Po legendarnym Wunderteamie, fenomenalnej Irenie Szewińskiej oraz szerokim gronie medalistów międzynarodowych imprez mistrzowskich w polskich biegach pod koniec lat 80. i w pierwszej połowie kolejnej dekady zapanowała swego rodzaju pustka. Czołowe postacie nie doczekały się tak szybko godnych następców. Trzeba było czasu oraz wielkiego wysiłku sportowego i organizacyjnego, by nawiązać do świetnych tradycji. Coraz lepsze wyniki na mistrzostwach Europy i światowym czempionacie w XXI w. świadczyły o tym, że sytuacja znacząco się poprawia. Długo jednak brakowało medali olimpijskich. Wreszcie latem 2021 r. w Tokio – mieście, w którym 57 lat wcześniej rozpoczęła się epoka Ireny Szewińskiej, a Ewa Kłobukowska przypieczętowała złoty medal polskiej sztafety 4 × 100 m – nastąpiło spektakularne przełamanie.
Znowu ten Budapeszt…
Lata 1992–1997 nie obfitowały w międzynarodowe sukcesy polskich biegaczy i biegaczek. Zabrakło zdobyczy medalowych na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie (1992) i w Atlancie (1996), a także na mistrzostwach Europy w Helsinkach (1994). Z kolei w mistrzostwach świata biało-czerwoni wywalczyli w tym czasie tylko jeden krążek. W 1997 r. w Atenach Tomasz Czubak, Piotr Rysiukiewicz, Piotr Haczek i Robert Maćkowiak uplasowali się na czwartej pozycji w biegu rozstawnym 4 × 400 m, ale decyzją IAAF z listopada 2009 r. przyznano im brązowy medal – po dyskwalifikacji amerykańskiej sztafety, której członek, Antonio Pettigrew, stosował niedozwolony doping1.
Oznaką rosnącego poziomu polskich biegów były dopiero lekkoatletyczne mistrzostwa Europy w 1998 r., rozegrane w Budapeszcie – tam, gdzie 32 lata wcześniej wielkich rzeczy dokonywał legendarny Wunderteam, a w szczególności słynny duet K-K (Kirszenstein i Kłobukowska). Reprezentacja Polski podczas czempionatu w stolicy Węgier zdobyła cztery medale w konkurencjach biegowych – wszystkie w rywalizacji mężczyzn. Po srebro sięgnęli utalentowani czterystumetrowcy: w biegu indywidualnym wywalczył je Maćkowiak, a w sztafecie, w której towarzyszyli mu Rysiukiewicz, Czubak i Haczek, Polacy ustąpili jedynie Wielkiej Brytanii. Po biegu rozstawnym 4 × 100 m na najniższym stopniu podium stanęli z kolei Marcin Krzywański, Marcin Nowak, Piotr Balcerzak i Ryszard Pilarczyk.
Dużą niespodziankę sprawił w Budapeszcie Paweł Januszewski, który triumfował w biegu na 400 m ppł. Był to pierwszy tytuł mistrza Europy dla Polski w biegach na otwartym stadionie od 16 lat i złotego medalu Lucyny Langer-Kałek z 1982 r. Niedługo przed zawodami w stolicy Węgier Januszewski wrócił do uprawiania sportu – po tym, jak jesienią 1997 r. lekarze zdiagnozowali u niego krwiaka w mózgu, będącego skutkiem wypadku samochodowego.
Początkowo medycy nie wyrażali zgody na powrót biegacza do aktywności, ale ostatecznie krwiak się wchłonął i Polak wznowił rywalizację na bieżni. Tuż przed mistrzostwami Europy ówczesny zawodnik warszawskiej Skry doznał jednak kontuzji. Z tego powodu nie startowałem zbyt często. Nawet nie wiedziałem, na jakim jestem etapie. Tym bardziej te biegi w Budapeszcie były dla mnie zaskakujące – wspominał2. W półfinale pobił rekord Polski czasem 48,90 sek., a w biegu finałowym uzyskał jeszcze lepszy rezultat: 48,17 sek. Ten mój złoty medal był wielkim zaskoczeniem, bo przecież w ostatniej chwili zrobiłem minimum. W Budapeszcie biegałem jak w transie. […] W dużym stopniu na dyspozycji […] zaważyło to, że sporo odpoczywałem po wypadku. Wcześniej przez dziesięć lat kariery nigdy nie miałem tak długiej przerwy, a przecież z wiekiem treningi były coraz cięższe – oceniał po latach Januszewski3.
Nowe stulecie, wielkie możliwości
W XXI w., dzięki długotrwałemu, wielkiemu wysiłkowi sportowemu i organizacyjnemu, ciężkiej, systemowej pracy działaczy, trenerów, zawodników i zawodniczek oraz zapewnieniu zaplecza sponsorskiego z prawdziwego zdarzenia, nastąpiło pełne odrodzenie polskich biegów. Popularyzacja lekkoatletyki i związany z nią napływ utalentowanej młodzieży, rozwój infrastruktury, poprawa warunków finansowych i treningowych, a co za tym idzie – także wyników sprawiły, że stopniowo zaczęły się spełniać marzenia Polaków o nawiązaniu do ery Wunderteamu i największych osiągnięć z lat 1956–1980.
Od 2014 r., kiedy Polska zdobyła sześć medali w konkurencjach biegowych na mistrzostwach Europy, biało-czerwoni należą pod tym względem do czołówki na Starym Kontynencie. W kolejnych edycjach zawodów było niewiele gorzej: w latach 2016 i 2018 biegacze i biegaczki wywalczyli po pięć krążków. Biorąc pod uwagę medale mistrzostw świata oraz sukcesy odnoszone również w konkurencjach technicznych, śmiało można stwierdzić, że w drugiej dekadzie XXI w. narodziła się w kraju na Wisłą światowa potęga lekkoatletyczna. Nie uszło to uwadze nie tylko polskich mediów. Przepis na sukces? Konsekwentna praca, dobra organizacja i właściwi ludzie. Do tego świetni trenerzy, wspaniali zawodnicy i dobrze zorganizowany związek – wyjaśniał po mistrzostwach Europy w 2018 r. wiceprezes PZLA ds. organizacyjnych i kontaktów międzynarodowych, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski4. W Polsce zawsze była dobra i mądra myśl szkoleniowa. […] Dawaliśmy wiele inspiracji innym i zawsze prezentowaliśmy wysoki poziom – dodawał wiceprezes PZLA ds. marketingu i promocji Sebastian Chmara5.
W wyraźnej poprawie warunków funkcjonowania polskich biegów i całej krajowej lekkoatletyki duży udział miało rosnące wsparcie Ministerstwa Sportu i Turystyki. Teraz mamy bardzo optymalne warunki, jeśli chodzi o finansowanie tego szkolenia. Mam na myśli przede wszystkim pieniądze z ministerstwa sportu. To jest podstawa, każdy związek olimpijski na tym bazuje i to gwarantuje zawodnikom optymalne przygotowanie – oceniał Sebastian Chmara6. Z kolei w sierpniu 2018 r. ówczesny minister sportu, były sprinter Witold Bańka mówił: Mamy rekordowy budżet, bo w tym roku PZLA otrzymał od MSiT 38 mln zł. W 2015 roku było to 29 mln. To duży wzrost. Chcemy, żeby ta progresja była cały czas7.
Dobry czas dla polskich biegów trwa nadal. Na rozegranych wyjątkowo w roku nieparzystym (2021) igrzyskach w Tokio biało-czerwoni wywalczyli trzy medale na bieżni. Były to pierwsze olimpijskie krążki w biegach od 41 lat i zawodów w Moskwie. Następnie w przeprowadzonym w dniach 15–21 sierpnia 2022 r. europejskim czempionacie w Monachium reprezentacja Polski zdobyła dziewięć medali w konkurencjach biegowych, z czego aż ośmiokrotnie na podium stawały kobiety. To najlepszy dorobek na mistrzostwach Europy od 1966 r. i pamiętnych zawodów w Budapeszcie, kiedy biegacze i biegaczki wywalczyli 11 krążków.
„Lisowczycy”
Od XVII w. lisowczycy siali postrach w niemal całej Europie. Jeszcze podczas wojny trzydziestoletniej matki w Czechach straszyły nimi swoje dzieci. Nazwa tej specjalnej formacji militarnej – rodzaju lekkiej jazdy – pochodziła od nazwiska jej pierwszego dowódcy, pułkownika Aleksandra Lisowskiego8. Lisowczycy różnili się od innych formacji wojskowych w XVII-wiecznej Rzeczypospolitej tym, że sami obierali sobie wodza i nie trzeba było płacić im żołdu – utrzymywali się wyłącznie z łupów. Cieszyli się złą sławą, często zarzucano im, że nie oszczędzają nawet mieszkańców Polski. Uzbrojeni w szable, rohatyny, łuki i lekką broń palną, w czasie kampanii poruszali się na koniach, nie ciągnąc za sobą taborów, dzięki czemu potrafili pokonać nawet 160 km dziennie. Czyniło to z nich jedną z najszybszych formacji w Europie9.
Mało kto mógł się spodziewać, że pod koniec XX i na początku XXI w. Polska doczeka się nowych, sportowych „lisowczyków”. Takim mianem określono męskie sztafety biegaczy 4 × 400 m prowadzone przez trenera Józefa Lisowskiego. Oczywiście nie były one złożone z łupieżców, ale nazwa okazała się nader trafna: z lisowczykami z dawnej Rzeczypospolitej sportowców łączyła spektakularna szybkość i fakt, że obawiano się ich na całym świecie.
Urodzony 16 marca 1956 r. Józef Lisowski objął polską kadrę czterystumetrowców w 1994 r. Już rok później pojawiły się pierwsze efekty jego pracy. Polacy zajęli piąte miejsce na mistrzostwach świata w Goeteborgu. Z kolei w 1996 r. w Atlancie biało-czerwoni, po raz pierwszy od 20 lat, awansowali do olimpijskiego finału sztafety 4 × 400 m. Zespołowi w składzie: Piotr Rysiukiewicz, Tomasz Jędrusik, Piotr Haczek i Robert Maćkowiak nie udało się jednak stanąć na podium; Polska z czasem 3:00,96 zajęła szóste miejsce. Zdobycze medalowe przyszły niebawem.
Pudło zamiast „pudła”
W 1997 r. sztafeta 4 × 400 m w zbliżonym składzie (Jędrusika zastąpił Tomasz Czubak) zajęła czwarte miejsce w finałowym biegu lekkoatletycznych mistrzostw świata w Atenach, a po latach przyznano jej brązowy medal ze względu na dyskwalifikację zespołu USA. Tak samo było w przypadku mistrzostw świata w Edmonton (2001) i drużyny w składzie: Rafał Wieruszewski, Piotr Haczek, Piotr Długosielski i Piotr Rysiukiewicz. Największe sukcesy polskich zawodników w tej konkurencji przypadły na przełom XX i XXI w. W mistrzostwach świata w hali w 1999 r. w Maebashi Rysiukiewicz, Maćkowiak, Jacek Bocian i Haczek ustąpili jedynie Amerykanom, a dwa lata później w Lizbonie zdobyli złoty medal. W światowym czempionacie na otwartym stadionie w Sewilli w 1999 r. „lisowczycy” wywalczyli srebro (tam zamiast Rysiukiewicza startował Czubak). Po 10 latach to Polacy zostali jednak ogłoszeni zwycięzcami tamtych zawodów z uwagi na dyskwalifikację USA.
Niefortunny występ „lisowczycy” zaliczyli na igrzyskach w Sydney w 2000 r.
Z walki o miejsce na olimpijskim podium wykluczyło ich… pudło, a ściślej: słupek z oznaczeniem numeru toru. Organizatorzy pozostawili przedmiot zbyt blisko ósmego toru, na którym biegli Polacy. To właśnie o pudło na początku drugiej zmiany zahaczył nogą Robert Maćkowiak. Biegacz zaliczył upadek i chociaż szybko się po nim podniósł, to strata była zbyt duża, by biało-czerwoni zdobyli medal. Ostatecznie uplasowali się na szóstej pozycji. Cały czas pozostaje to gdzieś w zakamarkach głowy. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy z perspektywy czasu wiem, że gdyby nie ta moja wywrotka, to najprawdopodobniej mielibyśmy medal olimpijski i dzisiaj życie toczyłoby się troszeczkę spokojniej – mam tutaj na myśli emeryturę olimpijską. Ale cóż, takie jest życie, człowiek upada po to, żeby się podnieść. Cieszę się z tego, że nie uległem presji trenera, by skupić się tylko na biegach sztafetowych, i do samego końca chciałem biegać indywidualnie. Dzięki temu byłem w finale i jako jedyny zawodnik z Europy, jedyny biały zawodnik, wywalczyłem 5. miejsce w biegu finałowym – opowiada po latach Robert Maćkowiak, przez większość kariery (1988–2005) zawodnik Śląska Wrocław10.
„Najwyższa światowa półka”
Mimo braku olimpijskiego medalu zdaniem wielu obserwatorów i komentatorów lekkoatletyki polska sztafeta męska 4 × 400 m z przełomu XX i XXI w. dorównywała poziomem najlepszym zespołom z lat 60. i 70. To jej dziełem jest wciąż aktualny rekord Polski – 2:58,00, ustanowiony 22 lipca 1998 r. podczas Igrzysk Dobrej Woli w Uniondale. To piąty rezultat w historii – przypomina 52-letni dziś Robert Maćkowiak. Bardzo dużą wagę przywiązywaliśmy do zmian, chociaż wcześniej uważano, że zmiany w sztafecie 4 x 400 metrów nie są tak istotne. Tymczasem one są bardzo ważne, wystarczy dobrze prześledzić nasze starty na przykład na hali na mistrzostwach świata w Maebashi w 1999 r., czy na mistrzostwach świata w Lizbonie, gdzie zdobyliśmy złoto. Tam, dzięki perfekcyjnym, płynnym i bardzo szybkim zmianom, podczas każdej z nich byliśmy po 2–3 metry do przodu. Widać to na nagraniach dostępnych w internecie. Bardzo istotna była też wiara w to, że jako sztafeta jesteśmy w stanie osiągnąć sukces. Zawsze mówiliśmy, że będziemy walczyć, jedziemy gryźć tartan i tanio skóry nie sprzedamy.
Chociaż na przestrzeni lat zmieniały się personalia, zespoły pod wodzą trenera Lisowskiego na ogół były groźne dla najlepszych. W 2007 r. podczas mistrzostw świata w Osace Marek Plawgo, Daniel Dąbrowski, Marcin Marciniszyn i Kacper Kozłowski wywalczyli brązowy medal. To trener z najwyższej światowej półki – mówił w 2018 r. były podopieczny Józefa Lisowskiego, Piotr Rysiukiewicz11. Na pewno – na te czasy, kiedy nas prowadził – potwierdza Robert Maćkowiak. Nie ukrywajmy: te wszystkie sukcesy, które wtedy osiągaliśmy, były wyłącznie dzięki niemu i jego wizji. My oczywiście oddaliśmy mu całkowicie stery i wierzyliśmy w to, co on sobie założył. Dzisiaj widać, że nurty treningowe troszeczkę się zmieniły od tamtego czasu, nieco inaczej się biega i inaczej trenuje, ale na tamte czasy na pewno był światową potęgą. Przez tę jedną dekadę, podczas której funkcjonowaliśmy, potrafił z nas zrobić jedną z najlepszych sztafet na świecie. Lisowski przestał prowadzić polską sztafetę 4 × 400 m w 2021 r. Na igrzyskach w Tokio opiekunem naszego zespołu był już Marek Rożej, który sprawuje tę funkcję do dziś.
Aniołki Matusińskiego
Przez lata żeńskie sztafety 4 × 400 m z Polski pozostawały w cieniu męskich. Zmieniło się to dopiero po objęciu stanowiska trenera przez Aleksandra Matusińskiego. Jego podopieczne zgodnie podkreślają ogromną rolę, jaką odegrał w wejściu polskich biegaczek na najwyższy światowy poziom i utrzymywaniu bardzo dobrej formy przez długi czas. Pierwszy kontakt z trenerem miałam już w 2010 r., to kawał czasu. Przejął kadrę narodową seniorek i na przestrzeni lat zjednoczył tę grupę. Dzięki niemu udało nam się poprawić relacje, dobrze się dogadujemy, a to na pewno ma ogromny wpływ na wyniki, które teraz osiągamy. Znaczenie ma też rywalizacja wewnętrzna: to, że jedna z nas się poprawia, a cała reszta próbuje ją doścignąć, a nawet przegonić. Tego potrzebujemy – takiego „kopa” i mobilizacji, chęci osiągania jeszcze więcej – ocenia Justyna Święty-Ersetic12.
Pierwszy sukces pod wodzą urodzonego 14 marca 1979 r. szkoleniowca Polki (Joanna Linkiewicz, Małgorzata Hołub-Kowalik, Monika Szczęsna i Justyna Święty-Ersetic) zanotowały w 2015 r.: przywiozły wówczas brązowy medal z halowych mistrzostw Europy w Pradze. W kolejnym roku w Portland zostały wicemistrzyniami świata w hali (w składzie: Ewelina Ptak, Małgorzata Hołub-Kowalik, Magdalena Gorzkowska, Justyna Święty-Ersetic), a w 2017 r. stanęły na najwyższym stopniu podium halowych mistrzostw Europy w Belgradzie (Patrycja Wyciszkiewicz, Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan, Święty-Ersetic) i zdobyły brązowy medal mistrzostw świata w Londynie (Aleksandra Gaworska, Święty-Ersetic, Hołub-Kowalik, Baumgart-Witan).
„Biec sercem”
Ostatnie lata to pasmo sukcesów podopiecznych trenera Matusińskiego.
W 2018 r. polskie biegaczki (Święty-Ersetic, Wyciszkiewicz, Gaworska, Hołub-Kowalik) ponownie wywalczyły tytuł wicemistrzowski na halowych mistrzostwach świata w Birmingham. Okazały się też najlepsze na europejskim czempionacie na otwartym stadionie w Berlinie (Hołub-Kowalik, Baumgart-Witan, Wyciszkiewicz, Święty-Ersetic). Po złoto w biegu indywidualnym na 400 m, który odbył się nieco wcześniej tego samego wieczoru, sięgnęła Justyna Święty-Ersetic. Te starty dzieliło 90 minut. Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana, że mogę walczyć o medal w biegu indywidualnym. Ale to, że zwyciężyłam i poprawiłam znacznie rekord życiowy, bardzo mnie zaskoczyło. Myślę, że do biegu sztafetowego, przez te 90 minut, chyba to do mnie nie dotarło i pobiegłam „na euforii”, po więcej: miałam jeden złoty medal, więc chciałam drugi. Oczywiście bałam się, czy wytrzymam ten drugi bieg. Pojawiły się też wątpliwości, dlatego że nie biegłam już wtedy dla siebie, tylko dla drużyny i nie chciałam zawieść pozostałych dziewczyn. To był dla mnie naprawdę stresujący moment. Najgorzej było ruszyć, bo gdy to zrobiłam, to po prostu biegłam. Zapamiętam te wyjątkowe chwile do końca życia – mój pierwszy medal indywidualnie w tak krótkim czasie! Pamiętam, że byłam piekielnie zmęczona po tych zawodach, ale zarazem mega, mega szczęśliwa – wspomina 30-letnia dziś wychowanka Victorii Racibórz, od 2011 r. zawodniczka AZS AWF Katowice.
W 2019 r. biało-czerwone w składzie: Anna Kiełbasińska, Baumgart-Witan, Hołub-Kowalik, Święty-Ersetic zdobyły złote medale halowych mistrzostw Europy w Glasgow oraz drużynowych mistrzostw Europy w Bydgoszczy. Do tych sukcesów sztafeta w składzie: Baumgart-Witan, Wyciszkiewicz, Hołub-Kowalik i Święty-Ersetic dołożyła tytuł wicemistrzyń świata w Ad-Dausze.
W 2021 r. nasze zawodniczki jechały na przełożone o rok igrzyska olimpijskie w Tokio z nadzieją na zdobycie pierwszego medalu olimpijskiego w tej konkurencji dla Polski. Biegaczki nazywane przez prasę i kibiców „aniołkami Matusińskiego” w stolicy Japonii nie zawiodły. Po niezwykle interesującym i emocjonującym biegu ustąpiły tylko zdecydowanym faworytkom – Amerykankom, a srebrny medal okrasiły wspaniałym rekordem Polski: 3:20,53. Trener powiedział nam przed startem, że jeśli mięśnie odmówią posłuszeństwa, to mamy biec sercem, bo każdy centymetr może być ważny. I tak zrobiłyśmy – jest medal, jest rekord Polski! Myślałyśmy, żeby złamać te 3;20, ale… może następnym razem – mówiła po tamtym występie Małgorzata Hołub-Kowalik13. Oprócz niej polską sztafetę tworzyły wówczas Natalia Kaczmarek (zastąpiła w finale Annę Kiełbasińską, która brała udział w biegu eliminacyjnym), Baumgart-Witan i Święty-Ersetic.
W podobnym składzie Polki wystąpiły w 2022 r. na mistrzostwach Europy w Monachium (Małgorzatę Hołub-Kowalik zastąpiła Anna Kiełbasińska) i również stanęły na drugim stopniu podium. Udany start aniołki Matusińskiego zanotowały ponadto w biegu indywidualnym na 400 m. Srebrny medal wywalczyła Natalia Kaczmarek (49,94). Tuż za nią uplasowała się Anna Kiełbasińska (50,29). Kaczmarek nieco wcześniej, tuż przed europejskim czempionatem, 6 sierpnia podczas mityngu Diamentowej Ligi w Chorzowie, jako pierwsza Polka od czasów Ireny Szewińskiej złamała barierę 50 sek. w biegu na 400 m, uzyskując rezultat 49,86.
Ogromna niespodzianka
31 lipca 2021 r. w Tokio polscy lekkoatleci potwierdzili swoją siłę w biegach sztafetowych 4 × 400 m, pokazując, że najszybsze zespoły świata muszą się z nimi liczyć. Tego dnia po raz pierwszy w historii igrzysk olimpijskich odbył się finał rywalizacji drużyn mieszanych, złożonych z dwóch kobiet i duetu mężczyzn. Polska wystąpiła w składzie: Natalia Kaczmarek, Karol Zalewski, Justyna Święty-Ersetic i Kajetan Duszyński. Wydawało się, że decydujący bieg odbędzie się bez udziału faworyzowanej sztafety z USA, zdyskwalifikowanej po biegu eliminacyjnym. Amerykańska reprezentacja złożyła jednak protest, który rozpatrzono pozytywnie, i to ona była głównym kandydatem do złotego medalu.
Polski zespół zaskoczył cały sportowy świat: po fantastycznym biegu i udanych zmianach zwyciężył w wielkim stylu, ustanawiając czasem 3:09,87 rekord Europy i rekord olimpijski. Srebro zdobyła Dominikana, a dopiero na trzecim miejscu uplasowała się sztafeta Stanów Zjednoczonych. To była ogromna niespodzianka! Największe znaczenie miało to, że każdy z nas był tam w bardzo dobrej dyspozycji. Stając na bieżni, na linii startu, wiemy, po co się tam znaleźliśmy. Jesteśmy drużyną, tworzymy zgrany zespół, walczymy dla następnej osoby, która będzie biegała po nas – każdy chce zrobić jak największą przewagę, przebiec jak najszybciej, żeby temu następnemu było łatwiej. I ta wiara do samego końca – w głównej mierze u Kajtka: to, co zrobił na ostatniej zmianie, było rewelacyjne! – wspomina historyczny triumf Justyna Święty-Ersetic.
Była mała dysputa à propos Amerykanów, bo wczoraj mieli dostać dyskwalifikację. Zwycięstwo z nimi na bieżni dużo bardziej cieszy, niż miałoby ich po prostu tutaj nie być14 – stwierdził Karol Zalewski. Myślę, że dopiero po powrocie do Polski dotrze do nas to, co się wydarzyło. Sądzę, że będziemy przykładem dla następnych pokoleń15. Biało-czerwoni po raz kolejny udowodnili, że w biegach rozstawnych bardziej niż indywidualne osiągnięcia i dotychczasowe rekordy życiowe liczą się wola walki, współpraca i dyspozycja w danym dniu.
Złote medale w sztafecie mieszanej 4 × 400 m w Tokio zdobyli także Dariusz Kowaluk, Małgorzata Hołub-Kowalik i Iga Baumgart-Witan, którzy wystąpili w biegu eliminacyjnym.
Świetni „średniacy”
Legendarny trener Wunderteamu Jan Mulak twierdził, że Polacy mają naturalne predyspozycje do uzyskiwania bardzo dobrych wyników w biegach średniodystansowych – na 800 i 1500 m, w których najistotniejsze jest odpowiednie połączenie szybkości i wytrzymałości. Sukcesy w tych konkurencjach osiągali Witold Baran – wicemistrz Starego Kontynentu z 1962 r. na 1500 m, Henryk Szordykowski – dwukrotny medalista mistrzostw Europy na tym samym dystansie (brąz w 1969 i srebro w 1971 r.) oraz Piotr Piekarski – trzeci zawodnik europejskiego czempionatu na 800 m z 1990 r. Niemniej nie sposób stwierdzić, że Polska była w drugiej połowie XX w. potęgą w biegach średniodystansowych. Zaliczała się raczej do średniaków. Wobec kryzysu polskich biegów w latach 90. raczej mało kto spodziewał się, że w kolejnym stuleciu sytuacja ulegnie diametralnej zmianie.
Jako pierwszy z grona polskich „średniaków” w XXI w. zabłysnął urodzony 30 marca 1978 r. Paweł Czapiewski. Na mistrzostwach świata w Edmonton w 2001 r. zdobył brązowy medal w biegu na 800 m, mimo że na wyjściu na ostatnią prostą znajdował się na ostatniej, ósmej pozycji. Wspaniały finisz dał mu jednak miejsce na najniższym stopniu podium. Byłem wówczas na fali wznoszącej, ale to bieg się tak ułożył. Wilfred Bungei, który w Edmonton zajął drugie miejsce, późniejszy mistrz olimpijski, podyktował mocne tempo. To pasowało André Bucherowi, który był wtedy absolutnym numerem jeden i zasłużenie wygrał. Poziom sportowy był w tym biegu decydujący, dlatego raczej nie miałem możliwości dogonić Szwajcara – choć gdyby pierwsze okrążenie okazało się wolniejsze, to kto wie. Do srebra brakło mi niewiele: 0,08 sek., więc mogłem je zdobyć, ale o złocie trudno było myśleć. Jednak gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że będę w finale, to chyba bym nie uwierzył – opowiada po latach Paweł Czapiewski16.
Niedługo po zawodach w Kanadzie, na mityngu w Zurychu, biegacz ustanowił niepobity do dziś rekord Polski – 1:43,22. Rekord na 3000 m z przeszkodami jest starszy, ale rekord na 800 m jest o tyle wyjątkowy, że od momentu jego pobicia mieliśmy wielu wybitnych zawodników – Adama Kszczota, Marcina Lewandowskiego, Patryka Dobka – i nikomu się nie udało. Żeby pobić wynik na poziomie 1 min 43 sek. z małym ułamkiem, mnóstwo rzeczy musi się zgrać: forma, bieg, pogoda, dyspozycja dnia, a tego chyba chłopakom brakowało. Generalnie wszyscy zawodnicy szykują najwyższą formę na największe imprezy, gdzie szybkich biegów nie ma. Gdyby były, ten mój rekord pewnie dawno zostałby pobity. No a tak Adam, będąc w najwyższej formie, walczył o medale – skutecznie, bo to dwukrotny wicemistrz świata i trzykrotny mistrz Europy – a potem, gdy trzeba było jeszcze poprawić coś wynikowo, to brakło mu 0,08 sek., czyli w sumie niewiele. Tak to jest z biegami. Pocieszające, że dużo talentów ciągle się objawia, więc myślę, że rekord w końcu padnie. Tym bardziej, że widzę duży postęp w biegach na świecie – wynikający z nowych metod treningowych, z nowego obuwia. Dni mojego rekordu są zatem policzone – twierdzi Czapi (jak nazywają Czapiewskiego koledzy i kibice).
Zaczynał od końca
Polski średniodystansowiec w 2002 r. w Wiedniu został halowym mistrzem Europy, chociaż jeszcze na 200 m przed metą tracił do prowadzącego André Buchera kilkanaście metrów. Czapiewski wspomina: Ostatnie 100 m przebiegłem w 13,10 sek., czyli tyle, ile pozostałe „setki”. Biegłem swoje. André Bucher ostatnie 100 m przebiegł w 14,70 sek., czyli po prostu „umarł” – i dlatego go dogoniłem. Tam nie było jakiejś taktyki, czajenia się czy przyspieszania, po prostu Bucher podyktował warunki i ja je wytrzymałem. Zwykle nikt nie wytrzymywał jego tempa i dlatego Szwajcar spokojnie wygrywał. A tam znalazłem się ja. Tym biegiem w Wiedniu potwierdziłem swoją przynależność do światowej czołówki – to, że brązowy medal mistrzostw świata z Edmonton i późniejszy rekord Polski to nie jakiś jednorazowy wyskok. Zawsze się śmieję, że bieg w Wiedniu to było lądowanie, które wyglądało jak start! Wydawało mi się, że wtedy moja kariera stanęła otworem, że potwierdziłem swoje aspiracje – tymczasem to był ostatni taki udany bieg, potem zaczęły się problemy i już nigdy na ten poziom nie wskoczyłem.
Paweł Czapiewski znany był z tego, że przez znaczną część dystansu znajdował się na końcu stawki, by na finiszu przebijać się na czołowe pozycje. Jak wyjaśnia, nie była to taktyka, lecz po prostu specyfika jego przygotowania biegowego: Cały świat generalnie 800 m biega tak, że pierwsze okrążenie jest dużo szybsze niż drugie. A ja po prostu zaczynałem spokojnie i utrzymywałem tempo. Wynikało to z treningu: wcześniej, jeszcze w karierze juniorskiej czy młodzieżowej, gdzie byłem lepszy od pozostałych i dyktowałem warunki, sam rozgrywałem biegi na tempo. Potem zmieniłem szkoleniowca i nowy trener klubowy, Zbigniew Król, skorygował mi trening. W efekcie nie mogłem zacząć za szybko, bo ruszałem w 52 sek. – co i tak stanowiło dla mnie maksimum – i utrzymywałem tempo. Nawet gdybym chciał w tych szybkich biegach iść do przodu, to nie byłbym w stanie i źle by się to dla mnie kończyło. Czyli nie był to efekt przemyśleń, tylko coś wymuszonego treningiem. Często się śmiałem, że już mi się wszystkie kontrolki zapalały, ale to wytrzymywałem. A później weszło mi to w nawyk i w zawodach też zacząłem biegać z tyłu. Poza tym u trenera Króla ważne były trening siłowy i odpowiednia technika, a ja wydłużyłem krok biegowy: biegałem dłuższym krokiem niż rywale. Męczyłem się bieganiem w grupie, więc zawsze zostawałem z tyłu, mogłem sobie ich wypuścić na metr–dwa i biec swoim tempem, swoim rytmem, i ewentualnie na końcu zrzucać to, co mi jeszcze zostało. Było to dla mnie wygodne i zostało mi do końca kariery.
Po sukcesie z Wiednia z 2002 r. Pawła Czapiewskiego prześladowały kontuzje i właśnie dlatego biegacz nie uzyskiwał już rezultatów na miarę swojego potencjału. Na pewno kontuzja, od której się zaczęło – rozcięgno podeszwowe, to normalna rzecz u sportowców. Ale to było 20 lat temu. Fizjoterapia, odnowa biologiczna, opieka medyczna dla zawodników – wszystko jeszcze raczkowało. I na pewno jestem tego ofiarą. Nie byłem typem zawodnika, który by sam sobie chodził za tym. Na pewno gdybym wiedział to, co teraz wiem, po trzech miesiącach miałbym z tym spokój – poszedłbym od razu na operację. A tak – bujałem się, mówiłem sobie, że przejdzie. W sumie pięć lat się z tym męczyłem. Kontuzja się odnawiała i przy okazji dochodziły inne rzeczy. W sumie to wszystko było efektem zaniedbania, czyli nieprawidłowego podejścia do kontuzji na początku. I tak to niestety się skończyło. Potem się już w ogóle posypałem. Bo nawet jak już miałem zdrowie, to jak pięć lat na tym poziomie się trenuje trochę w kratkę, to raz, że brakowało ciągłości treningów; dwa, że organizm już był inny, a nie mieliśmy przy tym aż tylu doświadczeń treningowych. To wszystko sprawiło, że nie wróciłem już na najwyższy poziom – tłumaczy Czapiewski, który przez całą karierę, aż do 2012 r., był wierny jednemu klubowi – Lubuszowi Słubice.
Bezczelny medal chórzysty
W 2010 r. po raz pierwszy w historii do finałowego biegu na 800 m podczas mistrzostw Europy awansowali dwaj Polacy: Marcin Lewandowski i Adam Kszczot. Po zaciętej walce triumfował pierwszy z nich, drugi zaś zakończył rywalizację na trzecim miejscu. W kolejnych latach obaj należeli do ścisłej światowej czołówki w tej konkurencji. Kszczot zanotował świetną serię w czempionacie Starego Kontynentu, zdobywając trzy z rzędu tytuły mistrzowskie (2014, 2016, 2018). W latach 2014 i 2016 tuż za jego plecami uplasowali się także reprezentanci Polski: Artur Kuciapski (2014) i Marcin Lewandowski (2016). Ten ostatni sięgnął również po brązowy medal mistrzostw świata w 2019 r. – w biegu na 1500 m.
Adam Kszczot został ponadto wicemistrzem świata w 2015 r. w Pekinie i dwa lata później w Londynie. Nie udało mu się wprawdzie wywalczyć medalu olimpijskiego, lecz gdy na początku 2022 r. ogłosił zakończenie kariery, czuł się spełnionym sportowcem. To zawsze było moje marzenie. Nie wszystkie realizują się wtedy, kiedy byśmy chcieli. Niektóre muszą zostać niespełnione. To kolejna ciekawa nauka. Chętnie ją odbieram. Życie to nieustanny rozwój, droga i zmagania. Medal igrzysk byłby zwieńczeniem sportowych marzeń, ale bez niego się nie załamię. Jeśli nie mam go w dorobku, to znaczy, że jestem gorszym lekkoatletą, sportowcem? Nie wydaje mi się – mówił czołowy polski „średniak”, przez wszystkie lata kariery związany z RKS Łódź17.
To, czego nie zdołał osiągnąć Adam Kszczot, uczynił Patryk Dobek. 4 sierpnia 2021 r. wywalczył brązowy medal igrzysk w Tokio w biegu na 800 m i jako pierwszy polski biegacz od 31 lat stanął na olimpijskim podium dzięki sukcesowi w konkurencji indywidualnej. Co ciekawe, Dobek zaczął na poważnie trenować na tym dystansie dopiero w roku olimpijskim i przed występem w stolicy Japonii miał za sobą ledwie jeden start na 800 m na wielkiej międzynarodowej imprezie (zdobył halowe mistrzostwo Europy w Toruniu). Wcześniej rywalizował w biegu na 400 m ppł. Żartowaliśmy z trenerem Zbigniewem Królem, że nie mogę zdobyć medalu tak szybko. To by było bezczelne i nie fair w stosunku do innych zawodników. Ale kiedy nadarzyła się okazja, nie mogłem odpuścić. Ten medal dał mi motywację do dalszej pracy. Postawienie na 800 m było dobrym wyborem. Powinienem był biegać ten dystans już kilka lat temu – stwierdził biegacz po nieoczekiwanym osiągnięciu18.
Za sukcesem urodzonego 13 lutego 1994 r. Patryka Dobka stoi uznany trener biegów średniodystansowych Zbigniew Król, który w przeszłości prowadził Pawła Czapiewskiego i Adama Kszczota. Trener Król zawsze chce walczyć o jak najwyższe cele. Wkłada w to wielką pracę. Na pewno ma niedosyt, ale z drugiej strony chyba nie przypuszczał, że w tak krótkim czasie tyle osiągniemy. Udało mu się jednak szybko mnie rozgryźć. Dobrał do mnie odpowiednie metody szkoleniowe, które zadziałały. To jest świetny początek naszej współpracy. Trzeba też mieć pokorę, bo nie można mieć wszystkiego od razu. Małą łyżką też można się nasycić. Dziękuję trenerowi za to, jak mnie przygotował, i za to, że był pewny tego, co robi. Ja sam miałem chwile wątpliwości – opowiadał Dobek19.
Polski biegacz imponuje nie tylko szybkością i wytrzymałością na bieżni, lecz także… głosem. Kiedy ma czas, śpiewa w chórze. W cerkwi w Szczecinie, w parafii prawosławnej Św. Mikołaja Cudotwórcy jest chór. Jeśli mam okazję, przyjeżdżam między zgrupowaniami, żeby śpiewać i uczestniczyć w nabożeństwie – przyznał wychowanek SKLA Sopot, od 2018 r. reprezentujący MKL Szczecin20.
Brąz jak złoto
W XXI w. na średnich dystansach bardzo dobre rezultaty osiągały również polskie biegaczki. Joanna Jóźwik w 2014 r. wywalczyła brąz w biegu na 800 m na mistrzostwach Europy, a dwa lata później była blisko zdobycia olimpijskiego medalu na igrzyskach w Rio de Janeiro (piąte miejsce). W 2016 r. tytuł mistrzyni Europy w biegu na 1500 m przypadł Angelice Cichockiej.
W ostatnich latach czołową zawodniczką w biegach średniodystansowych jest Sofia Ennaoui. Urodzona 30 sierpnia 1995 r. w marokańskim mieście Ibn Dżarir, w wieku dwóch lat przybyła do Polski i zamieszkała w Lipianach w dzisiejszym województwie zachodniopomorskim. W latach 2010–2016 była zawodniczką Lubusza Słubice. Pierwsze sukcesy międzynarodowe odniosła w 2013 r., zdobywając srebrne medale – najpierw mistrzostw Europy juniorów na 1500 m, a następnie czempionatu Starego Kontynentu w biegach przełajowych. Już wtedy była zdecydowana na karierę zawodową. Impuls pojawił się trochę wcześniej, bo w 2011 r., kiedy to po roku treningów zakwalifikowałam się na mistrzostwa Europy juniorów młodszych w Lille. Wiadomo, że dla młodego sportowca to wielkie wydarzenie. Po opadnięciu emocji przyszła refleksja, co dalej. Miałam wtedy 16 lat. To już był taki wiek, że człowiek zastanawiał się, czy pójść w naukę, czy w sport. Dobrze mieć jakiś zamysł, co z przyszłością. Trafiłam do kadry narodowej, mój poziom sportowy mocno się podniósł, pojawiły się rekordy Polski i moja kariera nabrała rozpędu – wspomina Sofia Ennaoui21.
W 2018 r. w Berlinie została wicemistrzynią Starego Kontynentu na 1500 m. W roku 2022 stanęła z kolei na najniższym stopniu podium europejskiego czempionatu w Monachium, mimo że wcześniej przez kilkanaście miesięcy zmagała się z kontuzjami, a niedługo przed mistrzostwami Europy zachorowała. Samo zdobycie tego medalu jest mocno symboliczne. Do 2019 r. moja kariera rozwijała się dobrze, bez przeszkód. Przyszedł taki moment, w lecie 2019 r., że pojawił się pierwszy poważny uraz – ścięgna Achillesa. To był początek pasma kontuzji. Trzecie miejsce z Monachium jest dla mnie jak pierwsze, bo jeżeli sportowiec słyszy, że po poważnym urazie może już nie wrócić na najwyższy poziom, to jest to trudne. Mnie udało się wrócić, stąd tak wielka radość. Wcześniej było jeszcze piąte miejsce na mistrzostwach świata. Ten medal dał mi nie tylko sportowe zadowolenie, ale też zwykłą ludzką radość, że udało się pokonać trudności – opowiada biegaczka, aktualnie reprezentująca AZS UMCS Lublin.
Treningi i starty w zawodach to niejedyne zajęcia Sofii Ennaoui: Moim małym, cichym marzeniem jest rozpoczęcie studiów doktoranckich na AWF. Na razie próbuję pogodzić studia z karierą sportową. Uświadomiłam sobie, że sport to moja największa miłość i dlatego zdecydowałam się na studia na AWF we Wrocławiu w tym kierunku. Może moje marzenie o doktoracie spełni się w najbliższych latach.
40, czyli liczba Pii
Ustanowione w 1974 r. przez Irenę Szewińską rekordy Polski w biegach na 100 m (11,13 sek.) i 200 m (22,21 sek.) pozostawały niepobite przez 12 lat. Szybciej na tych dystansach pobiegła dopiero w 1986 r. Ewa Kasprzyk (odpowiednio 10,93 sek. i 22,13 sek.). Od tamtej pory żadnej sprinterce z Polski nie udało się poprawić jej wyników. Najbliżej rekordu na 100 m była Ewa Swoboda. Ta 25-letnia zawodniczka potwierdziła wysoką formę z całego sezonu 18 czerwca 2022 r. w Paryżu, gdzie uzyskała drugi wynik w historii polskiej lekkoatletyki – 11,05 sek. Na mistrzostwach Europy w Monachium w biegu indywidualnym uplasowała się tuż za podium.
W sztafecie 4 × 100 m Ewa Swoboda wraz z Pią Skrzyszowską, Anną Kiełbasińską i Mariką Popowicz-Drapałą zdobyła srebrny medal czempionatu Starego Kontynentu. Polki dokonały tym większego wyczynu, że w finale startowały w eksperymentalnym zestawieniu, a przecież w biegach rozstawnych bardzo dużą rolę odgrywają współpraca i udane zmiany. Pia Skrzyszowska nie ukrywała, że przed startem pytała koleżanki o to, jak ma trzymać pałeczkę. Chciałam też się dowiedzieć, co mam krzyczeć, jak pałeczka będzie gotowa do przekazania – zdradziła po występie biegaczka22. Trener polskiej sztafety Jacek Lewandowski tak mówił o swojej ryzykownej decyzji dotyczącej składu na bieg finałowy: Uznałem po eliminacjach, że musimy czegoś poszukać, żeby walczyć o medal. Ania (Kiełbasińska) trenowała z dziewczynami zmiany tylko na rozgrzewce, Pia (Skrzyszowska) ani razu. Trener Lisowski […] napisał mi, że do podjęcia takiej decyzji trzeba mieć jaja23.
Wieczór 21 sierpnia 2022 r. niewątpliwie należał do Pii Skrzyszowskiej. 40 minut przed biegiem sztafetowym 21-latka wzięła udział w finałowej rywalizacji na 100 m ppł. Spisała się znakomicie i w pięknym stylu zwyciężyła z czasem 12,53 sek., nieznacznie gorszym od swojego rekordu życiowego (12,51 sek.), ustanowionego niewiele ponad dwa tygodnie wcześniej w Chorzowie. Jeszcze nie płakałam ze szczęścia. Miałam w ogóle mało czasu, żeby się tym nacieszyć. To wszystko dociera do mnie bardzo powoli. Po samym biegu nie wiedziałam, co się dzieje, myślałam sobie: „Jezu, co ja właśnie zrobiłam?!” – opowiadała nazajutrz, po powrocie do kraju24.
Pia Skrzyszowska to najszybsza polska biegaczka w tej konkurencji od czasów Grażyny Rabsztyn (12,36 sek.) i Lucyny Langer-Kałek (12,43 sek.). Eksperci wróżą jej świetlaną przyszłość. Rekord Polski staje się coraz bardziej realny, ale nie będę nic obiecywać – mówiła wychowanka stołecznej Skry, od 2019 r. zawodniczka AZS AWF Warszawa, o swoich planach tuż po mistrzostwach Europy25.
Polskie biegi AZSiakami stoją
Powstały w 1909 r. w Krakowie Akademicki Związek Sportowy odegrał ogromną rolę w kształtowaniu oraz rozwoju polskiej kultury fizycznej i sportu. Obecnie AZS jest najliczniejszą organizacją działającą na wyższych uczelniach w kraju. Pod jego szyldem funkcjonuje blisko 300 klubów akademickich i około 4000 sekcji sportowych, a liczba członków uczestniczących w rozgrywkach uczelnianych przekracza 40 tys.
Zasługi AZS nie ograniczają się jednak wyłącznie do zmagań akademickich, lecz przejawiają się również w budowaniu i wzmacnianiu pozycji polskiego sportu wyczynowego. Istotną jego podstawą i jednym z głównych źródeł siły są kluby AZS AWF. Sportowcy broniący ich barw stanowią około 1/3 ogółu reprezentantów Polski.
To, jak znaczny jest wkład AZS w dzisiejszy sport profesjonalny, widać doskonale w polskich biegach lekkoatletycznych. W kadrze na rozegrane w sierpniu 2022 r. mistrzostwa Europy w Monachium znalazło się 5 biegaczy i aż 14 biegaczek wywodzących się ze środowiska akademickiego.
Reprezentanci klubów zrzeszonych w AZS stanowią o sile polskich biegów i robią furorę na arenie międzynarodowej. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się Natalia Kaczmarek (AZS AWF Wrocław), Pia Skrzyszowska (AZS AWF Warszawa), Sofia Ennaoui (AZS UMCS Lublin), Justyna Święty-Ersetic (AZS AWF Katowice), Aleksandra Lisowska i Karol Zalewski (AZS UWM Olsztyn) czy Kajetan Duszyński (AZS Łódź).
Symboliczne zwycięstwo
W czempionacie Starego Kontynentu w Monachium po złoto sięgnęła również Aleksandra Lisowska. Zawodniczka zwyciężyła w biegu maratońskim, osiągając największy sukces dla Polski w tej konkurencji od czasów mistrzostwa świata Wandy Panfil z 1991 r. Nie oszukujmy się. Gdyby nie wojsko, to by mnie tutaj nie było. Zaczęłam biegać i mój poziom poprawił się, gdy udało mi się wstąpić do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego. Stworzono mi takie warunki, abym mogła skupić się na zgrupowaniach – wyznała po zawodach Lisowska26. Triumf Polki, która na co dzień jest żołnierzem Marynarki Wojennej RP, miał symboliczny wymiar, gdyż został odniesiony 15 sierpnia – w dniu Święta Wojska Polskiego.
Na początku rywalizacji utrudnieniem dla niespełna 32-letniej biegaczki okazało się zbyt wolne tempo. Te prędkości nie były szybkie. Dla mnie dzisiaj kilometr pokonany powyżej 3:30 to było bardzo wolno. Chwilami aż nie mogłam się odnaleźć. Na ostatnich kilometrach biegło mi się dużo lepiej niż na początku. Gdy dziewczyny zaczęły biec poniżej 3:20, wiedziałam, że jest to tempo dla mnie idealne – opowiadała mistrzyni Europy27.
Dzięki niespodziewanemu zwycięstwu Lisowskiej, a także 19. miejscu Angeliki Mach i 26. pozycji Moniki Jackiewicz Polska zdobyła też brązowy medal w klasyfikacji drużynowej maratonu kobiet. Przed mistrzostwami nikt nie stawiał na medal indywidualny maratończyków, ewentualnie tylko na drużynowy kobiet. To mnie zmotywowało, w trakcie biegu przypomniałam sobie te wszystkie artykuły. Uważam, że poziom naszych dziewczyn rośnie i zaczniemy to udowadniać. Nie tylko na mistrzostwach Europy – stwierdziła wychowanka Zatoki Braniewo, od 2011 r. broniąca barw AZS UWM Olsztyn28.
„Papiery na bieganie”
Udane mistrzostwa Europy w Monachium dowodzą, że sytuacja polskich biegów jest co najmniej dobra, ale dopiero za kilka lat okaże się, czy dzisiejsza czołówka doczeka się godnych następców. Obecnie w kraju nie brakuje dobrze rokującej młodzieży. Za jeden z największych talentów uznawany jest urodzony 18 grudnia 2005 r. sprinter Marek Zakrzewski.
5 lipca 2022 r. Polak zwyciężył w biegu na 100 m podczas mistrzostw Europy juniorów młodszych w Jerozolimie, ustanawiając czasem 10,32 sek. rekord Starego Kontynentu w tej kategorii wiekowej. Był to zarazem rekord Polski juniorów i wynik, który dałby 16-latkowi srebrny medal mistrzostw kraju seniorów w 2022 r.
Trenerem Zakrzewskiego jest Tomasz Czubak, jeden z „lisowczyków” i wciąż aktualny rekordzista kraju w biegu na 400 m (44,62 sek.). Nauczycielka wf-u ze szkoły podstawowej go przyuważyła i podesłała go do mnie na treningi klubu AML Słupsk. I już został, już go nie wypuściłem. Zobaczyłem tylko przebieżkę Marka i po prostu wiedziałem, że to będzie świetny sprinter. To naturalny, rytmowy talent. Kwestią czasu było, kiedy ten talent da taki sukces, jak teraz w Jerozolimie – mówił trener o swoim podopiecznym29. Marian Woronin, najszybszy dotąd Polak w biegu na 100 m, twierdzi, że Marek Zakrzewski wkrótce pobije jego rekordowe osiągnięcie z 1984 r. (10,00 sek.). Tomasz Czubak woli być jednak ostrożny w prognozach i skupiać się na pracy metodą małych kroków. Mam pomysł, co można i co warto robić dalej – przekonywał po sukcesie niespełna 17-letniego biegacza30. Jego zdaniem dużym atutem młodego zawodnika jest odporność psychiczna. Bardzo dobrze sobie radzi ze stresem, najlepiej wypada w najtrudniejszych, najważniejszych biegach – oceniał trener utalentowanego sprintera31.
Na zawodach w Jerozolimie zabłysnęła też Zuzanna Wiernicka. Jeszcze młodsza niż Zakrzewski (urodzona 21 października 2006 r.) zawodniczka była blisko wywalczenia medalu w biegu na 1500 m. Zajęła wprawdzie czwarte miejsce, lecz potwierdziła, że drzemią w niej duże możliwości. Chciałam tam zdobyć medal. Poryczałam się po tym biegu – opowiadała później. Masz papiery na bieganie – napisał młodej biegaczce Adam Kszczot32. To właśnie utytułowany średniodystansowiec, mieszkający niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego, skąd pochodzi Zuzanna Wiernicka, polecił jej trenera Stanisława Jaszczaka.
Obecnie lekkoatletka jest zawodniczką RKS Łódź i uczy się w tamtejszej Szkole Mistrzostwa Sportowego. Swoją przyszłość wiąże z bieganiem. Chciałabym to robić przez najbliższe lata. Bardzo lubię to uczucie po zawodach. Uwielbiam także spędzać czas na treningach. Jeśli siedzę w domu i nie mam zajęć, to mi się nudzi. Generalnie treningowi podporządkowuję całe życie. Wstaję i myślę o tym, co zjeść przed treningiem. Po jego wykonaniu wracam i myślę o tym, jak nawodnić się po biegu i odpocząć na kolejny trening – mówiła w lipcu 2022 r. jedna z nadziei polskiej lekkoatletyki33. Zuzanna Wiernicka liczy na występ na igrzyskach olimpijskich: Mam nadzieję, że to się uda. Chyba jeszcze nie w Paryżu, bo wówczas będę miała dopiero osiemnaście lat, ale może na kolejnych igrzyskach, które odbędą się w 2028 r.34
Wskrzeszenie Czwartków
Trenerzy i działacze zdają sobie sprawę z tego, że aby polskie biegi w kolejnych latach nadal stały na wysokim poziomie, potrzebne są inicjatywy popularyzujące sport wśród dzieci i młodzieży oraz sprzyjające napływowi nowych talentów na bieżnie. Jedną z nich są Czwartki Lekkoatletyczne – przeprowadzany od 1995 r. cykl zawodów dla dzieci w trzech kategoriach wiekowych (10–11, 12 i 13 lat), który ma na celu przede wszystkim popularyzację lekkoatletyki i wyławianie młodych talentów. Jego głównym pomysłodawcą i organizatorem jest Marian Woronin, rekordzista Polski w biegu na 100 m.
Gdy w 1989 r. wróciłem z Francji, spotkałem byłego prezesa PZLA, pana Andrzeja Majkowskiego. Zaproponował mi, żebym zaczął działać w Fundacji Polskiej Lekkiej Atletyki. Gdy tam trafiłem, były w niej same sławy: oprócz Majkowskiego jako przewodniczącego, również Jan Mulak, Irena Szewińska, Władek Komar, Zdzisław Krzyszkowiak, Zbyszek Makomaski – cała plejada świetnych sportowców, a także Tadeusz Drozda i Grzesiek Ciechowski. Pod koniec lat 80. panował totalny kryzys w lekkoatletyce. Wymyśliliśmy, że zaczniemy ją odbudowywać – nie od dorosłych, tylko od dzieci. Kiedy w 1994 r. powstała ustawa o odpisie z gier liczbowych, staliśmy się pierwszym beneficjentem części tych pieniędzy i dzięki nim zaczęliśmy robić Czwartki Lekkoatletyczne. Najpierw przez dwa lata w Warszawie, później rozrosło się to na całą Polskę; obecnie ponad sto miast bawi się w Czwartki. Powstał system, dzięki któremu nauczyciele przyprowadzają dzieci – a jednocześnie jest to fajna zabawa przez całą jesień i wiosnę, z wielkim ogólnopolskim finałem. Na Czwartkach praktycznie nikt nie zarabia. Wszyscy, którzy tam pracują, są wolontariuszami i chcą coś zrobić dla lekkiej atletyki – opowiada Marian Woronin35.
Przedsięwzięcie nawiązuje oczywiście do imprez organizowanych w Warszawie w latach 1958–1971 przez redakcję „Expressu Wieczornego”36.
Składa się z cyklu zawodów regionalnych i finałów ogólnopolskich. Zawodnicy startują w siedmiu konkurencjach: biegach na 60, 300, 600 m (dziewczęta) i 1000 m (chłopcy), skokach wzwyż i w dal oraz rzucie piłeczką palantową i pchnięciu kulą. Dzieci są bardzo chętne – trzeba im tylko pokazać, podać rękę, podprowadzić troszeczkę. A na stadionie to już jest pełny żywioł. Dzieci są cudowne! Apel do rodziców: nie piszcie zwolnień, niech dzieci chodzą na WF! Czwartki zrobiły wiele dobrego. Na przykład otyłe dzieci, które wstydziły się ćwiczyć na lekcjach WF, na Czwartkach wzięły piłeczkę palantową i wygrały, zdobyły medal. Może nie przebiegną 60 czy 1000 m, ale w rzucie mogą zwyciężać. Trzy lata temu przekroczyliśmy grubo milion zawodników! W tym roku odbył się już 28. Finał Czwartków. Przyjeżdża na niego ok. 3 tys. dzieci – mówi Woronin.
Inwestycje w przyszłość
Na dużą uwagę zasługuje też realizowany od 2014 r. program PZLA „Lekkoatletyka dla każdego!”. Jego głównymi celami są promocja lekkoatletyki jako atrakcyjnej, przynoszącej dużo radości i satysfakcji formy aktywności fizycznej oraz propagowanie zdrowego współzawodnictwa i wyławianie najzdolniejszych, dobrze rokujących przyszłych zawodników. Patronami programu są Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Ministerstwo Edukacji i Nauki. Dzięki ich zaangażowaniu i wsparciu sponsorów wszystkie zajęcia są bezpłatne37.
Historyczne wydarzenie w polskiej lekkoatletyce. Program, który pozwala nam już od pierwszej klasy szkoły podstawowej obserwować tych, którzy być może w przyszłości zostaną wielkimi sportowcami. Podkreślam – sportowcami, nie lekkoatletami, dlatego że dziecko w pierwszej fazie styczności ze sportem nie do końca musi być ukierunkowane. Przygotowaliśmy wspólnie z Międzynarodową Federacją Lekkoatletyki podręczniki metodyczne. Myślę, że to początek tego, że w przyszłości będziemy mogli się cieszyć wielką liczbą osób garnących się do lekkoatletyki – mówił w 2015 r. Sebastian Chmara, koordynator projektu38.
Plan ćwiczeń jest dostosowany do wieku i możliwości uczestników. Zajęcia dla dzieci z klas I–IV szkół podstawowych, odbywające się dwa razy w tygodniu, mają przede wszystkim formę zabawy. Starsi uczniowie uczestniczą w trwających półtorej godziny zajęciach trzy razy w tygodniu. W tej kategorii wiekowej prowadzi się wstępną selekcję i wyłania talenty. Najstarsi uczestnicy programu mogą już brać udział w zawodach i obozach, są także poddawani okresowym testom sprawności fizycznej. W inicjatywę angażują się metodycy PZLA, co zwiększa szanse na wypatrzenie perspektywicznych zawodników, którzy mogliby w przyszłości reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej39.
W ramach przedsięwzięcia organizowane są ponadto imprezy sportowe, zawody szkolne i międzyszkolne oraz spotkania z czołowymi polskimi lekkoatletami. Zwieńczeniem każdego roku funkcjonowania programu są zawody finałowe dla jego uczestników, poprzedzone eliminacjami regionalnymi. Zaprasza się na nie najlepszych polskich przedstawicieli „królowej sportu”.
Bieg ku pamięci
Dorobek polskich biegów nie ogranicza się do startów i sukcesów na lekkoatletycznych mityngach i międzynarodowych imprezach mistrzowskich. Obejmuje również rozmaite biegowe zawody uliczne. Na szczególną uwagę wśród nich zasługują inicjatywy upamiętniające wydarzenia historyczne, podejmowane przez utytułowanych polskich zawodników. Kazimierz Zimny, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Rzymie w 1960 r., który zmarł 30 czerwca 2022 r., od 1995 r. był głównym organizatorem odbywającego się 15 sierpnia Maratonu Solidarności. Bieg stanowił kontynuację Półmaratonu Solidarności z lat 1991–1994. Nawiązywał też do Biegu Solidarności, który po raz pierwszy odbył się 15 sierpnia 1981 r., niemal rok po gdańskim Sierpniu, z inicjatywy Józefa Kuczmy – pod nazwą „Maraton Sierpień ’80”40.
Trasa Maratonu Solidarności do 2007 r. wiodła z centrum Gdańska (spod pomnika Poległych Stoczniowców 1970), przez Westerplatte, Stare Miasto, Sopot, aż do Gdyni. W kolejnym roku podjęto decyzję o odwróceniu kierunku biegu, który kończył się odtąd przy ul. Długiej, tuż przy fontannie Neptuna. Zawodnicy biegli więc tą samą trasą, którą przemieszczali się kurierzy przenoszący wiadomości i ulotki po rozpoczęciu strajków w sierpniu 1980 r.
W tym biegu chodzi o upamiętnienie wydarzeń z Sierpnia, osób, które zginęły. Zawsze jest uroczyste składanie kwiatów pod pomnikiem ofiar i śpiewanie hymnu narodowego. Maraton cieszy się bardzo dużą popularnością, każdego roku startuje około tysiąca zawodników. Bieg odbywa się 15 sierpnia, czyli w okolicach Dnia Solidarności. Trasa nie jest zbyt trudna, praktycznie cały czas prowadzi z górki. Ale najczęściej biegnie się w upale, temperatura sięga nawet 30 stopni. Bardzo ciężko biegnie się w takich warunkach, a jednak zawodnicy chcą startować. Ostatni odcinek przed metą – 500 metrów – biegną aleją, gdzie dopingują ich kibice. Zawodnikom bardzo się to podoba – mówił w 2020 r. Kazimierz Zimny41.
W 2022 r., w związku ze śmiercią Zimnego i trudnościami organizacyjnymi, Maraton Solidarności się nie odbył. Ekipa zaangażowana w przygotowania dotychczasowych edycji ma jednak nadzieję, że uda się wskrzesić tradycję i zorganizować zawody w przyszłości.
Zabiegani Polacy
Obecnie polskie biegi to nie tylko ciężkie treningi i obozy przygotowawcze, rywalizacja wyczynowych sportowców czy walka o medale, rekordy i miejsce w historii lekkoatletyki. To także kilka tysięcy imprez masowych (ulicznych, przełajowych czy górskich) rocznie na różnych dystansach – zarówno dla profesjonalistów, jak i dla osób, które biegają amatorsko i po prostu lubią tę formę aktywności fizycznej. Nie można też zapominać o biegach przeprowadzanych z okazji świąt narodowych i rocznic ważnych wydarzeń historycznych oraz o przedsięwzięciach na mniejszą skalę, organizowanych często w niedużych miejscowościach.
Bieganie w Polsce nie sprowadza się jednak wyłącznie do udziału w zawodach i imprezach masowych. Szacuje się, że uczestniczy w nich 10–15% osób regularnie biegających. Według raportu PZLA „Polacy biegają” z 2015 r. biegało wówczas niespełna 22% dorosłych Polaków42. Chociaż brakuje jeszcze wiarygodnych, aktualnych statystyk, można przypuszczać, że w 2022 r. ten odsetek jest znacznie wyższy i sięga nawet 30%.
Fenomen biegania wynika przede wszystkim z tego, że sprawia ono przyjemność i poprawia samopoczucie, pozwala podtrzymać dobrą kondycję fizyczną i ogólną sprawność, korzystnie wpływa na zdrowie oraz pozwala zredukować stres. Dla wielu osób, które biegają rekreacyjnie, to również po prostu pasja i sposób na życie.
Stale rosnąca w XXI w. popularność tego rodzaju aktywności fizycznej w Polsce ma wiele źródeł. Wśród nich są niewątpliwie jego mało skomplikowany charakter oraz duża dostępność, zarówno jeśli chodzi o niezbędne wyposażenie, jak i o warunki do biegania. Bieżnie, uliczne chodniki, ścieżki, alejki, parki, nadrzeczne bulwary, lasy, tereny górzyste, a nawet plaże – biegać można niemal wszędzie. Nie bez znaczenia pozostaje też zapoczątkowana w Polsce około 2003 r. moda na bieganie, która z kilkuletnim opóźnieniem dotarła do naszego kraju z Zachodu. O ile jeszcze w latach 90. bieganie postrzegano zazwyczaj jako zjawisko niszowe, a na osobę biegającą rekreacyjnie często patrzono ze zdziwieniem, o tyle na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat można zaobserwować znaczne upowszechnienie tej formy aktywności fizycznej w polskim społeczeństwie. Widok biegaczy amatorów nikogo już właściwie nie dziwi, a bieganie stało się po prostu modne. I chociaż każda moda kiedyś przemija, to na razie boom na bieganie towarzyszy kolejnej eksplozji możliwości polskich biegów lekkoatletycznych.
1 Mamy się cieszyć, że nas oszukali?, https://przegladsportowy.onet.pl/mamy-sie-cieszyc-ze-nas-oszukali/e0yh9d5 [dostęp: 6.09.2022].
2 T. Kalemba, Paweł Januszewski – 20 lat temu zaskoczył lekkoatletyczny świat, https://przegladsportowy.onet.pl/lekkoatletyka/pawel-januszewski-20-lat-temu-zaskoczyl-lekkoatletyczny-swiat/f29p3n5 [dostęp: 22.08.2022].
3 Tamże.
4 T. Skrzypczyński, Świetny czas lekkoatletyki w Polsce. A może być jeszcze lepiej, https://sportowefakty.wp.pl/la/771268/swietny-czas-lekkoatletyki-w-polsce-a-moze-byc-jeszcze-lepiej [dostęp: 22.08.2022].
5 Tamże.
6 Tamże.
7 Witold Bańka: lekkoatletyka jest naszą dyscypliną sportu numer jeden, https://polskieradio24.pl/130/5788/Artykul/2177892,Witold-Banka-lekkoatletyka-jest-nasza-dyscyplina-sportu-numer-jeden [dostęp: 22.08.2022].
8 T. Sanecki, Ich pojawienie budziło strach w całej Europie – Lisowczycy, https://historia.org.pl/2013/10/23/ich-pojawienie-sie-budzilo-strach-w-calej-europie-lisowczycy/ [dostęp: 3.06.2022].
9 P. Korczyński, Lisowczycy – jeźdźcy apokalipsy ze wschodu, http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/26151?t=Lisowczycy-jezdzcy-apokalipsy-ze-wschodu# [dostęp: 3.06.2022].
10 Cytaty w tekście, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z wywiadu zamieszczonego na stronie www.wielkietradycje.pl.
11 T. Skrzypczyński, Twórca potęgi polskich sztafet. „To trener z najwyższej światowej półki”, https://sportowefakty.wp.pl/la/741488/tworca-potegi-polskich-sztafet-to-trener-z-najwyzszej-swiatowej-polki [dostęp: 3.06.2022].
12 Cytaty w tekście, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z wywiadu zamieszczonego na stronie www.wielkietradycje.pl.
13 „Aniołki” Matusińskiego mają głos, https://olimpijski.pl/aniolki-matusinskiego-maja-glos/ [dostęp: 6.06.2022].
14 A. Dzięciołowski, Tokio 2020, lekkoatletyka, sztafeta mieszana 4 × 400 m. Polska mistrzem olimpijskim! „Jesteśmy potęgą na świecie”, https://sport.tvp.pl/55142750/tokio-2020-lekkoatletyka-sztafeta-mieszana-4×400-m-polska-mistrzem-olimpijskim-jestesmy-potega-na-swiecie [dostęp: 6.06.2022].
15 T. Pomarkiewicz, Sztafeta odebrała złote medale. Polakom grożono dyskwalifikacją!, https://sport.fakt.pl/inne-sporty/tokio-2020-polska-sztafeta-mieszana-4×400-m-odebrala-zlote-medale/ww8kxv3 [dostęp: 6.06.2022].
16 Cytaty w tekście, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z wywiadu zamieszczonego na stronie www.wielkietradycje.pl.
17 Lekkoatletyka. Adam Kszczot: nie wstydzę się łez, jestem spełnionym sportowcem, https://sport.tvp.pl/58525179/adam-kszczot-nie-wstydze-sie-lez-jestem-spelnionym-sportowcem-wywiad [dostęp: 23.08.2022].
18 T. Dębek, Tokio 2020. Patryk Dobek zdobył historyczny medal w biegu na 800 m. Lepsi od Polaka byli tylko Kenijczycy, https://sportowy24.pl/tokio-2020-patryk-dobek-zdobyl-historyczny-medal-w-biegu-na-800-m-lepsi-od-polaka-byli-tylko-kenijczycy/ar/c2-15741814 [dostęp: 23.08.2022].
19 T. Kalemba, Patryk Dobek zrobił furorę, choć przed finałem źle się czuł, https://przegladsportowy.onet.pl/igrzyska-olimpijskie/tokio-2020/tokio-2020-lekkoatletyka-patryk-dobek-trudna-droga-do-medalu/v74wes6 [dostęp: 23.08.2022].
20 P. Czado, Patryk Dobek, brązowy medalista olimpijski dla Interii: „Przyszła myśl, że trzeba coś zmienić”, https://sport.interia.pl/lekkoatletyka/news-patryk-dobek-brazowy-medalista-olimpijski-dla-interii-przysz,nId,5747124 [dostęp: 23.08.2022].
21 Cytaty w tekście, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z wywiadu zamieszczonego na stronie www.wielkietradycje.pl.
22 K. Gieszczyk, „Trzeba mieć jaja”. Trener polskich biegaczek zdradził pewną tajemnicę, https://sportowefakty.wp.pl/la/1016893/trzeba-miec-jaja-trener-polskich-biegaczek-zdradzil-pewna-tajemnice [dostęp: 23.08.2022].
23 Tamże.
24 T. Skrzypczyński, „Jezu, co ja narobiłam?!”. Polska ma nową gwiazdę, https://sportowefakty.wp.pl/la/1016912/pia-skrzyszowska-nie-mogla-uwierzyc-jezu-co-ja-narobilam [dostęp: 23.08.2022].
25 Tamże.
26 Aleksandra Lisowska zdradziła, komu zadedykowała złoto ME w lekkoatletyce, https://www.polsatsport.pl/wiadomosc/2022-08-15/aleksandra-lisowska-zdradzila-komu-zadedykowala-zloto-me-w-lekkoatletyce/ [dostęp: 24.08.2022].
27 Polka ze złotem, choć nikt nie dawał jej szans. „To mnie zmotywowało”, https://eurosport.tvn24.pl/lekkoatletyka,128/aleksandra-lisowska-po-maratonie-mistrzostw-europy-w-monachium-2022-co-powiedziala-zlota-medalistka-lekka-atletyka,1115281.html [dostęp: 24.08.2022].
28 Tamże.
29 Ł. Jachimiak, Polak kandydatem na gwiazdę 100 metrów. Żaden Europejczyk nie biegał tak szybko, https://www.sport.pl/lekkoatletyka/7,64989,28662213,16-latek-z-polski-materialem-na-gwiazde-sprintu-spokojnie.html [dostęp: 24.08.2022].
30 Tamże.
31 Tamże.
32 K. Rudzki, Lekkoatletyczny diament z Piotrkowa. Zuzia Wiernicka szlifuje swój wielki talent, https://epiotrkow.pl/news/czytaj,48489 [dostęp: 24.08.2022].
33 Tamże.
34 Tamże.
35 Cytaty w tekście, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z wywiadu zamieszczonego na stronie www.wielkietradycje.pl.
36 Geneza Czwartków Lekkoatletycznych, http://mospruszkow.pl/geneza-czwartkow-lekkoatletycznych/ [dostęp: 19.08.2022].
37 https://www.lekkoatletykadlakazdego.pl/o-programie/zalozenia/o-nas [dostęp: 24.08.2022]; Lekkoatletyka dla każdego, https://www.nestle.pl/csv/dkcikr/ez/lekkoatletyka-dla-kazdego [dostęp: 24.08.2022].
38 „Lekkoatletyka dla każdego”: jak sobie radzą młodzi lekkoatleci, https://vod.tvp.pl/video/magazyny,lekkoatletyka-dla-kazdego-jak-sobie-radza-mlodzi-lekkoatleci,20652231 [dostęp: 24.08.2022].
39 https://www.lekkoatletykadlakazdego.pl/o-programie/zalozenia/o-nas [dostęp: 24.08.2022]; Lekkoatletyka dla każdego, https://www.nestle.pl/csv/dkcikr/ez/lekkoatletyka-dla-kazdego [dostęp: 24.08.2022].
40 Maraton Solidarności – unikalne materiały z lat 80-tych, http://www.maratongdansk.pl/historia/44-maraton-solidarnosci-unikalne-materialy-z-lat-80-tych [dostęp: 26.08.2022]; https://www.facebook.com/maratonsolidarnosci/posts/344905482611940/ [dostęp: 26.08.2022].
41 Mieliśmy szron pod nosem, a i tak ganialiśmy tempówki. Nikt się z nami nie pieścił, myśmy byli twardzi! Rozmowa z Kazimierzem Zimnym, lekkoatletą, czołowym długodystansowcem, brązowym medalistą mistrzostw olimpijskich z Rzymu (1960) [w:] M. Zdziarski, Gdy milkną oklaski. Życie na sportowej emeryturze – wywiady z mistrzami, Kraków 2020, s. 55.
42 Bieganie zawładnęło Polską – biega już co 5. dorosły, https://pzla.pl/aktualnosci/7816-bieganie-zawladnelo-polska-biega-juz-co-5-dorosly [dostęp: 31.08.2022].