenezueli. Błażyński przestał się bić, a zaczął boksować – komentowano w prasie25. W półfinale Polak zmierzył się z Amerykaninem Leo Randolphem. Sędziowie orzekli, że lepszy był bokser z USA, ale zdaniem wielu obserwatorów to Polak powinien był wygrać. Niespełna 30 minut po walce mogłem zobaczyć swój występ na taśmie filmowej. Nie przegrałem tego pojedynku! – wspominał w pamiętniku26.
Na mistrzostwach Europy w Halle nikt już nie przeszkodził Błażyńskiemu w wywalczeniu złotego medalu, chociaż jeden z sędziów nie dostrzegał czystych ciosów Polaka. Sędziowie punktowali 3:2 dla naszego zawodnika. Sędzia z Bułgarii Ganew nie dał Polakowi zwycięstwa w żadnej rundzie. Niepojęte! – relacjonował w „Przeglądzie Sportowym” Jan Wojdyga27. Po zdobyciu tytułu Błażyński złożył wizytę w zakładzie poprawczym, do którego trafił przed laty, i zamieścił wymowny wpis w księdze pamiątkowej: Były wychowanek, teraz mistrz Europy28. W swojej karierze stoczył 317 walk, z których 282 wygrał, 4 zremisował, 31 przegrał29.
„Siostra Leszek”
Był człowiekiem o wesołym usposobieniu, bardzo towarzyskim. Prowadził pamiętnik, lubił czytać, zdarzało mu się pisać wiersze. Kolekcjonował płyty gramofonowe, namiętnie słuchał muzyki i śpiewał, miał duszę artysty – mówił w 2020 r. jego syn30.
Błażyński zakończył karierę w 1983 r., ale sześć lat później wyszedł na ring i stanął do swojej jedynej zawodowej walki z Henrykiem Średnickim. Dziewięciorundowy pojedynek zakończył się zwycięstwem Błażyńskiego, który w nagrodę otrzymał milion złotych, czyli równowartość niemal pięciu średnich miesięcznych pensji w ówczesnej Polsce. Dzielimy tę bańkę na równo, pół dla mnie, pół dla Heńka – mówił tuż po walce31.
W 1990 r. żona Leszka Błażyńskiego wypadła z czwartego piętra. Przeżyła, ale była trwale sparaliżowana i potrzebowała stałej opieki. Mąż zajmował się nią w każdej możliwej chwili, wśród personelu szpitala zyskał pseudonim „siostra Leszek”32. W 1992 r. żona zmarła, z czym Błażyński nie mógł sobie poradzić. Nadużywał alkoholu i – zdaniem syna – wpadł w ciężką depresję. 6 sierpnia 1992 r. odebrał sobie życie.
Janusz Gortat – defensywa i technika
Nim Janusz Gortat, urodzony 5 listopada 1948 r. w Brzozowie koło Rawy Mazowieckiej, rozpoczął pojedynki w ringu, musiał wywalczyć zgodę na uprawianie sportu. Rodzice byli przeciwni treningom bokserskim, a ojciec nawet mu ich zakazał. Ostatecznie jednak wychowanek medalisty olimpijskiego i trenera Henryka Niedźwiedzkiego postawił na swoim. Przez całą karierę był związany z Legią Warszawa, w której trenował, ale i rywalizował z takimi zawodnikami jak Krzysztof Kosedowski i Kazimierz Szczerba.
Myślałem: brąz już mam
W 1972 r. Janusz Gortat zadebiutował na igrzyskach olimpijskich. Występ w Monachium był dla niego bardzo udany. W pojedynkach eliminacyjnych Polak najpierw rozgromił Jaroslava Krála z Czechosłowacji 5:0, a następnie pokonał 3:2 Amerykanina Raymonda Russella. W walce ćwierćfinałowej wygrał już po niespełna dwóch minutach z Rudim Hornigiem z RFN33. Potężny cios sprawił, że przeciwnikowi pękł łuk brwiowy, a sędzia zakończył pojedynek. Na pogromcę Gortat trafił dopiero w półfinale – był nim późniejszy zwycięzca zawodów, Jugosłowianin Mate Parlov. W Monachium mogłem mieć coś więcej niż brąz – wspominał polski pięściarz34.
Okazja do rewanżu nadarzyła się już w kolejnym roku, w finale mistrzostw Europy w Belgradzie. Lepszy okazał się jednak reprezentant gospodarzy, a nasz pięściarz musiał zadowolić się srebrem. Od 1973 do 1976 r. trwała dominacja Gortata na krajowym podwórku w wadze półciężkiej. Cztery razy z rzędu zdobywał tytuły mistrza Polski, do których później dołożył jeszcze dwa – w latach 1978 i 1980. W 1976 r. na igrzyskach olimpijskich w Montrealu ponownie doszedł do półfinału. W pierwszym pojedynku, dzięki dobrej końcówce, w której zadał kilka efektownych ciosów, pokonał 3:2 Jugosłowianina Miloslava Popovicia (Parlov przeszedł na zawodowstwo)35. W 1/8 finału wygrał z Bułgarem Georgim Stojmenowem przez poddanie, a w ćwierćfinale, po „doskonale taktycznie przeprowadzonej walce”, okazał się lepszy niż Argentyńczyk Juan Domingo Suárez i zwyciężył 4:136. W półfinale musiał walczyć nie tylko z silnym przeciwnikiem, którym był Leon Spinks z USA, ale też z ogromnym bólem. W ćwierćfinale Argentyńczyk wybił mi zęby (…). Ale myślałem sobie: brąz już mam, drugą olimpiadę z rzędu, więc bałem się zaryzykować (…). Wstyd mi o tym mówić, bo to trochę był brak ambicji – opowiadał polski bokser37.
Jego znakami rozpoznawczymi były defensywny styl walki i bardzo dobre wyszkolenie techniczne. Po zakończeniu kariery został trenerem w Legii Warszawa. Współpracował m.in. z Andrzejem Gołotą i Tomaszem Adamkiem. Jest ojcem Marcina Gortata – pierwszego polskiego koszykarza, który wystąpił w finale ligi NBA. W swojej karierze Janusz Gortat stoczył 317 walk, z których wygrał 272, zremisował 7, a przegrał 3838.
Jerzy Rybicki: trzeba wszystko postawić na sport
Jerzy Rybicki urodził się 6 czerwca 1953 r. w Warszawie. Nie zapowiadał się na boksera – jako chłopiec był szczupły, wręcz chudy, i bardzo wysoki. Swoją przygodę z boksem rozpoczął w Gwardii Warszawa, pod okiem Antoniego Komudy, który specjalizował się raczej w pracy z trudną młodzieżą. Grzeczny i ułożony Rybicki nie pasował do tego schematu, ale trener wyczuł jego potencjał. Jak wspominał pięściarz: Poznałem boks dzięki koledze, który trenował u Antoniego Komudy. Przynosił rękawice ze sobą i okładał wszystkich chłopaków na podwórku. Któregoś razu dał mi rękawice, zaczęliśmy boksować i okazało się, że nie mógł mnie trafić. Powiedział: „Chodź, zobaczysz, jak będzie na sali bokserskiej”. Namówił mnie i poszedłem39.
Pierwsze zwycięstwa na turniejach przyszły w 1969 r.40, a w 1974 r. Rybicki zdobył tytuł mistrza Polski. W 1975 r. zaczął się przygotowywać do występu na igrzyskach, ale najpierw musiał udowodnić, że zasłużył na wyjazd. Przeszkadzały mu nawracające problemy z dłonią, którą w końcu trzeba było operować. To opóźniło początek przygotowań, ale zawodnikowi udało się wypracować formę na igrzyska. Wraz z trenerem Michałem Szczepanem zdecydował, że wystąpi w wadze lekkośredniej, a nie w swojej półśredniej, i okazało się to dobrą decyzją.
Złoto po prawym sierpowym
Pierwszą walkę na turnieju olimpijskim w Montrealu Rybicki stoczył z owianym złą sławą Charlesem Walkerem, pięściarzem z USA, który na rok przed igrzyskami podczas meczu połamał szczękę jednemu z naszych reprezentantów. Rybicki podszedł przeciwnika bardzo ostrożnie i wygrał 3:2. W kolejnej walce, z Portorykańczykiem Wilfredem Guzmanem, zwyciężył gładko 5:0. Na groźnego przeciwnika zapowiadał się Wiktor Sawczenko z ZSRS, słynący z silnego ciosu. Pojedynek był bardzo wyrównany, przez chwilę wydawało się nawet, że Rybicki jest w niebezpieczeństwie, ponieważ został trafiony prawym sierpowym. Na szczęście wygrał 3:2. Stosunkowo najłatwiejszy okazał się finałowy pojedynek z Tadiją Kačarem z Jugosławii, zakończony wynikiem 5:0 dla naszego zawodnika41.
Jurek, musisz boksować
Za swój występ na igrzyskach Rybicki jako pierwszy z Polaków został doceniony Złotymi Rękawicami, nagrodą dla najlepszego pięściarza w Europie. W następnych latach wspomniany już Sawczenko stał się dla Polaka niemałym problemem. W 1977 r. nasz bokser przegrał z nim pojedynek na mistrzostwach Europy – rywale zderzyli się głowami tak mocno, że Rybicki miał rozcięty łuk brwiowy i walkę zakończono. Kolejną imprezą, na której spotkali się obaj zawodnicy, były mistrzostwa świata w Belgradzie w 1978 r. Co prawda Rybicki zdobył wtedy brązowy medal, ale niemal przypłacił to zdrowiem. Walka trwała krótko, bo Sawczenko znokautował Polaka tak ciężko, że odzyskał on przytomność dopiero w szpitalu. Wielu znajomych doradzało mu, żeby nie ryzykował i zakończył karierę. Ale nasz mistrz chciał jeszcze wystąpić na igrzyskach w Moskwie w 1980 r. Zmienił kategorię wagową na średnią, lecz… to samo zrobił Sawczenko. Rybicki wygrał pojedynki z mistrzem Europy, Finem Tarmą Uusivirtą, i Ugandyjczykiem Peterem Odhiambą. W półfinale jednak znów trafił na Sawczenkę. Jak doszedłem do półfinału, niektórzy radzili, żebym już nie boksował – wspominał Rybicki. – Mówili: „Przecież masz już brązowy medal, daj sobie spokój, wystarczy”. (…) Zadzwoniłem do żony, powiedziała mi jedno: „Jurek, musisz boksować, nie możesz oddać walki walkowerem”. Miała rację. (…) Pierwszą rundę przegrałem, drugą u wszystkich sędziów wygrałem. W trzeciej chciałem go skończyć przed czasem. Widziałem, że był słaby, szedłem na niego, żeby skasować go całkowicie. Niewiele mi zabrakło. Została niecała minuta do końca walki i wtedy dostałem w głowę. (…) Łuk mi pękł, rosyjski lekarz wysłał mnie do narożnika. Po walce wszyscy przychodzili do mnie do szatni, nawet trenerzy rosyjscy gratulowali mi postawy. Polak zdobył brązowy medal olimpijski. Sawczenko swoją finałową walkę przegrał i musiał zadowolić się srebrem42.
Przez całą swoją karierę sportową Jerzy Rybicki pozostał wierny Gwardii Warszawa. Potem pracował jako trener. Był szkoleniowcem reprezentacji Polski seniorów, trenował również Wojciecha Bartnika, kiedy ten zdobywał brąz w Barcelonie w 1992 r.
Rybicki jest bez wątpienia jednym z naszych najbardziej utytułowanych bokserów, ale zapytany o to, czy czegoś w życiu żałuje, odpowiedział: Mam żal do siebie, że nie zdobyłem mistrzostwa Europy. Boli mnie to, nie daje spokoju. (…) Sport to harówka każdego dnia. Nieraz trenowaliśmy nawet dwa razy dziennie: pierwszy trening, na rozruch, o dziesiątej, a drugi – o szesnastej. Bywało i tak, że robiono nam trening jeszcze o dziewiętnastej. Było to dosyć męczące, ale żeby odnieść sukces, trzeba wszystko postawić na sport.
Jerzy Rybicki stoczył w sumie 296 walk, ma na koncie 269 zwycięstw, 2 remisy i 25 porażek43.
Leszek i Krzysztof Kosedowscy – medalowe rodzeństwo
Leszek Kosedowski urodził się 25 maja 1954 r. w Środzie Śląskiej, a Krzysztof – 12 grudnia 1960 r. Spośród sześciorga rodzeństwa aż trzech braci zostało bokserami. Rodzice, zwłaszcza matka, byli przeciwni karierze sportowej dzieci. Leszek wspominał: O boksie w ogóle nie myślałem. Gdy pierwszy raz poszedłem na salę pięściarską, ważyłem 41 kg i miałem 163 cm wzrostu. Jak mama się dowiedziała, że trenuję, wpadła w panikę. (…) To też była dla mnie motywacja, musiałem się w szkole poprawić, być lepszym uczniem, bo inaczej mama zabroniłaby mi uprawiania boksu. Po roku trenowania zostałem już mistrzem Polski juniorów44.
Leszek nie namawiał młodszych braci do pójścia w jego ślady, a mimo to zarówno Dariusz, jak i Krzysztof podjęli treningi. Do dziś nie wiem, dlaczego. Nigdy z nimi na ten temat nie rozmawiałem. Może byłem dla nich jakimś wzorem. W każdym razie kiedyś przyjechałem ze zgrupowania kadry narodowej juniorów, a mój najmłodszy brat, Darek, podchodzi do mnie i mówi: „Wyobraź sobie, Krzysiek też uprawia boks”. Byłem nieco zszokowany, nikt mi o tym nie mówił, a Krzysiek się nie chwalił – mówi bokser. Leszek i Krzysztof byli związani z Wisłą Tczew i Stoczniowcem Gdańsk, Leszek trenował także w SV 1923 Stockstadt RFN, a Krzysztof – w Legii Warszawa. Trzeci z braci, Dariusz, boksował w Stoczniowcu Gdańsk i Legii Warszawa, a potem wybrał zawodowstwo i wyjechał do RFN.
Bezbłędnie wykorzystał opuszczoną gardę
W 1974 r., w wieku 20 lat, Leszek Kosedowski został mistrzem Polski w wadze koguciej i odniósł pierwszy sukces międzynarodowy: zdobył brązowy medal mistrzostw Europy juniorów w Kijowie45. Dwa lata później zadebiutował na igrzyskach olimpijskich, startując w wadze piórkowej. Leciałem na olimpiadę jak na każde inne zawody – wspomina. – Nie zdawałem sobie z tego sprawy, jakie to jest cudowne, wielkie przeżycie dla każdego młodego człowieka, dla każdego sportowca.
Przeciwnikiem polskiego boksera w pierwszej walce eliminacyjnej miał być Cornelius Boza Edwards z Ugandy. Kraje afrykańskie wycofały się jednak z olimpijskiej rywalizacji i do walki nie doszło, a Leszek Kosedowski awansował do kolejnej rundy. Zmierzył się w niej z Kanadyjczykiem Camille’em Huardem. Polak nie dał szans rywalowi i zwyciężył 5:0. W ćwierćfinale powtórzył ten wyczyn w starciu z Bratislavem Risticiem z Jugosławii. Świetnie rozegrał pojedynek pod względem taktycznym. Kosedowski bezbłędnie wykorzystywał opuszczoną zbyt nisko gardę Jugosłowianina – chwaliła prasa46.
Półfinał nie ułożył się po myśli Leszka Kosedowskiego. Na początku walki polski pięściarz wyglądał na mało skoncentrowanego i już w pierwszej rundzie był dwukrotnie liczony47. Jak się później okazało, został trafiony kciukiem rękawicy w oko, które spuchło tak, że do końcowego gongu niemal nic nie widział48. Dotrwał do finału pojedynku, ale sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstwo przeciwnika. Bezpośrednio po przegranej Polak nie cieszył się z sukcesu, jakim był brązowy medal olimpijski: Do tego pojedynku podszedłem może nieco nieprzygotowany psychicznie. Już byłem przekonany, że nie ma problemu, na pewno będę w finale. Niestety nie udało się. Pamiętam, że wszedłem do szatni strasznie wściekły. Z nikim nie chciałem rozmawiać, byłem bardzo niegrzeczny dla wszystkich. I w pewnym momencie przyjaciel mój Janusz Gortat podszedł do mnie i mówi: „Człowieku! (…) Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy co Ty osiągnąłeś! Jaki to jest wielki sukces! O tym przekonasz się dopiero po powrocie do Polski!”. W ogóle nie brałem pod uwagę tego, co on do mnie mówi. Co za głupoty opowiada. Przegrałem w półfinale, z czego mam się tutaj cieszyć!?
Po igrzyskach w Montrealu Leszek Kosedowski przeszedł do wagi lekkiej, w której był trzykrotnym mistrzem Polski – w latach 1977, 1978 i 1980. Jako pierwszy polski bokser w historii został zawodnikiem klubu niemieckiej Bundesligi. W latach 1982–1983 walczył w barwach SV 1923 Stockstadt. Jedynym minusem było to, że rodzina, żona z dziećmi, musiała zostać w domu. Przyjeżdżałem jednak, kiedy tylko chciałem, z wizą nie było problemu – wspomina. Zdaniem pięściarza to właśnie rodzina i atmosfera w domu są, obok talentu i ciężkiej pracy, czynnikami decydującymi o sukcesie w sporcie: Gdybym ja nie miał tej świadomości, że w domu jest wszystko ok (…), to byłoby trudniej.
Dwaj mistrzowie
Krzysztof zdobył tytuł mistrza Polski w wadze piórkowej w latach 1980, 1981 i 1985. Na igrzyska pojechał w 1980 r. W pierwszej walce spotkał się z reprezentantem Korei Południowej, Gu Yong-ju, który bronił tytułu mistrza olimpijskiego. Jak wspominał Polak, nikt nie miałby do niego pretensji, gdyby przegrał: W przerwie dostałem wskazówki od trenerów, poprawiłem się, a całą walkę wygrałem 4-1. Był to szok. I dla moich kolegów i dla całego środowiska bokserskiego49. Potem Krzysztof pokonał Jugosłowianina Dejana Marovicia. W ćwierćfinale spotkał się z Brazylijczykiem Sidneiem dal Rovere. Mimo wyraźnej przewagi o mało nie przegrał, bo przeciwnik rozciął mu brew. Na szczęście sędzia pozwolił na kontynuowanie walki, a Kosedowski ostatecznie wygrał. Jednak kontuzja była na tyle poważna, że nie dopuszczono go do dalszych meczów. Ostatecznie Krzysztof, podobnie jak brat, wrócił z igrzysk z brązowym medalem.
W 1981 r. wziął udział w mistrzostwach Europy w Tampere. Po przegranej walce z Richardem Nowakowskim zdobył brązowy medal. W 1986 r. Krzysztof zwyciężył w mistrzostwach Polski w wadze lekkiej, pokonując własnego brata, Dariusza. Po zakończeniu kariery został trenerem w sekcji bokserskiej Legii Warszawa, występował też w filmach i teledyskach50.
Leszek Kosedowski, w przeciwieństwie do swojego brata, po zakończeniu kariery odciął się od boksu. Obecnie nawet nie ogląda walk w telewizji. Z chwilą, kiedy zszedłem z ringu, zamknąłem za sobą wszystkie drzwi. Absolutnie się tym nie interesuję. (…) Biegam, uczęszczam na halę pięściarską, sam sobie trenuję i to wszystko, jeżeli chodzi o boks – opowiada czterokrotny mistrz Polski.
Kazimierz Szczerba – skupiony, pięknie boksujący w linii
Kazimierz Szczerba urodził się 4 marca 1954 r. w Ciężkowicach koło Gorlic, ale gdy miał trzy lata, wyjechał wraz z rodzicami do Nowej Huty w Krakowie. Już w dzieciństwie przejawiał zamiłowanie do sportu. Na ring trafił przez przypadek. Tak się złożyło, że w drużynie juniorów nie mieli nikogo w najlżejszej, papierowej wadze, więc przynieśli na osiedle rękawice i zrobili sparingi w… piaskownicy – mówił w jednym z wywiadów. – (…) Na sparingpartnera dali mi takiego chłopaka, który od kilku miesięcy trenował w Hutniku i pomimo tego, że byłem chuderlakiem ważącym niecałe 40 kilogramów, wykorzystując swoją szybkość w walce, dość nieoczekiwanie go pokonałem51.
Walka na cudzą książeczkę
Niespodziewane zwycięstwo sprawiło, że Kazimierz Szczerba w zasadzie nie miał wyjścia i musiał trafić na salę bokserską: Wyciągnęli mnie na halę Hutnika, do Domu Młodego Robotnika na Stalowym. Przyszedłem właściwie w poniedziałek, w środę był sparing, na którym dobrze wypadłem, a w sobotę mecz Kraków-Katowice. Trener mnie na siłę wciągnął, wystawił mnie na książeczkę innego zawodnika, bo swojej jeszcze nie miałem. Wygrałem walkę w wadze papierowej. Miałem wtedy 16 lat52.
Początkowo trenował w tajemnicy przed rodzicami. Ani tacie, ani tym bardziej mamie, nic nie mówiłem – wspominał w 2011 r.53
Pierwszym międzynarodowym sukcesem Szczerby był brązowy medal mistrzostw Europy juniorów w Kijowie w 1974 r. To osiągnięcie sprawiło, że młodym bokserem zainteresowali się działacze warszawskiej Legii. Miałem najlepszych trenerów w osobach Stanisława Wasilewskiego i Henryka Niedźwiedzkiego. Trenowałem pośród wspaniałych zawodników, od których mogłem czerpać wzory, i dzięki temu szybko wspiąłem się na wyższy poziom – opowiadał pięściarz54.
Trzykrotnie brał udział w mistrzostwach Europy, ale nie wywalczył w nich żadnego medalu. Zdecydowanie lepiej prezentował się podczas igrzysk olimpijskich. W 1976 r. w Montrealu, startując w wadze lekkopółśredniej, w pierwszym starciu pokonał walkowerem Josiaha Nhlengethwę z Suazi, a w drugiej walce wygrał 3:2 z reprezentantem Mongolii, Sodnomem Gombą. W ćwierćfinale z kolei nie dał szans Argentyńczykowi Luisowi Portilli, jednogłośnie zwyciężając. Przeciwnik po potężnym prawym sierpowym Polaka w drugiej rundzie był liczony, a w trzeciej odsłonie pojedynku Szczerba tylko powiększył przewagę. Natomiast w półfinałowej walce uległ, po jednogłośnej decyzji sędziów, późniejszemu mistrzowi olimpijskiemu, Amerykaninowi Rayowi Leonardowi. Właściwie nikt nie wierzył w wygraną, bo Ray „Sugar” Leonard był już znanym zawodnikiem i utytułowanym, a ja to byłem takim, że dla mnie było już sukcesem to, że dostałem się do półfinału olimpiady. Nawet mi sugerowali, żeby odpuścić i wymyślić jakąś kontuzję czy coś takiego, ale ja absolutnie się nie zgodziłem, no i przeboksowałem normalnie trzy rundy jako jedyny z jego przeciwników – wspomina Kazimierz Szczerba, który z Kanady wrócił z brązowym medalem.
Na igrzyskach w Moskwie Polak spisywał się równie dobrze. W pierwszym starciu był zdecydowanie lepszy niż zawodnik z Czechosłowacji, Miroslav Pavlov, a walka zakończyła się w drugiej rundzie wskutek kontuzji łuku brwiowego, której doznał rywal. Drugi pojedynek – z Etiopczykiem Kebedem Sahilu – Szczerba wygrał jednogłośnie. W ćwierćfinale nie zwlekał i od początku ruszył do energicznego ataku na Ionela Budușana z Rumunii. W drugiej rundzie do ogólnej przewagi technicznej dołożył jeszcze celność i skuteczność ciosów: po jego mocnych prawych przeciwnik był trzykrotnie liczony na stojąco. Skupiony, pięknie boksujący w linii, wypuszczający raz po raz celne ciosy – tak utorował sobie Szczerba drogę do półfinału – pisała prasa55. Rumun pierwsze walki przez ciężkie nokauty wygrywał. Nawet sugerowali mi trenerzy, czy by nie odpuścić tej walki – wspominał po latach polski bokser. W półfinale przegrał 2:3 z reprezentantem Ugandy, Johnem Mugabim, zdaniem dziennikarzy – przez brak zdecydowania56. Tak oto Polak zdobył drugi w karierze brązowy medal olimpijski.
Wychowałem mistrza Polski
W 1981 r. dalsza kariera sportowa Kazimierza Szczerby stanęła pod znakiem zapytania. Podczas jazdy samochodem pięściarz zasnął za kierownicą i uległ groźnemu wypadkowi. Doznał poważnych obrażeń miednicy i nogi, lekarze nie dawali mu szans na powrót do boksu. On jednak był zdeterminowany, by odzyskać sprawność fizyczną. Pierwsze trzy miesiące były tragiczne, ciężkie. (…) No, ale później było coraz lepiej. Szybko zrobiłem kurs instruktorski we Wrocławiu, no i trenowałem juniorów. (…) Później pozwolili mi sparować i od razu zacząłem boksować (…) przestawiłem trochę swoją pozycję i jeszcze dużo sukcesów odniosłem właśnie po tej kontuzji. Dwa razy jeszcze mistrzem Polski byłem – przypomina Szczerba.
Pięściarz zakończył karierę w 1988 r. i został trenerem w Legii Warszawa. Z początku mi się to podobało, a i parę groszy więcej było za te treningi. Miałem satysfakcję, że wychowałem mistrza Polski juniorów. Praca z młodzieżą była dla mnie super sprawą – mówi czterokrotny mistrz Polski. Kazimierz Szczerba stoczył w sumie 329 walk. Wygrał 289 z nich, zremisował 6, a przegrał 3457.
Paweł Skrzecz: Trener obiecał mamie, że zrobi z nas ludzi. I słowa dotrzymał
Bliźniacy Grzegorz i Paweł Skrzeczowie, urodzeni 25 sierpnia 1957 r. i wychowani na przedmieściach Warszawy, na Żeraniu, nie byli grzecznymi dziećmi. Przeciwnie – wyrastali na młodocianych chuliganów. Ojciec odszedł do innej kobiety, gdy mieli siedem lat. Brakowało im więc silnej męskiej ręki. Nauczycielka w szkole któregoś dnia powiedziała mamie na zebraniu, że „to i tak nie ma po co chować, bo my i tak – jak widzi – już kończymy”58 – mówi Paweł Skrzecz.
Mimo takich rokowań braciom udało się wyjść na ludzi dzięki sportowi. Jako pierwszy w 1973 r. treningi bokserskie w Gwardii Warszawa podjął Grzegorz. Pewnego dnia Paweł pojechał zobaczyć, jak brat tam ćwiczy. Szkoleniowiec Wieńczysław Kosinow nie chciał, żeby młody obserwator tylko stał i patrzył. Zaproponował mu więc, żeby również spróbował swoich sił. Pawłowi spodobało się na tyle, że zaczął trenować59.
Trener Kosinow odegrał w jego życiu ogromną rolę. To jest człowiek, który zastąpił praktycznie ojca, i można powiedzieć, że to jemu to wszystko zawdzięczam, dlatego że to on nami pokierował. Gdy mama nie godziła się na boks, mówiąc, że ciągle rozrabiamy i będzie z nami jeszcze większe urwanie głowy, spotkał się z nią za naszymi plecami i obiecał jej, że my skończymy szkołę, że zrobi z nas ludzi, że zrobi z nas porządnych sportowców, no i tego słowa dotrzymał – wspomina Paweł Skrzecz.
Talent i olbrzymia praca
Zdaniem obserwatorów obaj bracia byli nie tylko obdarzeni dużym talentem, lecz także bardzo pracowici i gotowi do poświęceń. Jak już doszło do tego, że mogliśmy prowadzić normalne życie, wtedy koncentrowaliśmy się wyłącznie na sporcie. Talent popieraliśmy olbrzymią pracą i to dawało efekty oraz wyniki – potwierdza bokser. Szczególnie rezultaty Pawła mogły robić wrażenie. W 1975 r. wygrał on Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży. Dopiero wtedy zrozumiałem, że coś z tego mojego trenowania boksu może być – mówił po latach60.
Znakiem rozpoznawczym obu braci Skrzeczów był mocny i często używany prawy sierpowy, jednak to Paweł prezentował bardziej ofensywny styl walki61. Już w 1977 r. wystąpił na mistrzostwach Europy seniorów. Cztery razy został mistrzem Polski w wadze półciężkiej (1979, 1981–1983). Odnosił też sukcesy na arenie międzynarodowej. W 1979 r. stanął na najniższym stopniu podium mistrzostw Starego Kontynentu w Kolonii, a cztery lata później w Warnie, po porażce na punkty z Witalijem Kaczanowskim z ZSRS, zdobył tytuł wicemistrzowski. Ze srebrnym medalem wrócił również z mistrzostw świata w Monachium w 1982 r., gdzie przegrał w finale z Kubańczykiem Pablem Romero.
37 sekund od złota
W 1980 r. 23-letni Paweł Skrzecz pojechał na igrzyska olimpijskie do Moskwy. Spisywał się tam znakomicie. W pierwszej rundzie wygrał walkowerem z Algierczykiem Mohamedem Bouchiche’em, a w ćwierćfinale zmierzył się z Georgicą Donicim z Rumunii. Toczyli zaciętą walkę, pełną ostrej wymiany ciosów. W trzeciej rundzie Polak był liczony, ale końcówka należała już zdecydowanie do niego. Sędziowie przyznali mu zwycięstwo 4:162. Półfinałowy pojedynek z Kubańczykiem Ricardem Rojasem okazał się bardzo wyrównany. Dopiero końcówka ostatniej rundy, w której Paweł Skrzecz zadał kilka mocnych ciosów, przesądziła o jego triumfie 3:263. Polski pięściarz znalazł się w finale. Pamiętam, jak chodziliśmy z Grzegorzem po wiosce olimpijskiej na spacer przed walką finałową. Ja, z tego Żerania, z biednego Żerania, jestem w finale olimpijskim! Mówiłem mu „uszczypnij mnie!”. To było olbrzymie wydarzenie. Tym bardziej że marzyłem o tym jako bardzo młody chłopak – wspomina.
Walka o tytuł z Jugosłowianinem Slobodanem Kačarem układała się po myśli Polaka. Jeszcze na 37 sekund przed końcem pojedynku Skrzecz mógł się czuć mistrzem olimpijskim. Wówczas zostałem skontrowany, byłem liczony, potem Slobodan uderzył mnie jeszcze raz, znów byłem liczony (nie powinienem był, nic niepokojącego się ze mną nie działo). Ostatnie paręnaście sekund nie myślałem o niczym innym, jak o tym, by nie przegrać tej walki przed czasem, by dotrwać do końca, klinczowałem. Przegrałem 4:1. (…) Olbrzymi niedosyt, ale co tu się załamywać, niektórzy marzą, by pojechać na olimpiadę, a ja jestem jej medalistą – wspominał w 2014 r.64
Jak ukochany trener
Po zakończeniu kariery zawodniczej w 1986 r. Paweł Skrzecz został trenerem boksu. Obecnie jest szkoleniowcem w warszawskiej Akademii Walki, którą prowadzi jego syn. Kiedy kończyłem karierę, wiedziałem, że mogę wiedzę i doświadczenie przekazać innym, pomóc im boksować na takim samym poziomie, jak ja – opowiada pięściarz65. Jako trener warszawskiej Gwardii miał nawet okazję prowadzić późniejszego mistrza świata wagi ciężkiej, Władimira Kliczkę. O swoim wychowanku mówi po latach: On przy takim dużym talencie wkładał w treningi mnóstwo pracy.
W swojej pracy szkoleniowej Paweł Skrzecz wzoruje się na Wieńczysławie Kosinowie. Staram się tworzyć taką atmosferę, jaką tworzył mój pierwszy, ukochany trener – potwierdza wicemistrz olimpijski z 1980 r.66
Kazimierz Adach – leworęczny „król Słupska”
Kazimierz Adach urodził się 9 maja 1957 r. w Ustce. Sportem interesował się właściwie od zawsze, ale do uprawiania boksu zainspirowały go dopiero transmisje telewizyjne z pojedynków pięściarskich na igrzyskach w Meksyku. Miał wówczas 11 lat. Nad ranem zszedłem na dół i włączyłem telewizor, oglądałem te walki i właśnie między innymi finał Jerzego Kuleja z Kubańczykiem, który Polak wygrał. Generalnie sport był dla mnie pasją przez całe życie i już pozostał67 – mówi pięściarz.
W latach 1972–1985 był zawodnikiem Czarnych Słupsk. W 1975 r. przyszedł do Słupska pierwszy polski medalista olimpijski w boksie, Aleksy Antkiewicz. Przyniósł ze sobą dobrą energię i ten słupski boks piął się systematycznie. W 1976 r. awans do II ligi, potem do I ligi. (…) Od 1980 do 1990 r. zdobyliśmy łącznie sześć brązowych medali, trzy srebrne i wreszcie złoto w 1990 r. Wszystko się fajnie powiązało, gdy tam byłem, panowała dobra koniunktura – wspomina.
Aż do początku lat 80., chociaż należał do czołowych pięściarzy w Polsce, nie udało mu się wywalczyć tytułu najlepszego boksera w kraju w wadze lekkiej. Otrzymał jednak nominację do występu na igrzyskach olimpijskich w 1980 r. W Moskwie wyszedł na ring jako pierwszy z Polaków. W inauguracyjnej walce zmierzył się z Bounem Sonskhamphonem – przeciwnikiem z Laosu, o którym niemal nic nie wiedział. Ostrożnie zacząłem, bo zawodnika nie znaliśmy, egzotyczny Laos, ale rozszyfrowaliśmy go szybko. (…) Po kilku liczeniach wygrałem z nim przed czasem – opowiada.
W drugim pojedynku eliminacyjnym nie dał szans wysokiemu i silnemu fizycznie Omariemu Golayali z Tanzanii, wygrywając jednogłośnie. Ćwierćfinałowy bój z Rumunem Florianem Livadaru był dla Polaka niezwykle trudny. Jak pisała prasa, Adach wykazał się wielką walecznością, boksując niebywale ofensywnie68, ale rywal uciekał się do nieczystych zagrywek. Właśnie tak mnie zaatakował, że miałem pod lewym okiem rozciętą skórę, a on sobie łuk brwiowy rozciął. Walka się toczyła dalej, ale sędzia ringowy parę sekund przed końcem przerwał i ogłosił moje zwycięstwo. Z dokumentów wynikało, że prowadziłem na punkty. Rumun przegrał swoją bronią, chciał, żebym doznał kontuzji, a sam siebie wyeliminował – relacjonuje polski bokser.
Lekarz odradzał Kazimierzowi Adachowi występ w półfinale. Polak jednak nie zrezygnował. Podjął dzielną, otwartą walkę, pełną wymiany ciosów z Kubańczykiem Ángelem Herrerą, ale przegrał 0:569. Trudny przeciwnik, również walczący z odwrotnej pozycji, prawa ręka do przodu wysunięta, a prawdę mówiąc, tacy zawodnicy mi nie leżeli. No, ale też fizycznie był mocny ten Herrera – wspomina brązowy medalista olimpijski z Moskwy, którego sukces był dla wielu obserwatorów niemałym zaskoczeniem.
„Król Słupska”
Dopiero po tamtych igrzyskach Adach, który zyskał przydomek „król Słupska”, po raz pierwszy został mistrzem Polski w wadze lekkiej. Było to w 1982 r., a swoje osiągnięcie zawodnik Czarnych powtórzył jeszcze w latach 1983–198470. Na koniec kariery bokserskiej, w 1986 r., przez sezon występował jeszcze w niemieckiej Bundeslidze, w klubie z bawarskiego miasta Landshut. W 1989 r. wrócił do Polski. Objąłem wtedy pierwszą drużynę Czarnych Słupsk jako trener. Zdobyliśmy srebrny medal w 1989 r. i jedyne w historii mistrzostwo Polski drużynowe w 1990 r. – opowiada.
Kazimierz Adach stoczył 309 walk, z których 275 zakończył zwycięstwem, 6 – remisem, a 28 – porażką71. Obecnie jego związki z boksem ograniczają się jedynie do domowych treningów i bycia honorowym prezesem słupskiego klubu. Ze względu na problemy zdrowotne musiał ograniczyć aktywność sportową. Mam worek, gruszkę na poddaszu i trenuję w domu. Mieszkam w wiosce, zajmuję się domem, obejściem. Uwielbiam las, bo blisko niego mieszkam, grzybobranie – to jest moje życie – mówi „król Słupska”.
Jan Dydak – mistrz prawych prostych
Urodzony 14 czerwca 1968 r. w Czeladzi Jan Dydak zaczął treningi bokserskie w Jastrzębiu w wieku 14 lat. Pożyczyłem rękawice od moich kuzynów, którzy posmakowali trochę boksu, i poszedłem na halę. (…) Przegrałem wprawdzie pierwszą walkę, ale w kolejnych nikt nie mógł mnie pokonać. Strasznie spodobało mi się to wygrywanie – opowiadał72.
W 1987 r. został zawodnikiem Czarnych Słupsk. Trenował tam z Kazimierzem Adachem, z którym się zaprzyjaźnił. W tym samym roku Dydak zrobił furorę na swoich pierwszych seniorskich mistrzostwach Polski w Krakowie. W finałowej walce w wadze półśredniej pokonał czterokrotnego zdobywcę tytułu najlepszego pięściarza w kraju i dwukrotnego brązowego medalistę olimpijskiego, Kazimierza Szczerbę. Został też uznany za najlepiej wyszkolonego zawodnika imprezy. Przez całą karierę zachwycał znakomitą techniką, świetną pracą nóg i precyzyjnymi prawymi prostymi. Nie wiem, czy byłem wielkim talentem. Wydaje mi się, że do wszystkiego doszedłem ciężką pracą – stwierdził w jednym z wywiadów73.
Medal zdobyty jedną ręką
W 1988 r., tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Seulu, Janowi Dydakowi odnowiła się kontuzja prawej dłoni. Postanowił zataić uraz – w przeciwnym wypadku nie otrzymałby zgody na występ. Jeszcze w czasach juniorskich źle uderzyłem w czoło jednego z rywali. Powypadały mi wówczas kości ze stawów w dłoni. To był straszny ból. I ten uraz odnowił mi się na miesiąc przed igrzyskami. Nie przyznawałem się jednak, bo inaczej w ogóle nie pojechałbym do Seulu – mówił pięściarz74.
W Korei walczył, używając głównie lewej ręki. Mimo to boksował bardzo dobrze. W pierwszym pojedynku eliminacyjnym pokonał 4:1 José Garcię z Wenezueli, w drugim w takim samym stosunku wygrał z reprezentantem Kostaryki, Humbertem Arandą. W ćwierćfinałowym starciu zwyciężył – również 4:1 – z Nigeryjczykiem Adewale Adgebusim. W półfinale rywalem Dydaka miał być dysponujący potężnym ciosem Robert Wangila z Kenii. Polak jednak nie przystąpił do pojedynku z powodu urazu. Technicznie byłem lepszy od niego kilka razy, ale siłę miał niesamowitą. Nie było szans go zatrzymać, dlatego nawet nie podjąłem walki – tłumaczył75.
Non stop pracowałem
Po brązowym medalu olimpijskim w Seulu fachowcy i obserwatorzy wróżyli Dydakowi wielką karierę. Polski bokser początkowo spełniał pokładane w nim nadzieje. Zwyciężał m.in. w prestiżowym turnieju im. Feliksa Stamma (1989, 1990), a także w mistrzostwach Polski (1990, 1991). W 1991 r. zdobył też brązowy medal mistrzostw Europy. Na krajowych ringach był bezkonkurencyjny. Rywale albo poddawali się przed pojedynkiem, albo rezygnowali w pierwszej rundzie. Czasem jeszcze przed walką przychodzili i mówili: „Wiesz Janek, ja tam mam już swoje lata…” – wspominał bokser76.
Gdy wydawało się, że kolejne sukcesy międzynarodowe są tylko kwestią czasu, w 1991 r. Jan Dydak niespodziewanie postanowił rozstać się z boksem. Podpisałem kontrakt zawodowy w Stanach. Wszystko było praktycznie dograne. (…) Ostatecznie zdecydowałem się jednak zostać, ze względu na rodzinę. Kontrakt na pamiątkę trzymam do dziś – wyjaśniał77. Decyzję pomogło mu podjąć zmęczenie sportem. Miałem przesyt boksu. Non stop pracowałem. Toczyłem po 50 walk w sezonie – mówił78.
Nigdy nie żałował tak wczesnego przejścia na sportową emeryturę. Po zakończeniu kariery wyjechał do Niemiec. W 2005 r. wrócił do kraju i zajął się szkoleniem w SKB Słupsk. Zmarł 27 marca 2019 r. po długiej i ciężkiej chorobie. Na ringu stoczył 171 walk: 159 wygrał, 2 zremisował, 10 przegrał79.
Henryk Petrich: bokser musi być człowiekiem poukładanym
Henryk Petrich urodził się 10 stycznia 1959 r. w Łodzi. Jak większość chłopców zaczynał od piłki nożnej. W pobliskiej szkole podstawowej powstała szkółka bokserska Widzewa Łódź. Znajdowała się tuż za boiskiem szkolnym, chłopacy tam chodzili, więc też dołączyłem. (…) Potem przeszedłem do klubu Widzewa, gdzie zacząłem trenować już na poważnie80. Z tym klubem był związany w latach 1974–1980.
W 1980 r. na jednym z regionalnych turniejów zdolnego boksera zauważył Wiesław Rudkowski. Dzięki niemu Petrich trafił do Legii Warszawa. Już w 1983 r. zdobył tytuł mistrza Polski – i ten sukces udało mu się powtórzyć jeszcze siedmiokrotnie81.
W 1984 r. odbywały się igrzyska w Los Angeles. Polscy zawodnicy, tak samo jak większość sportowców zza żelaznej kurtyny, na skutek odgórnej politycznej decyzji nie mogli wziąć w nich udziału. Decyzję podjęto dosłownie w ostatniej chwili, stawiając sportowców przed faktem dokonanym. Postanowiono jakoś im to zrekompensować: zorganizowano zawody Przyjaźń-84. Wystartowali tam znakomici zawodnicy, a poziom niektórych konkurencji był wyższy niż na igrzyskach. Turniej bokserski rozgrywano na Kubie. Jak wspominał nasz bokser: (…) na Turnieju Przyjaźni w Hawanie zjawili się silniejsi zawodnicy niż w Stanach. Boksowałem z Henrym Maske z NRD i Jánem Frankiem z Czechosłowacji – brązowym medalistą z Moskwy. Przegrałem dopiero w finale z mistrzem świata, Kubańczykiem Bernardo Comasem – na jego własnym terenie. Gdzie indziej być może poszłoby mi lepiej, tak mi się wydaje. Jednak srebrny medal i tak był wielkim osiągnięciem.
Na mistrzostwach świata w amerykańskim Reno w 1986 r. Petrich radził sobie bardzo dobrze, lecz w półfinale znów trafił na Henry’ego Maske’a. Tym razem przegrał i musiał się zadowolić brązowym medalem. Nie pomogło mu z pewnością to, że miał złamane żebro. Panowie spotkali się ponownie w finale mistrzostw Europy w 1987 r. w Turynie: na drodze do złota stanął mi Maske. Pomogli mu nieco sędziowie, głównie sędzia ringowy. Miałem nie tylko jednego przeciwnika, z którym muszę walczyć, ale i drugiego, który sędziuje na korzyść rywala. Duże nadzieje wiązano z występem Petricha na igrzyskach w Seulu.
Brązowy medal
Igrzyska Petrich rozpoczął od zwycięstwa przez nokaut nad Parkiem Byeong-jinem z Korei Południowej82. Kolejne dwie walki, z Duńczykiem Nielsem Madsenem i Egipcjaninem Ahmedem El-Nagarem, wygrał gładko 5:0. Jak sam wspominał: W walce półfinałowej, mając już zapewniony brąz, zmierzyłem się z Amerykaninem Andrew Maynardem. Niestety w trakcie walki pojawiły się kłopoty ze wzrokiem. Gdy po paru latach rozmawiałem z lekarzem neurologiem, powiedział, że prawdopodobnie była to po prostu migrena. Na cokolwiek patrzyłem, widziałem czarną dziurę i rozbłyski dookoła. Dostrzegałem tylko to, co działo się po bokach, a przed sobą – jedynie czarną dziurę. Do tego momentu Petrich wygrywał. Wydawało się, że bez większego problemu poradzi sobie z przeciwnikiem, w pierwszej rundzie posłał go nawet na chwilę na deski. W drugiej było już widać, że coś się dzieje, a nasz zawodnik nie jest w stanie normalnie walczyć, zdecydował więc, że się podda. Brązowy medal olimpijski był i tak dużym osiągnięciem, a dolegliwości związane ze wzrokiem na szczęście szybko ustąpiły. Prawdopodobnie wynikały ze stresu, podobna sytuacja powtórzyła się potem na zawodach niższej rangi83.
Po igrzyskach Petrich zrezygnował z występów na międzynarodowych turniejach. W 1990 r. przeniósł się do Igloopolu Dębica, a karierę zakończył trzy lata później w Walce Zabrze. W związku z przepisami musiał zakończyć karierę w wieku 35 lat. Imał się różnych zajęć: Z początku prowadziłem zajęcia w szkole, później utworzono szkółkę – filię Legii – którą prowadzę do tej pory. Tak że praca się znalazła. (…) prowadziliśmy bufet w Telewizji Polskiej, w budynku przy placu Powstańców. Zajmowałem się zaopatrzeniem, dozorowałem również. (…) Później treningi zacząłem prowadzić dość systematycznie i do tej pory się tym zajmuję. Medalista olimpijski współpracował m.in. przez siedem lat z Tomaszem Adamkiem.
Henryk Petrich stoczył 345 walk, z czego 300 zakończył zwycięstwem, a 10 – remisem84. Boks uczy wielu rzeczy – mówi pięściarz. – Przede wszystkim wytrwałości i swego rodzaju porządku życiowego. Bokser musi być człowiekiem poukładanym, to nie może być roztrzepaniec. Zgrupowania, treningi – to wszystko mobilizuje, wymaga przystosowania się do grupy.
Andrzej Gołota: to jest dopiero bajer, że można ten strach przełamać
Andrzej Gołota urodził się 5 stycznia 1968 r. w Warszawie. Nie miał łatwego dzieciństwa, wychowywali go wujostwo Jadwiga i Zdzisław Romankowie. Przygoda Andrzeja z boksem zaczęła się dość standardowo: Zostałem pobity przez chłopaka, który był cztery lata starszy ode mnie. Ja byłem wtedy w siódmej klasie szkoły podstawowej, dopiero poznawałem świat. Postanowiłem mu się za to jakoś zrewanżować. Najlepszym sposobem był boks. Po dwóch tygodniach treningów, kiedy praktycznie nauczyłem się tylko prawidłowo trzymać ręce, wygrałem z tym chłopakiem. Byłem z siebie bardzo dumny. Trenować zaczął w wieku 13 lat i był to dla niego sposób na wyżycie się: Wujek mnie zaprowadził na Legię. (…) [Boks] Pozwala spożytkować nadmiar energii, uspokaja, uczy systematyczności. Jak zaczynałem boksować, to trenowałem pięć razy tygodniowo. Później każdego dnia. Jeszcze później dwa razy dziennie, trzy razy dziennie. To już był prawie cały dzień. Starałem się dużo biegać, chodziłem po górach85.
Na mistrzostwach świata juniorów w Bukareszcie w 1985 r. Andrzej doszedł aż do finału, ale musiał zadowolić się srebrnym medalem. Jednak już rok później na mistrzostwach Europy juniorów w Kopenhadze wywalczył tytuł mistrzowski. Pokonał Nikołaja Seturiego z ZSRS86.
Po przejściu do seniorów, w latach 1987–1990, Gołota czterokrotnie zdobył tytuł mistrza Polski. Jednym z jego większych sukcesów jest z pewnością brązowy medal wywalczony na igrzyskach w Seulu w 1988 r. Pięściarz wspominał: Już wcześniej, kiedy jeszcze walczyłem w juniorach, byłem na kilku dużych imprezach sportowych. Zostałem wicemistrzem świata i mistrzem Europy juniorów. Zwiedziłem cały świat. Ale takiego turnieju jak olimpiada nigdy nie widziałem. To było coś zupełnie innego, inna liga. Przestrzegano mnie, że to bardzo długi turniej i trzeba się do niego dobrze przygotować kondycyjnie i technicznie. Występ na igrzyskach rozpoczął od dwóch gładkich zwycięstw 5:0 – z Bułgarem Swilenem Rusinowem i Kenijczykiem Haroldem Obungą. W ćwierćfinale zmierzył się z Koreańczykiem Baikiem Hyun-Manem. Niestety doznał urazu łuku brwiowego i sędzia przerwał mecz. Mimo brązowego krążka polski pięściarz nie był zadowolony z wyniku: W moim wypadku to była po prostu tragedia, że zdobyłem tylko brązowy medal. Szkoda, że dałem sobie ten łuk brwiowy rozwalić, bo musiałem przez to przerwać udział w zawodach. Żałuję, że tak się stało. Liczyłem bardzo, że uda mi się stanąć na wyższym podium. Nagrodą za medal była równowartość 30 dolarów amerykańskich.
W 1989 r. na mistrzostwach Europy w Atenach Gołota został brązowym medalistą. W 1990 r. na skutek problemów z prawem postanowił wyjechać do Stanów Zjednoczonych. W swojej amatorskiej karierze stoczył 114 walk, z których wygrał 99, zremisował 2, a przegrał 1387. Przez cały czas był związany tylko z jednym klubem, Legią Warszawa. W 1992 r. zdecydował się przejść na zawodowstwo.
Zawodowy bokser
Pierwszą walkę na zawodowym ringu stoczył 7 lutego 1992 r. W swojej karierze walczył z najlepszymi: Lennoxem Lewisem, Riddickiem Bowe’em, Timem Witherspoonem, Mikiem Tysonem. Słynął z bujnego temperamentu i niekonwencjonalnych zachowań na ringu. Niestety nie udało mu się wywalczyć mistrzowskiego pasa, chociaż znawcy boksu mówią, że w walkach stoczonych z Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem to on był faktycznym zwycięzcą. W swojej zawodowej karierze stanął na ringu 52 razy. Wygrał 41 walk, przegrał 9, a zremisował 188. Zapytany, co przyciągało go do boksu, odpowiedział: (…) ta świadomość, adrenalina, nieprzewidywalność. To jest dopiero bajer, że można ten strach przełamać. Pokonać swoje bariery, ograniczenia.
Obecnie bokser skupia się na życiu rodzinnym: Mam wspaniałego syna i córkę. Już od ponad 30 lat mieszkam na obczyźnie, w Stanach Zjednoczonych, w Chicago. Ale udało mi się zasymilować. I z tego też jestem dumny, uważam to za swój sukces, bo nie było łatwo. Jestem dumny z moich wygranych walk. Ale na pewno są też rzeczy, które zrobiłbym inaczej. Może obrałbym dziś inną taktykę, podjął inne ważne decyzje, inaczej prowadził swoją karierę?
Janusz Zarenkiewicz – bokser, górnik, tenor
Janusz Zarenkiewicz urodził się 3 sierpnia 1959 r. we wsi Nowy Las niedaleko Głuchołazów. Do boksu trafił jako nastolatek, dzięki znajomym, którzy trenowali w Prudniku. Treningi odbywały się trzy razy w tygodniu: w poniedziałki, środy i piątki. Na trzecim treningu, w piątek, trener Stanisław Żuchowski mówi: „Dzisiaj sparing zrobimy”. I przyprowadził półciężkiego seniora. Sparingi były tak robione, że składaliśmy cztery materace, robiliśmy taki ring i tak sparowaliśmy. Ubrał rękawice i kask, i do roboty! (…) Dał mi tylko dwie rundy, ale męczyłem się z tym seniorem, nie odpuszczałem mu. Po zakończeniu treningu trener mówi: „Janusz, jutro przyjedź na godzinę 7:00. Mamy o 9:30 (…) autobus, jedziemy na pierwszy krok”. Ja mówię: „No jak trenerze? Przecież badania trzeba zrobić”, a on mówi: „Badania są zrobione, wszystko jest załatwione, jedziemy!” (…). No i pojechałem na ten pierwszy krok. Dosłownie po trzech treningach. Pierwszą walkę przegrałem, drugą wygrałem, i tak się ta moja kariera zaczęła89 – wspomina Janusz Zarenkiewicz.
Pojedynek jak w filmie Rocky
Pierwszy poważny sukces odniósł w 1977 r. w Łodzi, wygrywając Spartakiadę Młodzieży w kategorii ciężkiej. W 1978 r. został zawodnikiem klubu Moto-Jelcz Oława90, dokąd przeniósł się wraz z trenerem Stanisławem Żuchowskim. Jak sam mówi, na igrzyska olimpijskie mógł pojechać już w 1980 r., ale ostatecznie do Moskwy udał się Grzegorz Skrzecz: Miałem wtedy 21 lat i byłem w reprezentacji olimpijskiej, sparowałem ze Skrzeczami. Nieźle mi tam szło. Sądzę, że gdybym był w Legii albo w Gwardii, a nie w 2. lidze, to ja bym chyba pojechał na olimpiadę, a nie Grzesiek.
W 1984 r. w Los Angeles polska reprezentacja nie wystąpiła. Na swój olimpijski debiut Janusz Zarenkiewicz musiał poczekać aż do roku 1988. Wcześniej, w 1985 r., zdobył brązowy medal mistrzostw Europy. Był już wtedy pięściarzem Zagłębia Lubin. W Budapeszcie bez problemów pokonałem w ćwierćfinale Włocha Biaggio Chianese. Ale (…) najnormalniej w świecie złamał mi szczękę. W półfinale miałem walczyć z Rosjaninem Jakowlewem, ale lekarz nie wyraził zgody na występ – wspominał91.
Gdy Zarenkiewicz wyjeżdżał na igrzyska do Seulu, miał już na koncie cztery tytuły najlepszego boksera w Polsce w wadze superciężkiej. W Korei zaliczył udany występ. W walce eliminacyjnej jednogłośnie pokonał Harolda Arroyę z Portoryko. W ćwierćfinale stoczył jeden z najtrudniejszych pojedynków w karierze – z Andreasem Schniedersem, reprezentantem RFN92. Niemiecki pięściarz, mierzący 204 cm, przypominał postać Ivana Drago z filmu Rocky IV. Polak nie przestraszył się jednak przeciwnika i podjął z nim otwartą walkę. Już w pierwszej rundzie po potężnym sierpowym posłał rywala na deski. Do końcowego gongu walka była jednak bardzo wyrównana, pełna intensywnej wymiany ciosów. Zarenkiewicz wygrał decyzją sędziów 3:293. Zwycięstwo okupił niestety poważnymi problemami zdrowotnymi. Na jego twarzy pojawiła się mocna opuchlizna. Nie było szans, żeby zeszła przed półfinałem, który zaplanowano już na następny dzień. Lekarz nie dopuścił polskiego pięściarza do starcia z późniejszym mistrzem olimpijskim, Kanadyjczykiem Lennoxem Lewisem. Ja jeszcze o wpół do dwunastej boksuję, a rano o dziewiątej jestem na wadze i lekarz mnie dotyka, a jestem tak obity, że oczy ledwo otwierałem. Opuchnięte, odmrożone, bo ten lód sobie trzymałem, żeby to jakoś zelżało, no nie było szans! – opowiada Janusz Zarenkiewicz.
Polak do dziś żałuje, że między walkami ćwierćfinałową i półfinałową nie było dnia przerwy. Gdyby był, to sądzę, że powalczyłbym z Lennoxem. Mówiłem: „masz szczęście, że mnie lekarz nie dopuścił!” – wspomina z uśmiechem.
Na igrzyskach w Barcelonie w 1992 r. brązowy medalista olimpijski z Seulu już nie wystąpił. Zakończył karierę dwa lata wcześniej. W 1989 r. zdążył jeszcze zdobyć piąty tytuł mistrza Polski w kategorii superciężkiej. Po triumf sięgnął tam, gdzie odniósł pierwszy poważny sukces – w Łodzi. Mogliśmy boksować do 32. roku życia. W 1990 r. miałem już 31 lat. Wszyscy dostaliśmy z klubu wypowiedzenia. Można było przejść na stypendia sportowe. Dostałbym ze 2 ówczesne miliony zł. W kopalni zarabiałbym 2,5 – mówi wychowanek Pogoni Prudnik.
Z ringu do kopalni i do chóru
Na sportowej emeryturze Janusz Zarenkiewicz podjął pracę w kopalni miedzi. Dostałem się na strzelnicę, pracowałem przy materiałach wybuchowych. Później byłem strzałowym i ratownikiem górniczym – opowiada.
Od 1999 r. Zarenkiewicz śpiewa tenorem w chórze górniczym. Po zakończeniu kariery nie odciął się całkowicie od boksu. W 1994 r. był współtwórcą Miejskiego Klubu Bokserskiego w Lubinie, gdzie do 2000 r. udzielał się jako trener i działacz sportowy. Później wraz ze Zbigniewem Siwiakiem założył Stowarzyszenie Boksu Lubin, w którym obecnie pracuje, m.in. szkoląc młodzież. Na ringu stoczył 207 walk – wygrał 168 z nich, zremisował 3, a przegrał 3694.
1 Nadanie imienia Jana Szczepańskiego Kompleksowi Kulturalno-Sportowo-Rekreacyjnemu w Lubochni, https://lubochnia.pl/aktualnosci-a11/nadanie-imienia-jana-szczepanskiego-kompleksowi-kulturalno-sportowo
2 S. Szczepanik, Od życiowego zakrętu do olimpijskiego złota. Historia Jana Szczepańskiego, https://kierunektokio.pl/od-zyciowego-zakretu-do-olimpijskiego-zlota-historia-jana-szczepanskiego/ [dostęp: 20.04.2022].
3 P. Pasieczny, Hejty, lekarze i kontuzje! Jan Szczepański – mistrz olimpijski wbrew przeszkodom!, https://mma.pl/jan-szczepanski-mistrz-olimpijski/ [dostęp: 21.04.2022].
4 Biogram Jana Szczepańskiego, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/jan-antoni-szczepanski/ [dostęp: 12.07.2022].
5 T. Kalemba, Jan Szczepański nie dał się znokautować życiu, https://sport.onet.pl/boks/boks-jan-szczepanski-historia-pogmatwany-zyciorys/63qtg0d [dostęp: 19.04.2022].
6 Biogram Jana Szczepańskiego, dz. cyt.
7 Tamże.
8 T. Kalemba, Jan Szczepański nie dał się znokautować życiu, dz. cyt.
9 Awans 4 bokserów, „Trybuna Robotnicza” 1972, nr 210, s. 5, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/92906/edition/87664/content [dostęp: 19.04.2022].
10 Z. Dutkowski, Bokserzy nie zawiedli, „Trybuna Robotnicza” 1972, nr 216, s. 6, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/92912/edition/87670/content [dostęp: 19.04.2022].
11 T. Kalemba, Jan Szczepański nie dał się znokautować życiu, dz. cyt.
12 Biogram Jana Szczepańskiego, dz. cyt.
13 Pięć lat temu zmarł Wiesław Rudkowski, medalista olimpijski w boksie, https://polskieradio24.pl/5/4147/ Artykul/2678812,Piec-lat-temu-zmarl-Wieslaw-Rudkowski-medalista-olimpijski-w-boksie [dostęp: 8.04.2022].
14 Biogram Wiesława Rudkowskiego, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/wieslaw-ksawery-rudkowski/ [dostęp: 22.04.2022].
15 Pięć lat temu zmarł Wiesław Rudkowski, medalista olimpijski w boksie, dz. cyt.
16 Wiesław Rudkowski i Andrzej Biegalski mistrzami Europy w boksie, „Trybuna Robotnicza” 1975, nr 130, s. 8, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/91717/edition/86525/content [dostęp: 11.04.2022].
17 W narożniku biało-czerwonych, „Trybuna Robotnicza” 1975, nr 130, s. 8, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/91717/edition/86525/content [dostęp: 11.04.2022]..
18 Biogram Wiesława Rudkowskiego, dz. cyt.
19 Wiesław Rudkowski – elegancki mistrz, https://www.polsatsport.pl/film/wieslaw-rudkowski-elegancki-mistrz_6369477/ [dostęp: 11.04.2022].
20 Cyt. za: L. Błażyński junior, Historia o wojowniku, który kochał śpiew, https://polishexpress.com.au/historia-o-wojowniku-ktory-kochal-spiew/ [dostęp: 12.04.2022].
21 Tamże.
22 Z. Dutkowski, Polacy wśród najlepszych pięściarzy maratonu bokserskiego, „Trybuna Robotnicza” 1972, nr 215, s. 6, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/92911/edition/87669/content [dostęp: 12.04.2022].
23 L. Błażyński junior, dz. cyt.
24 Błażyński, Leszek, http://www.bokser.org/content/2010/09/29/150848/index.jsp [dostęp: 12.04.2022].
25 Odnowa polskiego boksu, „Trybuna Robotnicza” 1976, nr 172, s. 6, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/82070/edition/77458/content [dostęp: 12.04.2022].
26 L. Błażyński junior, dz. cyt.
27 Leszek Błażyński, wybitny bokser, medalista olimpijski – ełczanin, https://elk.dlawas.info/sport/leszek-blazynski-wybitny-bokser-medalista-olimpijski-elczanin/cid,12262,a [dostęp: 12.04.2022].
28 Błażyński, Leszek, dz. cyt.
29 Biogram Leszka Błażyńskiego, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/leszek-blazynski/ [dostęp: 12.04.2022].
30 M. Bobakowski, 28 lat temu samobójstwo popełnił Leszek Błażyński. Jego syn czuł się jak trędowaty, https://sportowefakty.wp.pl/boks/893801/28-lat-temu-samobojstwo-popelnil-leszek-blazynski-jego-syn-czul-sie-jak-tredowat [dostęp: 12.04.2022].
31 L. Błażyński junior, dz. cyt.
32 D. Dobek, Nie mam już do niego żadnych pretensji, rozmowa z Leszkiem Błażyńskim juniorem, https://sport.onet.pl/boks/leszek-blazynski-byly-mistrz-europy-i-medalista-olimpijski-wywiad-z-jego-synem-or/yqe1x94 [dostęp: 12.04.2022].
33 Biogram Janusza Gortata, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/janusz-kazimierz-gortat/ [dostęp: 13.04.2022].
34 R. Piątek, Wolał spać, niż oglądać syna w NBA, https://web.archive.org/web/20090621075255/ http://www.dziennik.pl/sport/koszykowka/article401301/Wolal_spac_niz_ogladac_syna_w_NBA.html [dostęp: 13.04.2022].
35 Zwycięstwa Średnickiego i Gortata, „Trybuna Robotnicza” 1976, nr 165, s. 6, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/82063/edition/77451/content [dostęp: 13.04.2022].
36 Rybicki i Gortat także awansowali, „Trybuna Robotnicza” 1976, nr 172, s. 6, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/82070/edition/77458/content [dostęp: 13.04.2022].
37 R. Piątek, dz. cyt.
38 Biogram Janusza Gortata, dz. cyt.
39 Cytaty w tekście pochodzą z wywiadu, który można znaleźć na stronie: Zadzwoniłem do żony, powiedziała: „Jurek, musisz boksować, nie możesz oddać walki walkowerem”. Miała rację, wywiad z Jerzym Rybickim, https://gdymilknaoklaski.pl/rozmowy-ze-sportowcami/zadzwonilem-do-zony-powiedziala-jurek-musisz-boksowac-nie-mozesz-oddac-walki-walkowerem-miala-racje/ [dostęp: 18.07.2022].
40 T. Olszański, Została legenda. Rzecz o Feliksie Stammie, Poznań 1989, s. 212.
41 J. Zmarzlik, Bij mistrza, Warszawa 1992, s. 152–153.
42 Biogram Jerzego Rybickiego, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/jerzy-rybicki/ [dostęp: 18.07.2022].
43 Tamże.
44 Cytaty w tekście pochodzą z wywiadu z Leszkiem Kosedowskim, który można znaleźć na stronie www.wielkietradycje.pl.
45 Biogram Leszka Kosedowskiego, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/leszek-marian-kosedowski/ [dostęp: 19.04.2022].
46 Leszek Błażyński i Leszek Kosedowski zdobyli już „brąz” – liczymy na więcej, „Trybuna Robotnicza” 1976, nr 171, s. 7, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/82069/edition/77457/content [dostęp: 19.04.2022].
47 Rybicki w finale, brąz Kosedowskiego, „Trybuna Robotnicza” 1978, nr 173, s. 6, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/82071/edition/77459/content [dostęp: 19.04.2022].
48 Biogram Leszka Kosedowskiego, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/leszek-marian-kosedowski/ [dostęp: 19.04.2022].
49 Krzysztof Kosedowski kończy 60 lat, https://polskieradio24.pl/5/4147/Artykul/2639481,Krzysztof-Kosedowski-konczy-60-lat [dostęp: 6.07.2022].
50 Biogram Krzysztofa Kosedowskiego, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/krzysztof-kazimierz-kosedowski/ [dostęp: 6.07.2022].
51 W. Bołba, Kazimierz Szczerba – jeden z dziesięciu, https://legia.com/wywiady-wiktora-bolby-kazimierz-szczerba-jeden-z-dziesieciu/8757 [dostęp: 20.04.2022].
52 Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty w tekście pochodzą z wywiadu z Kazimierzem Szczerbą, który można znaleźć na stronie www.wielkietradycje.pl.
53 W. Bołba, dz. cyt.
54 Tamże.
55 Pięciu pięściarzy w półfinale, „Trybuna Robotnicza” 1980, nr 165, s. 5, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/90286/edition/85179/content [dostęp: 20.04.2022].
56 Tylko Paweł Skrzecz w finale. Dramat Rybickiego, „Trybuna Robotnicza” 1980, nr 166, s. 6, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/90287/edition/85180/content [dostęp: 20.04.2022].
57 Biogram Kazimierza Szczerby, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/kazimierz-wieslaw-szczerba/ [dostęp: 7.04.2022].
58 Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty w tekście pochodzą z wywiadu z Pawłem Skrzeczem, który można znaleźć na stronie www.wielkietradycje.pl.
59 J. Drozd, Paweł Skrzecz: boks przez całe moje życie, http://www.polskiboks.pl/2014/03/08/pawel-skrzecz-boks-przez-cale-moje-zycie/ [dostęp: 11.04.2022].
60 I. Jarska, Boks to szkoła charakteru – rozmowa z Pawłem Skrzeczem, https://przedsiebiorcy.eu/boks-to-szkola-charakteru-rozmowa-z-pawlem-skrzeczem/ [dostęp: 11.04.2022].
61 Legendy polskiego boksu: Paweł Skrzecz, http://www.ringpolska.pl/boks-w-polsce/75383-legendy-polskiego-boksu-pawel-skrzecz [dostęp: 11.04.2022].
62 Adach i Paweł Skrzecz w bokserskich półfinałach, „Trybuna Robotnicza” 1980, nr 164, s. 8, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/90285/edition/85178/content [dostęp: 11.04.2022].
63 Tylko Paweł Skrzecz w finale. Dramat Rybickiego, dz. cyt.
64 J. Drozd, dz. cyt.
65 J. Ciosek, Paweł Skrzecz: boli mnie serce, kiedy widzę, co się dzieje w polskim boksie, https://kierunektokio.pl/pawel-skrzecz-boli-mnie-serce-kiedy-widze-co-sie-dzieje-w-polskim-boksie/ [dostęp: 11.04.2022].
66 I. Jarska, dz. cyt.
67 Cały wywiad z Kazimierzem Adachem można przeczytać na stronie www.wielkietradycje.pl.
68 Adach i Paweł Skrzecz w bokserskich półfinałach, „Trybuna Robotnicza” 1980, nr 164, s. 8, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/90285/edition/85178/content [dostęp: 21.04.2022].
69 Tylko Paweł Skrzecz w finale. Dramat Rybickiego, dz. cyt.
70 Biogram Kazimierza Adacha, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/kazimierz-piotr-adach/ [dostęp: 21.04.2022].
71 Tamże.
72 T. Kalemba, Nie żyje Jan Dydak. Jedną ręką wywalczył medal olimpijski, błyskawicznie przerwał karierę, https://sport.onet.pl/boks/nie-zyje-jan-dydak/91h4pyy [dostęp: 21.04.2022].
73 Tamże.
74 Tamże.
75 S. Szczepanik, Seul 1988. Ostatnie udane igrzyska polskiego boksu w cieniu sędziowskich skandali, https://kierunektokio.pl/seul-1988-ostatnie-udane-igrzyska-polskiego-boksu-w-cieniu-sedziowskich-skandali/ [dostęp: 21.04.2022].
76 R. Gębuś, Miał szansę na zagraniczną karierę, ale w kluczowym momencie zrobił unik i postawił na rodzinę. Przyjaciele wspominają boksera Jana Dydaka, https://dziennikbaltycki.pl/mial-szanse-na-zagraniczna-kariere-ale-w-kluczowym-momencie-zrobil-unik-i-postawil-na-rodzine-przyjaciele-wspominaja-boksera/ar/c2-15511429 [dostęp: 25.04.2022].
77 Tamże.
78 Tamże.
79 Biogram Jana Dydaka, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/jan-dydak/ [dostęp: 21.04.2022].
80 Cytaty w tekście pochodzą z wywiadu, który można znaleźć na stronie: Przez ruch nie zauważam upływu czasu. Rozmowa z Henrykiem Petrichem, https://gdymilknaoklaski.pl/rozmowy-ze-sportowcami/przez-ruch-nie-zauwazam-uplywu-czasu/ [dostęp: 19.07.2022].
81 Biogram Henryka Petricha, Polski Komitet Olimpijski,
https://olimpijski.pl/olimpijczycy/henryk-petrich/ [dostęp: 19.07.2022].
82 Tamże.
83 S. Szczepanik, Seul 1988, dz. cyt.
84 Przez ruch nie zauważam upływu czasu. Rozmowa z Henrykiem Petrichem, dz. cyt.
85 Cytaty w tekście pochodzą z wywiadu z Andrzejem Gołotą, który można znaleźć na stronie www.wielkietradycje.pl.
86 Aleja Gwiazd Sportu: Andrzej Gołota, http://www.alejagwiazdsportu.pl/posts/andrzej-golota-162.php, [dostęp: 4.08.2022].
87 Biogram Andrzeja Gołoty, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/andrzej-jan-golota/ [dostęp: 19.07.2022].
88 Andrzej Gołota, https://www.legendyboksu.pl/andrzej-golota/ [dostęp: 11.04.2022].
89 Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty w tekście pochodzą z wywiadu z Januszem Zarenkiewiczem, który można znaleźć na stronie www.wielkietradycje.pl.
90 Biogram Janusza Zarenkiewicza, Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/janusz-zarenkiewicz/ [dostęp: 25.04.2022].
91 T. Nowak, Kariera po ostatnim gongu, http://sportkrakowski.pl/kariera-po-ostatnim-gongu/ [dostęp: 25.04.2022].
92 Biogram Janusza Zarenkiewicza, dz. cyt.
93 S. Szczepanik, Seul 1988, dz. cyt.
94 Biogram Janusza Zarenkiewicza, dz. cyt.